- Myśleliśmy, że załatwimy to jak profesjonaliści, tylko między nami. Nie chcieliśmy negatywnego wydźwięku całej sprawy i wchodzenia w szczegóły, ale skoro Nawrocki atakuje nas w mediach i kłamie na nasz temat, zostaliśmy zmuszeni do reakcji i powiedzenia całej prawdy - mówi WP SportoweFakty jeden z członków zarządu klubu AMD Krsko.
Chodzi o zamieszanie wokół III rundy Speedway Diamond Cup. Ta miała gościć w Krsko, jednak na kilka dni przed planowanym rozegraniem Słoweńcy poinformowali o odwołaniu turnieju, tłumacząc, że promotor nie przestrzegał zapisów kontraktu (czytaj więcej TUTAJ).
Ireneusz Nawrocki do całej sprawy odniósł się w serwisie Nowiny24.pl. Właściciel Stali Rzeszów skrytykował osoby związane z klubem w Krsko, zarzucając im niezrozumiałe dla niego praktyki. - Słoweńcy zachowali się naprawdę bardzo dziwnie. Nagle sobie zażyczyli, że przed zawodami mamy im zapłacić 16 tys euro zaliczki. Tylko dlatego, że zawody odbywają się na ich stadionie. Organizowaliśmy turnieje we Francji czy Szwecji i tam wszystko było normalnie. Nie mogę sobie na coś takiego pozwolić - komentował Nawrocki (czytaj więcej TUTAJ).
Wspomniana przez Nawrockiego kwota 16 tys. euro, która okazała się kością niezgody, była zapisana w kontrakcie. Słoweńcy mieli przeznaczyć te pieniądze na organizację całej imprezy i promocję rundy Speedway Diamond Cup. - Umowę podpisaliśmy półtorej miesiąca przed planowanym rozegraniem turnieju. Pieniądze miały pojawić się na naszym koncie cztery tygodnie przed turnieje. Oczywiście żadnego przelewu nie było - tłumaczy nam członek zarządu AMD Krsko.
ZOBACZ WIDEO Spod jego ręki wychodzą mistrzowie żużla. Złoty Szczakiel dla Romana Jankowskiego
- Praktycznie każdego dnia byliśmy w kontakcie z Gregiem Lukowskim i słoweńskim partnerem biznesowym Nawrockiego z Mariboru, panem Zeleznikiem. Przypominaliśmy się, dopytywaliśmy o pieniądze. I tak przez dwa-trzy tygodnie każdego dnia. Odpowiadali, że Nawrocki na pewno prześle pieniądze, ale w końcu mieliśmy dość czekania. Kasy nie było, więc na 10 dni przed turniejem musieliśmy go odwołać, bo nie mielibyśmy już wystarczająco czasu na odpowiednie przygotowania i znalezienie sponsorów - wyjaśnia.
- Nawrocki, osobiście, tuż przed tym, jak odwołaliśmy imprezę, zapewnił nas, że przeleje na konto naszego klubu cztery tysiące euro, byśmy mogli zacząć organizować imprezę, a w ciągu kilku dni dośle resztę kwoty. Co więcej, wysłał nawet zdjęcie potwierdzenia przelewu na cztery tysiące euro na naszego maila. Do teraz na koncie nie ma tych pieniędzy - opowiada nam przedstawiciel AMD Krsko.
Pojawiły się dwa nazwiska: Lukowski i Zeleznik. Pierwszy z nich to były już dyrektor Speedway Diamond Cup, który niedawno stracił pracę przy cyklu. Ta dwójka reprezentowała Nawrockiego w negocjacjach ze Słoweńcami. - Rozmawialiśmy tylko z Lukowskim i Zeleznikiem, bo oni mieli pełne upoważnienie od Nawrockiego. Ale Nawrocki był w pełni świadomy punktów w kontrakcie, w tym kwoty 16 tys. euro. Zresztą finalnie sam złożył podpis pod kontraktem. Jeśli oni okłamywali Nawrockiego, to już ich problem - opisuje.
- W mojej opinii Greg Lukowski to dobry facet, któremu bardzo zależało, by wszystko zagrało tak, jak należy. Ale z jakiegoś powodu to mu się nie udało. Z wypowiedzi Nawrockiego można wywnioskować, że Greg zawalił sprawę, co, moim zdaniem, nie jest prawdą - przekonuje członek zarządu słoweńskiego klubu.
Zgodnie z kontraktem zawartym między promotorem Speedway Diamond Cup a AMD Krsko, na konto Ireneusza Nawrockiego wpłynąłby cały dochód ze sprzedaży biletów i programów zawodów, 70 proc. pieniędzy od sponsorów (także od lokalnych darczyńców), a także cały przychód ze strefy VIP. Słoweńcy zaś, oprócz omawianych wcześniej 16 tys. euro, zarobiliby też 30. proc kwoty przekazanej od sponsorów.
- Na organizację takiego turnieju wydalibyśmy co najmniej 15 tysięcy euro. W sumie zatem, w najlepszym wypadku, na imprezie wyszlibyśmy nieznacznie ponad kreskę - wylicza nasz rozmówca. Słoweńcy, choć impreza nie doszła do skutku, i tak ponieśli już pewne koszty.
- Wydaliśmy 500 euro na wpisy do kalendarza FIM i AMZS (słoweńska federacja), a także na projekty plakatów i banerów reklamowych. Tych pieniędzy już nigdy nie odzyskamy. Trzeba też pamiętać, że kilka osób z klubu straciło mnóstwo czasu na dopinanie różnych spraw. Nie chcieliśmy dalej iść w koszty, póki nie zobaczymy pieniędzy od promotora na koncie - przyznaje.
Pytanie, dlaczego Nawrocki nie chciał przelać Słoweńcom 16 tys. euro, skoro takie pieniądze były ustalone w kontrakcie. - Moim zdaniem Nawrockiemu brakuje umiejętności organizacyjnych. Wygląda na to, że przedłużał sprawę, bo chciał zobaczyć, jak potoczą się turnieje we Francji i Szwecji. A w Motali, jak wiesz, zawody nie były udane. Kolejna rzecz - słoweński partner biznesowy Nawrockiego powiedział mi, że Nawrocki zaangażował się w inną, dużą inwestycję. Przez to teraz nie ma pieniędzy. Będzie je miał dopiero za jakiś czas - komentuje członek zarządu AMD Krsko.
***
Oddajmy głos Ireneuszowi Nawrockiemu. - Nigdzie nie mówiłem, że mam pretensje do Słoweńców, że chcieli mnie oszukać. Pretensje mogę mieć tylko i wyłącznie do moich ludzi. Jeśli mam swojego pracownika, a mam takich, którzy są u mnie po kilkanaście lat, to takim ludziom ufam - mówi nam właściciel Stali Rzeszów.
Konkretnie Nawrockiego do wiatru wystawił Greg Lukowski, były już dyrektor Speedway Diamond Cup. To w jego zakresie obowiązków było m.in. dogrywanie kontraktów z ośrodkami mogącymi zorganizować rundę cyklu.
- Niestety, na nim zawiodłem się na całej linii, straciłem przez niego mnóstwo pieniędzy. Gdybym wcześniej zobaczył tę umowę, w życiu bym się na nią nie zgodził. Być może Lukowski mi ją przysyłał, ale ja się tym nie zajmuję, tym bardziej, że nie znam języka angielskiego - komentuje Nawrocki, przekonując, że o punkcie w kontrakcie, który zobowiązywał go do zapłacenia 16 tys. euro, dowiedział się z dnia na dzień. Biznesmen argumentuje, że z powodów finansowych do skutku nie doszła też runda SDC w Gdańsku, bowiem nad morzem zażyczyli sobie od Nawrockiego 50 tys. zł.
- Widziałem, że są bilety w sprzedaży, więc powiedziałem Słoweńcom, że dam im pełnomocnictwo, by "ściągnęli" sobie te 16 tys. euro ze sprzedaży biletów. Usłyszałem "nie", i że oni chcą pieniądze do przodu - tłumaczy.
Co ciekawe, Nawrocki już wcześniej myślał o tym, by zrezygnować z organizacji turnieju w Krsko. Ostatecznie, po wielu namowach, zmienił zdanie. - Obiecano mi przyciągnięcie wielu kibiców, więc się zgodziłem - przyznaje.
Wróćmy jeszcze do sprawy zdjęcia z potwierdzeniem przelewu na kwotę czterech tysięcy euro, który do dziś nie dotarł na konto AMD Krsko. - Znaleźli się negocjatorzy, którzy pewnego wieczoru poinformowali mnie, że mogę zapłacić te 16 tys. euro w 2-3 ratach, tylko Słoweńcy jak najszybciej muszą dostać pierwszą ratę. Wieczorem puściłem przelew na cztery tysiące euro, a w ciągu dwóch godzin przeczytałem oświadczenie, że po posiedzeniu zarządu klub z Krsko odwołał zawody. Potraktowałem to jak próbę wyłudzenia i udało mi się cofnąć przelew. Akurat w mBanku, gdzie mam konto walutowe, jest tak, że w nocy można zatrzymać transakcję - wyjaśnia Nawrocki.
- Bardzo chciałem zorganizować ten turniej. Uruchomiłem swoich przyjaciół z Chorwacji i Słowenii. Panowie z Krsko mogą bardzo żałować, że zawody odwołali. Mieliśmy bardzo ambitny plan, by ludzi było więcej, niż na Grand Prix i tak by było. - dodaje biznesmen.