Katastrofa Fredrika Lindgrena. Z takim Szwedem Włókniarz nie ma co myśleć o medalu (komentarz)

WP SportoweFakty / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren
WP SportoweFakty / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren

Fredrik Lindgren od początku sezonu jest zawodnikiem na piątkę. W pierwszych kolejkach często dostawał od nas takie noty za swoją świetną postawę. Teraz coraz częściej zdarzają mu się wpadki i właśnie takie zdobycze punktowe.

Złośliwi zaczynają się już się śmiać, że Lindgrena dopadł syndrom niektórych zawodników z Grand Prix, którzy dzień po dobrym występie w turnieju cieniują w lidze. Nie ulega wątpliwości, że wpływ na aktualną dyspozycję ma też uraz, którego nabawił się na w połowie sierpnia podczas meczu w Tarnowie. Po nim musiał wycofać się zawodów i wziąć chwilowy rozbrat z żużlem. W środowisku mówi się także, że zawodnik jest mocno nakręcony na medal w Grand Prix, który uciekł mu przed rokiem i teraz w obliczu świetnej formy grupy Polaków też powoli wymyka się z rąk. Być może wylewa się z niego frustracja. Widać to po jego jeździe. Nie odstawia koła, racząc nas akcjami na pograniczu faulu. Już jakiś czas temu  powiedział w jednym z wywiadów "że rośnie nam drugi Nicki".

Teraz jakby schodziło z Fredrika powietrze. Inna sprawa, że Lindgren trochę nas rozpieścił swoimi występami. U progu rozgrywek media łącznie z nami wypisywały o wracającym po ciężkiej kontuzji Szwedzie jak o człowieku z innej galaktyki. Komplementy były na porządku dziennym, dlatego tak trudno teraz się przestawić na widok bezradnego zawodnika, który zanotował ledwie pięć "oczek" podczas półfinału w Gorzowie. Pokazując do tego brak koncepcji na ataki, wolne motocykle i miotanie się z własnymi słabościami. W skrócie Lindgren pojechał jak nie Lindgren. Na jego usprawiedliwienie trzeba jednak dorzucić, że nikt nie jest maszyną i prędzej czy później malutki kryzys musiał się pojawić. W bliźniaczo podobne problemy i w tym samym okresie wpadł przecież Nicki Pedersen.

Najgorsze dla kibiców forBET Włókniarza jest to, że obniżka formy przypadła na końcówkę sezonu i najważniejsze ligowe mecze. To spory powód do zmartwień dla prezesa klubu Michała Świącika i trenera Marka Cieślaka. Do czwórki udało się wejść, ale bez solidności i jakości Lindgrena ekipa spod Jasnej Góry nie ma co myśleć o medalu. Półfinał z Cash Broker Stalą został przegrany z kretesem i ewentualna batalia o trzecie miejsce bez względu na kogo Włókniarz trafi też nie rysuje się w kolorowych barwach. Na pocieszenie warto jednak przypomnieć, że gdyby nie Lindgren, to częstochowian w play off by nie było.

ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany

Źródło artykułu: