Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Po czterech sezonach w PGE Ekstralidze, wraca pan do Gdańska. Czy spodziewał się tego, że już teraz nastąpi ten moment?
Krystian Pieszczek, zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Te cztery lata, to był spory okres. Na pewno jestem zadowolony z tego, że będę mógł jeździć w zespole z Gdańska i cieszyć kibiców Wybrzeża. Liczę na to, że wspólnie osiągniemy cel, który sobie założymy.
Po niezłym sezonie w grudziądzkich barwach, ostatnie rozgrywki były dużo gorsze w pana wykonaniu. Czy to rok do zapomnienia?
Jak najbardziej tak. W pewnym momencie miałem bardzo mało jazdy. Jeszcze na początku sezonu utrzymywałem niezły poziom, na treningach spisywałem się dobrze, ale wszystko uciekło. Jak się nie jeździ, bardzo ciężko o progres.
Czy to też dowód na to, że w żużlu najistotniejsza jest chłodna głowa? To kolejna sytuacja, w której zawodnik po kilku słabszych meczach nie potrafi wyjść na powierzchnię.
Jest w tym trochę racji. U nas, dla zachowania odpowiedniej dyspozycji, najważniejsza jest regularność startów, a ja sam wychodzę z założenia, że optymalne są trzy turnieje w tygodniu. Wówczas zawodnik idzie do przodu. Będę dążył do tego, by właśnie tak było w przyszłym roku.
W zespole macie trzech zawodników nadgryzionych przez PGE Ekstraligę w ubiegłym sezonie. Czy mimo słabszego ubiegłego sezonu, możecie być siłą tego zespołu?
Każdy z zawodników ma coś do udowodnienia, przede wszystkim sobie, w głowie. Nie zawsze tak jest, że gdy idzie się ligę niżej, jest łatwiej i nie można tak myśleć, bo się przepadnie. W Nice 1.LŻ również ścigają się zawodnicy, będący na bardzo wysokim poziomie. Trzeba być skupionym w stu procentach na każdym wyścigu i nie można nikogo lekceważyć.
Wielu zawodników schodziło ligę niżej na rok i już do elity nie wracało. Nie ma u pana obaw, że będzie podobnie?
Według mnie, mimo wszystko nikomu to nie zaszkodziło. Najważniejsze jest to, by pozostać na odpowiednim poziomie. Jak ja będę prezentował równą, wysoką dyspozycję, to nie widzę przeszkód, by w przyszłości znów jeździć w PGE Ekstralidze.
W minionym sezonie idolami gdańskich trybun byli trzej Duńczycy. Dwaj z nich odchodzą, a ten klub szuka nowych zawodników przyciągających tłumy. Stać pana na to, by być jednym z nich?
Na pewno tak. Stać mnie na to i będziemy starać się godnie zastępować tych dwóch zawodników. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale jak tylko będziemy jeździć równo i pomagać sobie jako cała drużyna, jest to do osiągnięcia.
Ten tor jest dla pana z pewnością szansą na to, by móc na nim dominować i niezależnie od prezentowanej formy, był pan zawsze groźny w Gdańsku. Czy mecze domowe będą największą siłą Krystiana Pieszczka?
Co prawda jest powiedzenie, że w domu jest najtrudniej, ale ja sobie tego zbytnio nie wbijam do głowy. Właśnie na to liczę, że będę skuteczny również u siebie. Będę się starał, by jeździć jak najlepiej. Z Wybrzeżem nasze drogi się rozeszły po nieudanym roku dla Gdańska, dla mnie i dla kibiców. Musimy odbudować zaufanie i każdy potrzebuje czasu na to, by nabrać z powrotem pewności siebie oraz przekonania do własnych umiejętności. Wszystko jest do osiągnięcia.
Jak pan patrzył na gdański klub będąc na obczyźnie?
Mimo to, że nie jeździłem dla Wybrzeża, cały czas trzymałem za nie kciuki i mu kibicowałem. To mój macierzysty klub i liczę na to, że będziemy osiągać wysoki cel, który sobie założymy. Wyciągnąłem wnioski z niejeżdżenia w Gdańsku przez kilka lat. Teraz wszystko jest tu na wysokim poziomie i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby uniknąć takich sytuacji, jakie miały miejsce kilka lat temu.
Już w tym roku zbliżył się pan nieco do Gdańska, trenował pan na tym torze.
Tak było i cieszę się, że ponownie w Gdańsku zbudowano ciekawy, młody zespół. To duży plus i będzie nam łatwiej się zgrać. Każdy z nas zna siebie nawzajem, bo jeździmy na różnych torach, w różnych ligach. To będzie ciekawy sezon i duże wyzwanie dla nas. O tym na co nas stać, nie ma co się teraz wypowiadać, bo sezon sezonowi nierówny.
Czy będzie pan próbował jazdy za granicą w 2019 roku?
Na pewno będę jeździł w Szwecji. Już mam podpisany kontrakt z Indianerną Kumla. W niedalekiej przyszłości chcę podpisać kontrakty w Danii i być może w Anglii, ale jeszcze nic nie jest pewne. Ja już posmakowałem angielskiego żużla i to fajna szkoła. Fajnie wspominam te niedalekie czasy, bo są tam bardzo sympatyczni ludzie. Chciałbym tam jednak jeździć
W dzisiejszym żużlu każdy zawodnik to osobna instytucja, firma. Czy jako gdańszczaninowi, będzie panu łatwiej o lokalnych sponsorów?
Liczę po części na wsparcie tutejszego środowiska żużlowego i na zaangażowanie. Jestem przekonany, że mogę się odwdzięczyć i odjechać fajne zawody i biegi dla tego klubu. Zapraszam serdecznie wszystkich do współpracy.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów