Nudne jak flaki z olejem Grand Prix w Krsku rozruszał polski sędzia Artur Kuśmierz, który nomen omen bardzo dobrze prowadził zawody. Trzeba mieć duże "cojones", żeby w takim momencie wykluczyć lidera klasyfikacji Grand Prix. Tai Woffinden, choć jest dwukrotnym mistrzem świata, podlega takim samym regułom jak inni. Polski arbiter miał odwagę, której zabrakło Craigowi Ackroydowi w Malilli.
Karma jednak wraca, a suma szczęścia w sporcie zawsze równa się zero. Przekonał się o tym w sobotę nie tylko Woffinden, ale także Bartosz Zmarzlik, który najpierw zyskał na defekcie Craiga Cooka, a później stracił po upadku Emila Sajfutdinowa i powtórce wyścigu 17. To samo można powiedzieć o Patryku Dudku, który mógł wygrać w Gorzowie, ale los mu oddał to dwa tygodnie później w Krsko.
Patrząc na obsadę 16 wyścigu i sytuację w klasyfikacji generalnej pomyślałem sobie, że kto wie, czy właśnie teraz nie rozstrzygają się losy mistrzostwa świata w tym sezonie. Bartosz Zmarzlik trzynastu punktów za jednym zamachem co prawda nie mógł odrobić, ale właśnie wyścig Brytyjczyka z dwójką Polaków: Zmarzlikiem i Maciejem Janowskim był kluczowy w kontekście walki o półfinał Grand Prix Słowenii. Nie przypuszczałem jednak, że Woffinden wywinie numer i nie będzie gotowy do startu w regulaminowym czasie. Polaków co prawda pogodził Greg Hancock, ale i tak losy wspomnianego szesnastego wyścigu potoczyły się wyśmienicie dla naszych zawodników.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: Widziałem w piątce Sajfutdinowa, zamiast Woffindena
W ostatnim tygodniu w Polsce przetoczyła się dyskusja o nieszczęsnym zielonym światełku, na które startowano zamiast taśmy we Wrocławiu. Snuto przy tym wątki o spisku, bo przecież Nowy Olimpijski oddany do użytku niedawno i jak na tym nowiutkim obiekcie mógł się zepsuć kabel. A w Krsko, które położono jest w pobliżu elektrowni atomowej zasilającej w prąd Słowenię i Chorwacji, może wysiąść elektryka? Jak widać, może!
Tai Woffinden, do niedawna jeszcze murowany kandydat do trzeciego w karierze tytułu indywidualnego mistrza świata, powoli traci kontrolę. Widać to nie tylko w klasyfikacji generalnej, ale także po tym, co Brytyjczyka wyczynia na torze. Nie jest już tak szybki jak na początku sezonu. Próbuje ze swoich silników wykrzesać wszystko, co możliwe. Szaleje na torze. Niektóre ataki przynosiły mu korzyść, ale w wyścigu 20 wyraźnie przeszarżował, kończąc bieg na jednym kole, jadąc niemalże centralnie w płot.
Brytyjczyk nadal jest najbliżej złota, ale jego zadyszka jest coraz bardziej widoczna. Ba, lider klasyfikacji nie wygrał wyścigu w Grand Prix od dwóch turniejów. Maszynka do zdobywania punktów ewidentnie się zacięła. Pytanie, czy jeszcze w końcówce się odblokuje? Ciekawe, jak Woffinden odpowiedziałby dzisiaj na pytanie, czy przejmuje się formą Zmarzlika?
Szkoda Macieja Janowskiego, któremu zerwany łańcuszek sprzęgłowy odebrał nie tylko 3 punkty w pierwszym starcie. Ta strata sprawiła, że Polak nie miał przewagi przy wyborze pól. Skończył na półfinale, a gdyby nie defekt na inaugurację, mógłby spokojnie dojechać do finału. W klasyfikacji generalnej Janowskiego dogonił Fredrik Lindgren. Mocno zbliżył się także jego rodak, Patryk Dudek, który do srebra sprzed roku, może dorzucić w tym sezonie medal z nieco mniej cennego kruszcu.
Bartosz Zmarzlik zdobył 12 punktów i odrobił 7 nad Taiem Woffindenem. Pewnie, że zawodami wzięlibyśmy to w ciemno. Z przebiegu turnieju można mieć jednak lekki niedosyt. Wicelider mógł zrobić więcej i być jeszcze bliżej pierwszego miejsca. Nie wybrzydzajmy jednak. Strata do Woffindena jest już jednocyfrowa. Szykują się ogromne emocje w Teterow i Toruniu. To Polak jest w gazie i turniej po turnieju zbliża się do złota. To był i tak najlepszy występ Zmarzlika w Krsko. Jak sam przyznał nie jest jeszcze doświadczonym żużlowcem, a młodym gówniarzem. Nikt jednak Bartku nie nie powiedział, że młodzi gówniarze nie mogą być mistrzami świata!
Dziury, koleiny, trudny i wymagający tor w Krsko, na którym ścigania jest jak na lekarstwo to na pewno nie jest najlepsza reklama speedwaya. My jednak ze Słowenii zapamiętamy wspaniały triumf Polaka. To co, że było nudno. Ważne, że na koniec zagrali Mazurka Dąbrowskiego.
Maciej Kmiecik