W Lesznie pamiętają gorsze czasy. Sezony, gdy drużyna miała pewniaka w postaci Leigh Adamsa, ale pozostali żużlowcy odstawali poziomem od Australijczyka, przez co "Bykom" trudno było walczyć o czołowe lokaty i medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Przełom nastąpił w momencie objęcia rządów w klubie przez Józefa Dworakowskiego.
Wprawdzie dziś Unią rządzi już Piotr Rusiecki, ale leszczynianie wyrastają na żużlową odmianę Realu Madryt. Obronili tytuł DMP, co od lat nie udawało się innym drużynom w PGE Ekstralidze. Po raz ostatni dokonała tego tarnowska Unia w sezonie 2005. "Byki" mają stabilne finanse i perspektywiczny skład. Do tego w drużynie startują lokalni chłopacy, którzy jak magnes przyciągają kibiców. Wystarczy popatrzeć na frekwencję. Na finale obecnych było 19 tys. fanów, a w całym mieście mieszka 65 tys. osób.
Co najważniejsze, w Lesznie wiedzą jak szkolić juniorów. Gdy jeden z nich kończy 21 lat i przechodzi do grona seniorów, to pojawia się następny. A jak pokazały ostatnie lata, trudno o sukces w rozgrywkach ligowych, jeśli nie ma się dobrze punktujących młodzieżowców.
Gdyby po finale zapytać któregoś z zawodników Fogo Unii o plany na przyszłość, bez wahania odpowie, że chciałby pozostać w klubie z Wielkopolski. Bo po co odchodzić ze środowiska, w którym wszystko dobrze funkcjonuje? - Jaki cel na kolejny sezon? Europejskie puchary? - zastanawiał się na antenie nSport+ Mirosław Jabłoński.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
Jabłoński trafił w sedno. Bo chociaż od zakończenia finału minęło tylko kilkadziesiąt minut, to już bez wahania można stwierdzić, że Fogo Unia będzie głównym kandydatem do tytułu w sezonie 2019. - Dwa złote medale to piękna sprawa, ale zawsze można chcieć więcej - dodawał menedżer Piotr Baron.
Baron w Lesznie trafił na idealny grunt. Ma tak zbudowany zespół, że prowadzenie go to czysta przyjemność. Nie ma bowiem drugiej drużyny w ekstraligowych rozgrywkach, która wygrałaby zawody w sytuacji, gdy jej lider zdobywa ledwie dwa punkty. A tak było przecież w sobotę w Fogo Unii, bo Piotr Pawlicki kompletnie zawalił finał. Od kilku tygodni w mediach społecznościowych leszczynian porównuje się do hydry. Bo gdy pokonasz Sajfutdinowa, to okazuje się, że w kolejnym biegu musisz zmierzyć się z Hampelem. Gdy jakimś cudem znajdziesz na niego patent, to w kolejnej gonitwie pod taśmą czeka na ciebie Kołodziej czy Pawlicki.
I tak jak "Królewskich" z Madrytu napędzają ostatnio kolejne sukcesy w piłkarskiej Lidze Mistrzów, tak leszczyńskich żużlowców motywują zwycięstwa w PGE Ekstralidze, bo żużel do tej pory nie doczekał się europejskich rozgrywek na wysokim poziomie.
I tak jak madrycki Real imponuje mądrą polityką transferową, tak samo prowadzona jest Fogo Unia. Bo zakładając progres u Brady'ego Kurtza, zespół może być tylko mocniejszy w sezonie 2019. Nawet gdy w roku 2020 do grona seniorów przejdzie Bartosz Smektała, to młodzieżowcem nadal będzie Dominik Kubera. Do tego z pewnością w tym okresie wyjdą kolejne talenty spod ręki trener Romana Jankowskiego.
Dlatego rywale Fogo Unii mają się czego obawiać. Leszczynianie wdrapali się na szczyt i wiele wskazuje na to, że nie mają zamiaru z niego schodzić. W Lesznie były lata chude, właśnie nadeszły lata grube.
ot taka mała różnica.