Dla Falubazu Zielona Góra niedzielny pojedynek z Grupą Azoty Unią Tarnów był najważniejszym meczem od lat. Brak 48 punktów w dorobku oznaczałby spadek z PGE Ekstraligi. Najgorszy scenariusz dla zespołu Adama Skórnickiego nie sprawdził się i to Jaskółki opuściły elitę, natomiast Falubaz pojedzie w barażu.
- Wiem, że to zabrzmi trochę śmiesznie, ale w sytuacji, w której się znaleźliśmy, taki rezultat to sukces naszej drużyny - przyznaje Piotr Protasiewicz. - Były sportowe nerwy, to normalne, ale nie było nadmiernego ciśnienia i nerwowych ruchów. Zachowaliśmy spokój, aczkolwiek każdy z nas wiedział, o co jedziemy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nieskoordynowane manewry mogą spowodować problem. Wytrzymaliśmy ciśnienie, choć od kilku dni było czuć, że wisi nad nami kostucha - dodaje.
Niedzielnemu pojedynkowi przy Wrocławskiej 69 towarzyszyło ogromne napięcie. Nic dziwnego, że po jego zakończeniu zielonogórscy kibice świętowali tak, jakby Falubaz wywalczył mistrzostwo Polski. - Jak dla mnie obciążenie było większe niż przed meczem o medale. Spotkania w rundzie finałowej zaczyna się jechać w dniu zawodów, inaczej jest w przypadku pojedynków o utrzymanie - stwierdza Protasiewicz.
Falubaz wygrał, choć Grupa Azoty Unia wysoko zawiesiła poprzeczkę gospodarzom. Po 12. wyścigu zielonogórzanie mieli tylko dwa punkty przewagi. Wszystko rozstrzygnęło się dopiero w biegach nominowanych. - Chyba nikt się nie spodziewał, że będzie 60:30? Przyjechała drużyna, która także walczyła o utrzymanie. Wygraliśmy i przedłużyliśmy swoje szanse na pozostanie w PGE Ekstralidze. Cieszę się, bo wszyscy wiemy, jaka presja na nas ciążyła - mówi 43-letni żużlowiec.
To właśnie Protasiewicz, wespół z Grzegorzem Zengotą, za sprawą podwójnego triumfu w 14. biegu, znacznie przybliżyli Falubaz do końcowego sukcesu. Gonitwę później zielonogórzanie postawili kropkę nad "i". - Już dawno nie było 14. wyścigu z takim obciążeniem, ale udźwignęliśmy go z Grzegorzem. To był przełomowy bieg, tym bardziej, po moim pechowym czwartym starcie. Nie trafiłem z korektą sprzętu, pojechałem zbyt ambitnie i upadłem. Wróciłem do tego, co było i fajnie działało - tłumaczy.
- Dla mnie to też sportowa radość, że po słabym początku i środku sezonu, na koniec zaczynam jechać bardzo dobrze. Świetnie czuję się na motocyklu. Wciąż uważam, że to jeszcze nie jest szczyt moich możliwości, przede wszystkim jeśli chodzi o sprzęt. Jeździecko jest jednak świetnie. Zdecydowanie poprawiłem starty i z optymizmem patrzę w przyszłość - komentuje Protasiewicz.
Przed Falubazem jeszcze barażowy dwumecz z wicemistrzem Nice 1.LŻ. Barażowe spotkania odbędą się 30 września i 7 października. - Przed barażami mamy trochę oddechu i odpoczynku. One są bardzo późno, więc trzeba podtrzymywać formę, a nie podejść do tematu wczasowo. Uważam, że to nie będzie spacerek - kwituje Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Fogo Unii Leszno
Cieszą się niektórzy z barażów. Jedni uważają to za sukces nad sukcesami Falubazu, inni za słuszną nauczkę d Czytaj całość