Szwedzki żużlowiec nadal odczuwa skutki kontuzji, której doznał w wyniku upadku podczas meczu Grupa Azoty Unia Tarnów - forBET Włókniarz Częstochowa (51:39). Szwed nabawił się wówczas urazu ręki.
Startujący nie w pełni sił Fredrik Lindgren spuścił z tonu. Fatalnie pojechał w Grand Prix Polski w Gorzowie, ale już w GP Słowenii w Krsko dotarł do finału. To, biorąc pod uwagę jego stan zdrowia, było sporym sukcesem.
- Prowadzę wielką bitwę. Nadal walczę z ręką i bólem. Brakuje mi siły, której potrzebuję do jazdy na motocyklu. W Krsko zrobiłem co mogłem. W tych okolicznościach 13 punktów to dobry wynik. Kontuzjowaną ręką operuję manetką gazu, co jest bardzo trudnym zadaniem. Ten uraz nie jest też dla mnie łatwy mentalnie, ale robię, co w mojej mocy - mówi Lindgren w rozmowie ze speedwaygp.com.
Szwed na dwie rundy przed zakończeniem tegorocznych zmagań w cyklu Grand Prix ma na swoim koncie 89 punktów, zajmując ex aequo z Maciejem Janowskim trzecie miejsce w przejściowej klasyfikacji cyklu. W Teterow i Toruniu Lindgren będzie musiał zacisnąć zęby i zapomnieć o bólu, by zrealizować założony na ten sezon cel.
- Przed sezonem założyłem sobie cel, by zdobyć medal IMŚ. Krążek wciąż jest w moim zasięgu. Muszę dać z siebie wszystko, by go wywalczyć. Przed nami dwie rundy, a w klasyfikacji jest bardzo ciasno. Mam nadzieję, że moja ręka pozwoli mi na skuteczne ściganie - komentuje Lindgren.
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany