Maciej Grześkowiak dla SportoweFakty.pl: Nie poszukujemy następcy Leszka Tillingera

W ostatnich dniach natychmiastowej dymisji prezesa Leszka Tillingera żądali kibice zrzeszeni w Polonia Bydgoszcz Net Fans. Taką decyzję moż jednak podjąć jedynie zgromadzenie akcjonariuszy, wśród których najważniejszy głos należy do Urzędu Miasta.

Od kilku dni na naszych łamach informujemy o nerwowej atmosferze w bydgoskim klubie. Po sromotnej porażce w Gdańsku do dyspozycji zarządu oddał się nawet trener Zenon Plech. Niezadowoleni z sytuacji w Polonii są też kibice skupieni w Polonia Bydgoszcz Net Fans. Sympatycy zrzeszeni w fan clubie wystosowali ostatnio dwa listy otwarte, w których domagali się ustąpienia z pełnionej funkcji prezesa klubu Leszka Tillingera.

Tymczasem szefa spółki odwołać może również na przykład zgromadzenie akcjonariuszy. A tutaj decydujący głos należy do Urzędu Miasta. W styczniu prezydent Konstanty Dombrowicz wraz ze swoimi współpracownikami zdecydował się przejąć większość akcji bydgoskiego klubu. Dlatego o zdanie na temat całej sytuacji poprosiliśmy wiceprezydenta miasta Macieja Grześkowiaka. - Nie widzę w tym żadnego problemu. Przez moje ostatnie dwa lata działalności w Ratuszu przeżyłem podobnie sytuacje, w których niewielkie grupki niezadowolonych kibiców krytykowały wielu klubowych działaczy. Podobne zdarzenia mieliśmy na przykład rok temu w Centrostalu i Delekcie. To właśnie dzięki działalności prezesa Leszka Tillingera Polonia sześć miesięcy temu powróciła w szeregi najlepszych drużyn w kraju. Teraz również wierzę w to, że drużyna nie tylko utrzyma się w lidze, ale powalczy o coś więcej - przekonuje Grześkowiak w rozmowie ze SportoweFakty.pl

- Obecnie ta ekipa potrzebuje mocnego wsparcia. Zgadzam się tutaj ze słowami redaktora Borakiewicza, czyli wejdźmy na pokład i wiosłujmy do przodu. Nie jest to także najlepszy czas na jakieś spory, kłótnie i podjazdowe wojny. Jeśliby do takiego czegoś jednak doszło, to najlepiej niech stanie się to po zakończeniu sezonu. Zresztą klubowych władz nie ma na razie z czego rozliczyć. Dwa lub trzy przegrane spotkania to nie jest jeszcze żaden dramat. Czeka nas jeszcze runda rewanżowa, gdzie można zdobyć wiele punktów - twierdzi dalej Grześkowiak. Redakcji SportoweFakty.pl udało się jednak dowiedzieć, że Urząd Miasta szuka już jednak następcy Leszka Tillingera. Jednym z nich miałby być znany w żużlowym środowisku Janusz Borzeszkowski, który w przeszłości pomagał między innymi Piotrowi Protasiewiczowi oraz Krystianowi Klesze. Co na to Maciej Grześkowiak? - Od dwóch lat odpowiadam za sport zawodowy w mieście. Mogę z tego miejsca zapewnić, że nikogo nowego na to stanowisko nie poszukujemy - dodaje Grześkowiak.

Również sam Janusz Borzeszkowski zaprzecza temu, aby kontaktowali się z nim przedstawiciele władz miasta. - Takiego tematu i propozycji w ogóle nie było. Ja też sam nie jestem zainteresowany objęciem funkcji prezesa klubu - informuje Borzeszkowski.

W najbliższym czasie znaczących zmian w klubie nie należy się zatem spodziewać. Urzędnicy czekają na ostatecznie rozstrzygnięcia w lidze, a do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze sporo czasu. Może jednak tak się zdarzyć, że jesień nad Brdą będzie bardzo gorąca. - Musimy najpierw zaczekać na końcowy wynik. Wówczas będzie można się zastanowić nad ewentualnymi zmianami lub specjalnymi nagrodami. Zachęcam wszystkich sympatyków drużyny, aby wspólnie dopingowali zespół, a nie go ciągle tylko krytykowali - kończy Grześkowiak.

Źródło artykułu: