- Ten deszcz w Lublinie jakoś dziwnie padał - mówił jeszcze przed meczem Krzysztof Mrozek, gdy jego ROW Rybnik zgłaszał zastrzeżenia do stanu nawierzchni przy Al. Zygmuntowskich. Przedstawiciele klubu z Górnego Śląska podkreślali, że pola startowe oraz metrowy pas przy krawężniku są mocniej namoczone niż pozostała część toru. Ostatecznie sędzia Michał Sasień wsłuchał się w opinie rybniczan i zarządził dodatkowe ubijanie, a zawody rozpoczęły się z opóźnieniem.
Mrozek i jego zespół doskonale wiedzieli o co jadą, bo ROW bronił 14-punktowej zaliczki z pierwszego meczu. Niektórzy nawet zaczęli się zastanawiać, co prezes Rekinów zrobi po awansie do PGE Ekstraligi. - Ciekawie to się zrobi jak Mrozek kupi niezmywalną farbę. Będzie jak w filmie "Chłopaki nie płaczą", że wpadnie pomalowany Bolec-Kolec do Ekstraligi - rzucił podczas transmisji w Polsacie Sport Ryszard Dołomisiewicz.
Mecz w Lublinie rozpoczął się jednak po myśli Speed Car Motoru Lublin, a Dołomisiewicz nadal brylował przed mikrofonem. - Aleksander Wielki pół świata zawojował na swoim koniku Bucefale. Przed Lampartem też wszystko jeszcze możliwe - opisywał jazdę Dawida Lamparta ekspert słonecznej stacji.
Gdy awans wymykał się z rąk rybnickim Rekinom, powody do nerwów miał prezes Mrozek. - Być może mam ciemne brele (po śląsku okulary - dop. aut.) i nie widzę. Idę do okulisty. Jestem jedynym daltonistą w Rybniku. Na dodatek ślepym i przyjechałem do Lublina - mówił prezes o sytuacji w biegu jedenastym, gdy Joel Kling próbował zakładać Troya Batchelora i doprowadził do upadku swojego i Australijczyka.
- Przepraszam - stwierdził po przegranym meczu w Lublinie kapitan ROW-u, Kacper Woryna. Tyle, że akurat 22-latek nie ma za co przepraszać. On w przeciągu całego sezonu nie zawiódł oczekiwań kibiców zielono-czarnych. Przegrana batalia o PGE Ekstraligę boli rybnickich kibiców o tyle, że teraz pewnie Woryna wyfrunie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Za to w PGE Ekstralidze brązowy medal wywalczyła Betard Sparta Wrocław. - Zostawmy te dywagacje - mówił przed meczem w nSport+ Rafał Dobrucki, pytany o swoją przyszłość w klubie.
Medalu wrocławian nie byłoby, gdyby nie skuteczna jazda Macieja Janowskiego. Kapitan Betard Sparty przystąpił do meczu w Częstochowie poobijany po sobotnim Grand Prix. - Żużel to nie piłka nożna. Nie mamy tylu zmienników - zauważył Janowski.
Rozczarowany brakiem medalu nie był za to trener Marek Cieślak. Szkoleniowiec forBET Włókniarza Częstochowa przekonywał, że kluczowa dla losów rywalizacji o medal była sytuacja z pierwszego meczu, gdy wykluczony w jednym z wyścigów został Fredrik Lindgren. - Prorokiem nie jestem, ale jak sędzia wykluczył wtedy Lindgrena, to pomyślałem, że braknie nam punktów - ocenił trener.
- Moje stosunki z właścicielami klubu się nie układają - rzucił też Cieślak w pomeczowej rozmowie, czym rozpoczął dyskusję na temat swojej przyszłości w Częstochowie. Zakończył ją w poniedziałek, przepraszając prezesa Michała Świącika, że jego słowa zostały źle zinterpretowane.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
A co się się będzie działo w komentarzach w Nice Lidze ? Dojdą rzeszowiacy którzy są często nieznośni,jeśli ROW polegnie w b Czytaj całość