Prezes i właściciel Stali Rzeszów zrealizował swój nadrzędny cel, jakim był błyskawiczny awans na zaplecze PGE Ekstraligi. O ocenę pierwszego roku Ireneusza Nawrockiego w polskim żużlu zapytaliśmy Martę Półtorak, która przed laty pełniła tę samą funkcję w rzeszowskim klubie.
- Jeśli chodzi o wynik sportowy, to należy panu Nawrockiemu pogratulować, bo drużyna tak jak planował awansowała. Można jedynie pytać czy styl w jakim to osiągnięto był właściwy. Mam tu na myśli przede wszystkim finanse. Jeśli podczas ubiegania się o licencję na nowy sezon okaże się, że Stal rzeczywiście spłaciła wszystkich co do złotówki, to trzeba będzie temu przyklasnąć. Czasem docierają jedna do mnie niepokojące wieści, że nie do końca tak to musi wyglądać - mówi Półtorak.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że będąc na miejscu Nawrockiego, zupełnie inaczej zbudowałaby skład na 2. Ligę. Sam właściciel Stali chwali się wywiadzie, że w tym roku wpompował w żużel aż pięć milionów złotych. - Mam inne spojrzenie na ten sport i inaczej budowałabym zespół na 2. Ligę. Rozumiem jednak, że są różne wizje i ja i pan Nawrocki możemy patrzeć na wiele kwestii inaczej. Koniec końców liczy się skuteczność i osiągnięty cel. Jeśli faktycznie okaże się, że pan Nawrocki wszystkim zapłacił i wywiązał się ze wszystkich obietnic, to trzeba będzie temu przyklasnąć - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Jest sportowa złość. Frajersko przegraliśmy PGE Ekstraligę
Nie wszyscy są jednak przekonani co do tego, że Nawrocki zapłaci żużlowcom co do złotówki. Opinie, jakie spotyka się o nim w mieście, są zresztą niekiedy skrajne. - Jeśli chodzi o środowisko biznesowe w Rzeszowie, to w oczach wielu osób pan Nawrocki jest osobą niewiarygodną. Nie znaczy to jednak, że przeze mnie został skreślony. Wręcz przeciwnie, życzę mu dobrze, bo doceniam osoby, które chcą poświęcać swój czas, a także własne pieniądze, by inwestować w żużel. Ważne, by nie było w tym nierzetelności. Rozumiem bowiem to, że same chęci to za mało, a czasem po prostu nie wszystko wychodzi - mówi Półtorak.
Była prezes rzeszowskiej Stali ma tu na myśli rozgrywki Speedway Diamond Cup, które jej zdaniem okazały się niewypałem. Ostatecznie rozegrano trzy z pięciu turniejów, a zainteresowanie ze strony zawodników i kibiców było dużo mniejsze niż się spodziewano.
- Wchodząc w żużel na pewno na organizację takiej imprezy bym się nie zdecydowała. Zapowiedzi ze strony pana Nawrockiego były szumne. Mówił, że Diamond Cup przyćmi inne zawody międzynarodowe. Czy tak jednak było? Każdy z kibiców sam może odpowiedzieć sobie na to pytanie. Fakt, że widzieliśmy opustoszałe trybuny, słabą obsadę zawodników i odwoływane turnieje, na pewno nie pomógł podbudować wiarygodności pana Nawrockiego - stwierdza.
- Ja osobiście oceniam te rozgrywki w kategoriach porażki. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę skandal z organizacją zawodów w Krsko. Ze strony pana Nawrockiego padło wówczas wiele nieeleganckich i niepotrzebnych słów. Czasem ma wrażenie, że właściciel Stali nie przejmuje się tym, co mówią o nim ludzie, byle mówili - kwituje Marta Półtorak.