Czy przepisy rozleniwiają polskich zawodników? Jadą słabo, a robotę i tak znajdą

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Paweł Przedpełski na pierwszym planie.
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Paweł Przedpełski na pierwszym planie.

Każdy klub musi mieć dwóch polskich seniorów w składzie. W PZM już słychać głosy, że przepis nie jest doskonały, bo powoduje, że krajowi zawodnicy, nawet po kiepskim sezonie, są rozchwytywani przez kluby.

W żużlowej centrali pojawiają się głosy, że regulaminowy przepis o dwóch krajowych seniorach w składzie można by poddać pod dyskusję. Wszystko dlatego, że obecna formuła sprawia, iż polscy zawodnicy, nawet po słabym sezonie, nie mają kłopotów ze znalezieniem pracy. Kluby się o nich zabijają. Podaje się przykład Pawła Przedpełskiego. Był niechciany w Get Well Toruń (choć po pewnym czasie i tam uznano, że warto go zatrzymać), ale w kolejce do niego od razu ustawiły się: forBET Włókniarz Częstochowa, Cash Broker Stal Gorzów, Speed Car Motor Lublin czy Falubaz Zielona Góra. W PZM mówią, że takie sytuacje mogą rozleniwiać zawodników, hamować ich rozwój. Po co się starać, skoro praca i tak się znajdzie. Takie argumenty też padają.

Oczywiście, to nie jest tak, że ktoś czepia się Przedpełskiego. Dziś on, jutro ktoś inny. Zresztą w tym okienku mamy jeszcze inny ciekawy przypadek. Grzegorz Zengota, po słabym sezonie, został skreślony w Falubazie. Wylądował jednak szybciutko w Motorze. W międzyczasie sondowała go Stal Rzeszów, ale tamtejsi działacze, słysząc, że w Lublinie oferują pół miliona za podpis i 6000 za punkt szybko spasowali. Trzeba uczciwie przyznać, że przykład Zengoty też jakoś specjalnie nie mobilizuje do ciężkiej pracy.

- Nie zmieniałbym jednak przepisów - mówi nam Sławomir Kryjom, ekspert nSport+. - Polscy seniorzy mają szesnaście miejsc pracy w Ekstralidze i niech tak zostanie. Fakt, że zawodnik po jednym, czy nawet dwóch słabszych sezonach wciąż może liczyć na wiele, ale w końcu ta brutalna weryfikacja przyjdzie. Nie ma żużlowca, który mógłby sobie pozwolić na kiepską postawę w dłuższym okresie, bo to nie przejdzie niezauważone. Inna sprawa, że zawodnicy sami potrafią podjąć męskie decyzje, widząc, że coś nie gra. Tobiasz Musielak po dwóch słabych sezonach zdecydował się na przenosiny do pierwszej ligi.

- Poza wszystkim zniesienie limitu polskich zawodników i uwolnienie rynku mogłoby nas za kilka lat dużo kosztować - komentuje Kryjom. - Dziś każdy z łatwością mógłby podpisać zagranicznego żużlowca, bo jest ich mnóstwo. Tyle że za jakiś czas szukalibyśmy ze świecą krajowych zawodników. Dobrze jest, jak jest. Pamiętajmy, że w Stali czy Unii są skupiska dobrych Polaków, więc stąd, siłą rzeczy, inni zabijają się o tych po przejściach - kończy Kryjom.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: