[b]
KOMENTARZ. [/b]Falubaz po wygranej 51:39 nad Grupą Azoty Unia Tarnów świętował tak, jakby zdobył mistrzostwo Polski. Radość nie dziwi, bo drużyna uniknęła bezpośredniego spadku i straty wielkich pieniędzy. Sprawdziły się przewidywania tych, którzy stawiali na zielonogórzan ze względu na doświadczenie ich zawodników w meczach o najwyższą stawkę. Patryk Dudek, Piotr Protasiewicz, Michael Jepsen Jensen czy Grzegorz Zengota w kluczowych momentach meczu zachowali więcej zimnej krwi. Teraz przed zespołem Adama Skórnickiego baraże, które wcale nie muszą być tylko formalnością. Ubiegłoroczny przykład Get Well Toruń powinien być przestrogą dla zielonogórzan, którzy stąpali w tym roku po cienkim lodzie. Niewiele brakło i wylecieliby z PGE Ekstraligi. To powinna być lekcja, z której zostaną wyciągnięte wnioski. Falubaz potrzebuje głębokich zmian, żeby wrócić do gry o najwyższe cele. Dwa transfery przed kolejnymi rozgrywkami to absolutne minimum.
Tarnowianom mimo wszystko gratulujemy. Mieli być outsiderem, a walczyli o byt do ostatniego wyścigu. Szczęście było naprawdę blisko. Drużyna Pawła Barana PGE Ekstraligę opuszcza z podniesioną głową. Czy będzie chciała do niej szybko wrócić? To pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi.
BOHATER. Nie ma cienia wątpliwości, że był nim Patryk Dudek. W ostatnim czasie można było usłyszeć na jego temat sporo narzekań. Niektórzy twierdzili, że w tym roku nie jest liderem z prawdziwego zdarzenia, że brakuje mu błysku i przywozi do mety za mało trójek. W niedzielę pokazał wielką koncentrację i determinację. Przy W69 chyba nie było drugiej osoby, której tak zależało na utrzymaniu PGE Ekstraligi dla Zielonej Góry. Gdyby się nie udało, to Falubaz miałby wielki problem. Nie tylko spadłby do pierwszej ligi, ale najpewniej straciłby również swojego wychowanka, który raczej nie byłby zainteresowany jazdą na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej.
KONTROWERSJA. Przed niedzielnym meczem sporo rozmawiałem na temat kwestii taktycznych z trenerem Pawłem Baranem. Dyskutowaliśmy między innymi o tym, że czasami warto odpuścić z 2:4 na 1:5 przed biegami nominowanymi i zastosować podwójną rezerwę taktyczną. Byłem zdziwiony, że szkoleniowiec tarnowian nie wydał takiej dyrektywy przed wyścigiem trzynastym. Pierwsza myśl była taka, że popełnił błąd, ale chwilę później zielonogórzanie zdemolowali Jaskółki i doszedłem do wniosku, że szachy na niewiele by się i tak zdały. Tarnowianie nie byli w stanie podskoczyć Falubazowi w dwóch ostatnich biegach. Doświadczenie gospodarzy wzięło górę. Unia w kluczowym momencie nie miała po prostu atutów i przegrała.
AKCJA MECZU. Wyścig dziesiąty i kapitalny pościg Kennetha Bjerre za duetem Falubazu. Duńczyk został zablokowany przez Jacoba Thorssella i Piotra Protasiewicza, ale nie dał za wygraną i w imponującym stylu przedarł się na prowadzenie. W tym miejscu słowa uznania dla Adama Skórnickiego. Tydzień temu krytykowałem, teraz chwalę, bo opiekun zielonogórzan zrobił porządek z torem, co miało być jednym z kluczy do sukcesu. Mieliśmy sporo walki i nawierzchnię, która odpowiadała gospodarzom. Szkoda, że tak późno? Mimo wszystko lepiej późno niż później.
CYTAT. - Czekam na mały świąteczny rock and roll - powiedział Adam Skórnicki Jakubowi Zborowskiemu, kiedy reporter nSport+ zapytał trenera gospodarzy, jak będzie świętować ewentualne zwycięstwo. Szkoleniowiec Falubazu od dawna słynie z ciekawych wypowiedzi. Często potrafi w oryginalny sposób zaskoczyć dziennikarzy. To dobrze, bo dodaje w ten sposób dużo kolorytu rywalizacji. Ważne jednak, żeby wszystko mieściło się w granicach dobrego smaku. Przedmeczowe słowa o robieniu flaszki z Tomaszem Jędrzejakiem były niestosowne. Rock and roll jest jak najbardziej w porządku. Życzymy dobrej zabawy, ale przypominamy, że cel nie został jeszcze do końca zrealizowany. Baraże wcale nie muszą być bułką z masłem, choć Falubaz będzie w nich zdecydowanym faworytem.
LICZBA. 1. Jednego punktu w Toruniu zabrakło Grupie Azoty Unii Tarnów do utrzymania w PGE Ekstralidze. Już dawno nie mieliśmy tak zaciętej walki o ligowy byt. Beniaminkowi i tak należą się słowa uznania. Prezes Łukasz Sady miał nosa i sporo szczęścia. Gdyby Get Well Toruń nie podebrał mu na ostatniej prostej Nielsa Kristiana Iversena, to do Tarnowa prawdopodobnie nie trafiłby Nicki Pedersen. Duńczyk w najważniejszym meczu sezonu nie dowiózł do mety żadnej trójki, ale trudno go za cokolwiek obwiniać. Bez niego Unia już dawno byłaby w pierwszej lidze. To był zdecydowanie najlepszy transfer w całej lidze. Niewiele brakło, że wystarczyłby do zrealizowania przedsezonowego celu.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po grudziądzku