BSI planuje ekspansję Grand Prix. W planach Australia, Nowa Zelandia, a nawet Argentyna i USA

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Trening przed SGP. Bartosz Zmarzik.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Trening przed SGP. Bartosz Zmarzik.

Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości Grand Prix wróci do Australii i Nowej Zelandii. BSI planuje też ekspansję do Argentyny i USA. Kluczowe będą pieniądze.

W tym artykule dowiesz się o:

Po sezonie 2014 z kalendarza wypadł turniej GP Nowej Zelandii w Auckland (2012-2014), a trzy lata później BSI pożegnało się z GP Australii w Melbourne (2015-2017). W obu przypadkach był ten sam powód: pieniądze, a właściwie ich brak. Organizacja turnieju w tych lokalizacjach po prostu się nie opłacała. Organizatorzy musieli pokrywać spore koszty transportu motocykli, płacić za bilety lotnicze dla żużlowców i ich teamów, a także zapraszać oficjeli.

- Pieniądze odgrywają dużą rolę, dlatego rozstaliśmy się z turniejami w Nowej Zelandii i Australii. Ponownie rozmawiamy jednak z Australijczykami o przyszłości. Duże zainteresowanie organizacją Grand Prix wyrażają samorządy dwóch stanów: Adelaide i Queensland. Dyskutujemy też z przedstawicielami Auckland i mam nadzieję, że wkrótce tam wrócimy. Wiele zależy od warunków ekonomicznych. Organizacja Grand Prix nie jest przecież tania. Mogę także zdradzić, że rozmawiamy z USA, ale trudno będzie się tam przebić z żużlem - mówi Armando Castagna w rozmowie ze speedweek.com.

Oprócz Australii, Nowej Zelandii i USA, BSI planuje też ekspansję do Argentyny. W argentyńskiej miejscowości Bahia Blanca w przeszłości gościły finały Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. - Argentyński rząd dąży do budowy stadionu żużlowego i motocrossowego w Bahia Blanca. To zajmie kilka lat, ale są dobre perspektywy. Kibice w Bania Blanca kochają żużel - podkreśla Castagna.

BSI chce organizować turnieje w lokalizacjach, gdzie żużel cieszy się sporą popularnością. To zapewni bowiem sporą frekwencję i optymalne przychody. - Na turnieju w Melbourne na stadionie było 23-25 tysięcy kibiców. Aby zawody się opłacały, musiałoby przyjść około 30 tysięcy fanów. Właśnie dlatego ważne będzie wsparcie lokalnego rządu, bo organizacja GP jest bardzo droga. Rozważamy też połączenie turnieju Grand Prix z zawodami mistrzowskimi w innej dyscyplinie motorowej, np. Sidecar - tłumaczy działacz FIM.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego

Źródło artykułu: