forBET Włókniarz przegrał dwumecz o brąz z Betard Spartą Wrocław, a po drugim meczu mieliśmy burzę wywołaną słowami trenera Marka Cieślaka, który przyznał w wywiadzie z nSport+, że nadal chciałby pracować w Częstochowie, ale pewne rzeczy muszą być wyprostowane. - Moje stosunki z właścicielami klubu się nie układają. Ja jestem prosty chłopak. U mnie dwa plus dwa musi być cztery, a nie pięć czy sześć - wypalił Cieślak, wywołując we Włókniarzu szok i konsternację.
Konflikt został szybko wygaszony. Zanim do tego doszło, Cieślak zdążył jeszcze usłyszeć w klubie, że prowokuje działaczy do rozwiązania 2-letniego kontraktu, bo ma ofertę ze Sparty. Ostatecznie doszło do męskiej rozmowy szkoleniowca z prezesem Michałem Świącikiem, po której temat został zamknięty.
Cieślak przeprosił prezesa i jednego z właścicieli klubu za swoje zachowanie i tyle. Trener nie powiedział jednak, dlaczego takie słowa, jakich użył w rozmowie z nSport+, w ogóle padły. We Włókniarzu tylko domyślają się, co mogło ugryźć trenera. Od jednej z osób w klubie słyszymy, że powody mogły być dwa, albo nawet trzy.
Po pierwsze wynik meczu ze Spartą. Mimo porażki na wyjeździe (39:51) Włókniarz dzielnie walczył o odrobienie strat u siebie. Gdyby gospodarze zdobyli w biegach nominowanych 9 punktów, to wygraliby dwumecz. Dwa ostatnie wyścigi nie ułożyły się jednak po myśli częstochowian i, mimo wygranej 49:41, brąz uciekł.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
W dniu meczu na głowę Cieślaka spadło jeszcze jedno nieszczęście. Otóż dowiedział się, że klub przedłużył kontrakty Fredrika Lindgrena i Mateja Zagara. Biorąc pod uwagę ważną umowę Leona Madsena, stało się jasne, że Włókniarz nie spełni zachcianki trenera, który nalegał na wzmocnienia i sprowadzenie Martina Vaculika. Najpewniej kosztem Zagara, bo trudno sobie wyobrazić, że chciał się pozbyć Lindgrena. Działacze Włókniarza nie poszli jednak na takie rozwiązanie.
Dla prezesa Świącika, podobnie jak dla Cieślaka, dwa plus dwa też musi być cztery, a nie pięć czy sześć. Mówi się, że kontrakt Vaculika to 600 tysięcy złotych za podpis na otwarcie. Z punktami w sumie jakieś 1,5 miliona złotych. Włókniarza na takie ekstrawagancje nie stać. Zresztą Zagar nie jest problemem drużyny. Początek tego i poprzedniego sezonu może i miał taki sobie, ale w drugiej części zrobił swoje. Na dokładkę jest tańszy od Vaculika, a to też ma znaczenie.
Cieślak, namawiając na Vaculika, opowiadał o rozbudzonych apetytach kibiców. Najpewniej jest też i tak, że szkoleniowiec bardzo chciałby powalczyć za rok o złoto. Jego kontrakt wygasa, być może myśli po cichu o zakończeniu kariery trenerskiej, więc zdobycie tytułu (całkiem możliwe, że na planowane gdzieś w głowie pożegnanie) byłoby mile widziane.
Brak zgody na Vaculika i budowę drużyny ponad finansowy stan posiadania to jedno. Drugim powodem frustracji Cieślaka może być osoba Sławomira Drabika, z którym jest poróżniony. Cieślaka może boli nie tyle sam Drabik, ile fakt, że prezes Świącik mówiąc o postępach, jakie zrobił jego jeżdżący w zespole syn Bartosz Świącik, podziękował wyłącznie nowemu trenerowi juniorów. O Cieślaku, który wcześniej zajmował się młodzieżowcem, nie wspomniał. A przecież Cieślak, którego musi boleć ciągłe wypominanie mu, że nikogo nie wyszkolił, chętnie usłyszałby coś dobrego w kontekście pracy z juniorami.
Swoją drogą trener Cieślak, zamiast wylewać żale, powinien zakasać rękawy, i pokazać, że nie potrzebuje wielkich nazwisk, bo ze średnią drużyną też potrafi zrobić coś ekstra. Za rok będzie miał okazję.