"Plusy i minusy sezonu" to nowy cykl, w którym przedstawiamy najlepsze i najsłabsze strony poszczególnych drużyn PGE Ekstraligi w sezonie 2018.
***
PLUS: Fantastycznie zbalansowany zespół
Zaledwie jeden zawodnik Fogo Unii, Emil Sajfutdinow, znalazł się na liście dziesięciu najskuteczniejszych jeźdźców PGE Ekstraligi. To tylko potwierdza fakt, że leszczynianie wygrali ten sezon nie dlatego, że mieli jedną czy dwie gwiazdy, które ciągnęły wynik, a dzięki temu, że mieli najrówniejszy zespół. Nawet gdy któryś z seniorów zawodził, to z powodzeniem punktowali za niego koledzy.
Ogromnym wsparciem byli zresztą młodzieżowcy, bo często to właśnie ich punkty (jak w pierwszym meczu finałowym w Gorzowie) zrobiły różnicę. Trzeba w tym miejscu pogratulować działaczom z Leszna, którzy budując drużynę, mieli prawdziwego nosa. Zawodnicy, których zachowali, nie zeszli poniżej oczekiwanego poziomu. W drużynie nie zabrakło też chemii i motywacji, dzięki czemu pierwsza do 2005 roku obrona tytułu Drużynowego Mistrza Polski stała się możliwa.
MINUS: Chimeryczna dyspozycja liderów
W zasadzie nie było meczu, w którym Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel i Piotr Pawlicki punktowaliby zgodnie na wysokim poziomie. Każdemu z leszczyńskich liderów zdarzały się większe lub mniejsze wpadki. Średnia biegowa Hampela (1,847) nie zachwyca, ale tak czy inaczej był on ważnym ogniwem, bez którego trudno byłoby obronić tytuł. W rewanżowym meczu finałowym na gorszy dzień trafił z kolei Pawlicki. Patrząc na końcowy wynik, gorzowskiej Stali jego słabsza dyspozycja wiele nie dała. Strach pomyśleć, jak wysoko wszystkie mecze wygrywałaby Unia, gdyby seniorzy jechali na swoim najwyższym poziomie.
PLUS: Nie ma zmęczenia materiału
Fogo Unia od kilku lat dokonuje ledwie drobnych roszad kadrowych, a mimo to wciąż jest na szczycie. To tylko potwierdza fakt, że cały klub zbudowany jest na solidnych fundamentach. Nie ma mowy o zmęczeniu materiału czy znudzeniu się kolejnymi sukcesami. Inna sprawa, że w drużynie panuje dobra atmosfera, a o żadnych konfliktach w czasie kończącego się sezonu nie słyszeliśmy. Spora w tym zapewne zasługa menedżera Piotra Barona. Inna sprawa, że w Lesznie nie wzięli zawodników z przypadku, tylko osobowości z charakterem, które się docierają. To sprawia, że wizja wywalczenia trzeciego mistrzostwa z rzędu wydaje się nam bardzo prawdopodobna.
MINUS: Brak szans dla nowej młodzieży
Przez cały sezon podstawowy duet juniorów tworzyli Dominik Kubera i Bartosz Smektała. Prócz nich szansę w PGE Ekstralidze dostał tylko Szymon Szlauderbach, ale pojechał w ledwie sześciu wyścigach. To trochę mało. Rozumiemy, że leszczyńska młodzież na co dzień jeździ w Rawiczu, ale 2. Liga to nie to samo co PGE Ekstraliga. Na miejscu Piotra Barona dalibyśmy w minionym sezonie więcej szans innym młodzieżowcom. Zwłaszcza w meczach na torze w Lesznie, gdzie wynik na korzyść gospodarzy był w zasadzie przesądzony.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku