Rafał Sumowski, Michał Gałęzewski: Wygrałeś swój pierwszy wyścig. Później nie zdobyłeś już nawet jednego punktu. Co poszło nie tak?
Jonas Davidsson: W pierwszym biegu miałem bardzo dobry start. Miałem trochę szczęścia i udało się wygrać wyścig. Co się stało potem? Gdybym rzeczywiście wiedział, to pewnie bym odpowiedział na to pytanie. Niestety, kolejny gówniany występ z mojej strony.
W Szwecji, czy w Anglii notujesz znacznie lepsze wyniki. Słaba jazda w barwach Polonii to kwestia wynikająca z problemami ustawienia sprzętu na polskie tory?
- Jeżdżę na tych samych silnikach. Nie wiem czemu udaje się w Anglii i Szwecji a nie idzie w Polsce. Mój team ciężko pracuje, ale być może potrzeba zmian.
Nie jesteś jedynym zawodnikiem, który w różnych ligach prezentuje skrajną dyspozycję. Martin Vaculik dopiero co zaliczył fatalny występ w Szwecji. Dzisiaj wręcz fruwał po gdańskim torze…
- Dokładnie. Podobny problem w Polsce ma chociażby Fredrik Lindgren, który przed tygodniem zdobył zaledwie dwa punkty w Toruniu.
To dosyć specyficzne dla żużla prawda? To nie piłka nożna gdzie po zawodniku można spodziewać się podobnego poziomu bez względu na to, gdzie gra.
- Prawda (śmiech). Piłkarz gra w takich samych butach i jego forma tkwi w jego nogach. My żużlowcy mamy trudniej. Wystarczy, że schrzanisz start i masz już poważny problem. Jest wiele elementów, które składają się na wynik żużlowca. Muszą zagrać wszystkie naraz.
Może problem tkwi w zbyt dużej ilości startów? Jedni zawodnicy swoją słabą postawę tłumaczą zmęczeniem, podróżami i zbyt dużą ilością lig w których występują. Inni szukają dodatkowej jazdy. Jak to jest Jonas?
- Myślę, że to indywidualna sprawa. Żużel to ciężka praca, taki po prostu jest. Ja nie startuję w cyklu Grand Prix. Spokojnie wyrabiam się z jazdą w Polsce, Szwecji i Anglii. Wściekam się kiedy w piątek pokonuję w Anglii Leigh Adamsa i robię komplet punktów, a później przyjeżdżam tutaj i przywożę trzy punkty w całym spotkaniu.
Istna karuzela…
- Tak. Kiedy doświadczasz czegoś takiego, masz w głowie prawdziwy mętlik. Próbujesz zrozumieć co zrobiłeś nie tak, co trzeba zrobić i tak dalej, i tak dalej. Można zwariować. Trzeba jednak zacisnąć zęby i pracować jeszcze ciężej. Nie można panikować. Skoro wszystko działa jak powinno w Szwecji i w Anglii, to musi zaskoczyć również w Polsce.
Polonia najprawdopodobniej będzie walczyć o utrzymanie. Jak widzisz wasze szanse na utrzymanie w Ekstralidze?
- Myślę, że wszystko rozegra się pomiędzy Bydgoszczą, Gdańskiem i Wrocławiem. Musimy szukać punktów na swoim torze. Potrafimy wygrywać, co pokazaliśmy w pojedynku z Zieloną Górą. Nasi rywale w walce o utrzymanie również są silni na swoim torze. Zanosi się na walkę do samego końca.
O bonus w dwumeczu z Gdańskiem będzie ciężko. Przegraliście bardzo wysoko.
- Tak, ale polska liga jest bardzo wyrównana. Gdańsk pokonał nas dzisiaj bardzo wysoko, ale wcale nie jest powiedziane, że my nie możemy zrobić z nimi tego samego w Bydgoszczy. Trzeba jednak poczekać i zobaczyć jak pojedziemy w następnym spotkaniu. Porażka w Gdańsku nie może nas podłamać.