Fogo Unia jednak myśli o transferach. Będą zagraniczne wynalazki

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Fogo Unia - GA Unia. Brady Kurtz na prowadzeniu.
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Fogo Unia - GA Unia. Brady Kurtz na prowadzeniu.

Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii, powiedział, że kadra na sezon 2019 nie ulegnie zmianie. Działacze mistrza Polski będą jednak penetrowali rynek w poszukiwaniu zagranicznych zawodników. Chcą znaleźć nowego Brady'ego Kurtza.

W ekstraligowym składzie Fogo Unii zmian nie będzie. Prezes Piotr Rusiecki zapowiedział, że drużyna, która w tym roku zdobyła złoto, powalczy za rok o obronę tytułu. W Lesznie myślą jednak o przyszłości, więc będą szukać młodych, zdolnych obcokrajowców, którzy nie skończyli 20. roku życia. Ci zawodnicy mogliby zasilić drugoligowe rezerwy Unii.

- Wiek poszukiwanych przez nas zawodników ma znaczenie - mówi nam menedżer Fogo Unii Piotr Baron. - Chodzi nam o takich chłopaków, których będziemy mogli ukształtować, odcisnąć na nich swoje piętno. Po to mamy zresztą w Rawiczu rezerwy, żeby szukać. Tam możemy objeżdżać młodych, szykować ich powoli na Ekstraligę.

Fogo Unia chce chyba obniżyć i tak już niską średnią wieku drugiej drużyny. W tym roku startowało w niej kilku starszych zawodników. Jednak inwestowanie w braci Worall (obaj mają po 27 lat) ma raczej niewielki sens. Za rok mentorem zespołu nadal ma być 41-legenda klubu Damian Baliński, ale poza tym głównie ma jeździć młodzież. Oczywiście przy założeniu, że uda się tych utalentowanych cudzoziemców znaleźć.

Na razie jest tylko 19-letni Jaimon Lidsey, a to trochę za mało. Tym bardziej że skurczy się grupa polskich juniorów. Do Speed Car Motoru Lublin odejść ma Wiktor Trofimow jr. Jeśli tak się stanie, zostaną wówczas Kacper Pludra, Szymon Szlauderbach, Krzysztof Sadurski, ewentualnie Tymoteusz Picz. Z Balińskim i Lidseyem będzie sześciu ludzi, a to trochę za mało, zważywszy na fakt, że nie zawsze da się przesunąć kogoś z pierwszej drużyny na mecz ligowy. Dlatego miejsce dla młodych stranieri jak najbardziej jest.

Unia już w tej chwili jest uznaną marką, gdy idzie o szkolenie polskiej młodzieży. Gdyby tak jeszcze udało się to samo zrobić z zawodnikami zagranicznymi, to już byłaby pełnia szczęścia. Za kilka lat leszczynianie nie musieliby przepłacać za gwiazdy, wyrywając je innym, bo mieliby żużlowców wychowanych u siebie. Jednego już mają, bo przecież taki Brady Kurtz jest od początku inwestycją prezesa Rusieckiego. Rezerw w poprzednich latach nie było, więc Kurtz jeździł w Pile, a potem w Rybniku. Bazę i zaplecze cały czas miał jednak w Lesznie, u prezesa.

ZOBACZ WIDEO Smektała: Kolegów na torze nie ma, ale trzeba się szanować

Źródło artykułu: