Wniosek Stali Rzeszów do GKSŻ o zawieszenie licencji Nicklasa Porsinga jest już gotowy. Klub chce, żeby Duńczyk został surowo i przykładnie ukarany za kłamstwa i oczernianie Stali, bo działacze rzeszowskiej spółki żużlowej przekonują, że nie mają żadnych kontraktowych zaległości wobec zawodnika. Dodają też, że wszystkie zarzuty Duńczyka dotyczące klubu (chodziło o sprawy związane z finansami i organizacją), to stek bzdur i kłamstw.
Trudno przewidzieć, jak zachowa się żużlowa centrala po otrzymaniu pisma. Stal jest jednak zdeterminowana, żeby Porsing został ukarany. Działacze pierwszoligowca przekonują, że zaraz po przejęciu klubu przez Ireneusza Nawrockiego (jesienią 2017 roku) żużlowiec miał dostać blisko 40 tysięcy złotych zaległości, jakie miał wobec niego poprzedni zarząd. W trakcie bieżących rozgrywek Duńczyk miał zarobić blisko 100 tysięcy i te pieniądze również dostał. Stal na dowód pokazuje przelewy.
Nawrocki przy różnych okazjach podkreślał, że robił, co mógł, żeby Porsing dobrze czuł się w klubie. Właścicielowi, ale i też innym osobom pracującym w Stali nie podoba się to, jak zachował się Nicklas po rozstaniu z drużyną.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"
Ten Nawrocki to kombinator w stylu wczesnych lat '90. I jeszcze się obraża jak mu kibice wytykają "nieścisłości". Broń Panie Boże mieć takiego pracodawcę: "jut Czytaj całość