Dudek dla Falubazu cenniejszy niż złoto. Dla polsko-szwedzkiej dwójki już nie ma miejsca (noty)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Patryk Dudek

Dudek pociągnął wózek, Jepsen Jensen zamknął usta niedowiarkom, Zengocie jeszcze przyjdzie poczekać na rolę lidera, odrodzenie Protasiewicza uratowało Falubaz, a dla Gomólskiego i Thorssella PGE Ekstraliga to na razie za wysokie progi.

[tag=5813]

[/tag]Patryk Dudek. Bezapelacyjny lider Falubazu Zielona Góra i człowiek, bez którego zielonogórzanie nie utrzymaliby się w PGE Ekstralidze. To on pociągnął ten wózek i był najpewniejszym punktem w talii Adama Skórnickiego. Najdziwniejsze jest jednak to, że przez kilka pierwszych tygodni sezonu miało się wrażenie, że Dudek jakby jedzie słabiej niż przed rokiem, a szczególnie na wyjazdach. Tymczasem Sławomir Dudek w lokalnej rozgłośni policzył, że jego syn w cyferkach wygląda jeszcze lepiej niż w sezonie 2017. I faktycznie statystyki mówią wszystko: wicemistrz świata z 2017 roku poprawił swoją średnią biegową o 0,104 punktu na wyścig. Niby niewiele, a jednak. Trzeba sobie powiedzieć, że Dudek jest dla Falubazu cenniejszy niż złoto, a przedłużenie z nim kontraktu o kolejne trzy lata to ogromny sukces nowego prezesa zielonogórskiego klubu.

Michael Jepsen Jensen. Nie jest tajemnicą, że zielonogórscy kibice po transferze Duńczyka do Falubazu kręcili nosem. Bo w Get Well Toruń nie błyszczał, bo jest chimeryczny, bo gdy zdobędzie ponad 10 punktów w meczu, to będzie cud. Tymczasem Jepsen Jensen pokazał, że stać go na sprawowanie bardzo ważnej roli w drużynie. I to właśnie on, obok Patryka Dudka, został bohaterem Zielonej Góry. Trzeba przyznać, że jego transfer wyszedł na dobre i Falubazowi, i samemu zawodnikowi. Nic dziwnego, że po tak dobrym sezonie chrapkę mają na niego inne kluby, bo Jepsen Jensen jest już postrzegany nie tylko jako niezły doparowy. Duński żużlowiec może być jednym z liderów i motorów napędowych każdej drużyny. Trzeba mu tylko zaufać.

Grzegorz Zengota. Wrócił do macierzystego klubu po sześciu latach i przed sezonem mówił wprost: chcę być jednym z liderów drużyny. Okazało się, że na miano lidera Zengota będzie musiał jeszcze sporo popracować. Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których przy jego nazwisku nie pojawiła się choćby jedna "śliwka". O ile w spotkaniach domowych raczej nie zawalał (wyjątkiem kompletnie nieudane zawody z Cash Broker Stalą Gorzów), o tyle na wyjazdach zwykle miał już problemy (Częstochowa, Grudziądz). Powiedzmy tak: jeśli Zengota przed tym sezonem byłby szykowany do roli doparowego, ze swojego zadania wywiązałby się na czwórkę z plusem. Ale od zawodnika, który miał być jedną z czołowych postaci, wymaga się więcej.

Piotr Protasiewicz. Długo, a nawet bardzo długo błądził ze sprzętem. - Jestem w kryzysie - mówił pod koniec kwietnia. Kryzys ciągnął się do połowy czerwca, gdy w piekielnie ważnym meczu z Betard Spartą Wrocław zdobył 11 punktów. Cieszył się z tego tak bardzo, aż wskoczył na trybunę do kibiców. W kolejnej fazie sezonu co prawda kompletów nie przywoził, ale wyglądał już o niebo lepiej niż wcześniej. W barażu jechał jak prawdziwy profesor, dokładając ogromną cegiełkę do utrzymania Falubazu w PGE Ekstralidze. - Dzięki mojej "dobrej" jeździe znaleźliśmy się w tym miejscu - mówił po barażowym dwumeczu, biorąc na swoje barki winę za słaby rok w wykonaniu Falubazu.

ZOBACZ WIDEO Oficjalne promo 2019 PZM Warsaw FIM SGP of Poland

Jacob Thorssell. Po sezonie 2017 w Falubazie wiązano z nim spore nadzieje. Szwed miał być solidnym doparowym. I tak było, tyle, że w jedynie czterech meczach (na dziewięć przez niego odjechanych). Ba, zdarzyło się nawet spotkanie, konkretnie na swoim torze z Fogo Unią Leszno, gdzie Thorssell był najskuteczniejszym żużlowcem zielonogórskiej drużyny. Cały sezon był jednak dla niego bardzo trudny, momentami wyglądał jak dziecko we mgle (w Grudziądzu na dystansie minął go nawet zdecydowanie mniej doświadczony Kamil Wieczorek). Adam Skórnicki musiał na niego stawiać, bo na dobrą sprawę nie miał alternatyw. Teraz trudno spodziewać się pozostania Szweda w Falubazie, a nawet w całej PGE Ekstralidze.

Alex Zgardziński. Wielki pechowiec. Sezon zakończył już w czerwcu, gdy podczas jednego z treningów uczestniczył w kraksie, po której zdiagnozowano u niego uraz stawu biodrowego oraz złamanie kości miednicy. Przed wypadkiem może nie wyglądał rewelacyjnie, ale jednak "ciułał" ważne punkty dla Falubazu. Szkoda, że takim akcentem zakończył wiek młodzieżowca.

Sebastian Niedźwiedź. Kolejny pechowiec w kadrze Falubazu. Skutecznie hamowały go kontuzje, a w kilku wyścigach pokazał, że stać go naprawdę na wiele, nawet w PGE Ekstralidze. Zszokował zwłaszcza na Motoarenie, gdzie zdobył osiem punktów, wygrywając dwa wyścigi. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie urazy, ostatni sezon w gronie juniorów byłby dla Niedźwiedzia może nie rewelacyjny, ale na pewno solidny. Los chciał jednak inaczej.

Kacper Gomólski. PGE Ekstraliga to dla niego jeszcze za wysokie progi. Po sezonie, w którym błyszczał w pierwszoligowym Zdunek Wybrzeżu Gdańsk, w Falubazie kompletnie się pogubił. W zasadzie jedynym udanym dla niego meczem był pojedynek z Betardem Spartą Wrocław, w którym jadąc na silniku Patryka Dudka wywalczył pięć punktów z dwoma bonusami. Na miesiąc przed końcem sezonu wywiesił białą flagę. Nie miał już pomysłu, by poprawić swoją formę. Teraz najpewniej wróci do Nice 1.LŻ.

Mateusz Tonder. Na stałe do składu wskoczył dopiero w czerwcu (wcześniej był tylko rezerwowym). Teoretycznie nie można powiedzieć, że zawiódł, choć wydaje się, że mimo wszystko oczekiwania względem jego osoby były nieco większe. Tonder w przyszłym sezonie ma być przecież podstawowym juniorem Falubazu, a tegoroczne rozgrywki pokazały, że musi jeszcze sporo popracować. Z drugiej strony zdarzały mu się przebłyski, jak choćby dwie indywidualne wygrane w Częstochowie.

Damian Pawliczak. Opcja mocno awaryjna. Z uwagi na kontuzje podstawowych młodzieżowców, Pawliczak dostał kilka szans i zebrał cenne doświadczenie. Ono z pewnością zaprocentuje w przyszłości.

Adam Skórnicki. Można zarzucić mu wiele - czasem gubił się z taktyką, zawodnicy narzekali na przygotowanie toru. Ale wprowadził do drużyny spokój, który uratował PGE Ekstraligę. Warto wspomnieć też jego słowa z jednej z konferencji prasowych, gdy powiedział, że woli brać na siebie całą krytykę, chroniąc przed nią swoich żużlowców.

Autor na Twitterze:

Falubaz Zielona Góra

ZawodnikŚrednia notMeczeBiegiPunktyBonusyŚrednia biegowa
Patryk Dudek 4,29 14 75 154 8 2,160
Michael Jepsen Jensen 3,86 14 73 128 12 1,918
Grzegorz Zengota 3,36 14 66 95 9 1,576
Piotr Protasiewicz 2,86 14 63 89 9 1,556
Sebastian Niedźwiedź 2,70 10 31 28 3 1,000
Jacob Thorssell 2,67 9 38 39 6 1,184
niesklasyfikowani:
Damian Pawliczak 3,00 3 8 7 0 0,875
Kacper Gomólski 2,80 5 18 15 5 1,111
Alex Zgardziński 2,75 8 26 27 3 1,154
Mateusz Tonder 2,43 7 21 13 0 0,619
Trener/Menadżer
Adam Skórnicki 3,36
Komentarze (2)
avatar
Bob Kraków
9.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
2,16 Dudka to słaby wynik i wygląda na to, że w następnym sezonie może być tylko lepiej 
Leszek Wojciechowski
9.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
wg redaktore to w PO mają być - a ty kurna zonk - nie przesadzaj - za rok znowu o utrzymanie