Jarosław Galewski: Za nami kolejny tydzień, w którym głośno jest o Ireneuszu Nawrockim, Stali Rzeszów i Diamond Cup. Przypadek
Kamil Hynek: Chyba już musimy się do tego przyzwyczaić. W sumie to dobrze, bo mamy martwy okres i będzie jakaś rozrywka na zimę. A tak poważnie, właściwie to już nie wiem czy śmiać się czy płakać. Pan Ireneusz przypomina mi trochę naszych polityków, którzy działają według zasady nikt Ci tyle nie da ile Stal Rzeszów obieca. Gdybym był kibicem klubu z Podkarpacia to już nie dawałbym rady połapać się w tym wszystkim. Tak narzekali na ostatnie niechlubne ponoć rządy Andrzeja Łabudzkiego, nadawali w końcówce na Martę Półtorak, ale chyba nie spodziewali się, że z każdym następnym właścicielem będzie coraz barwniej. Ja już zgłupiałem, jest jakiś punkt zaczepienia, który wlewał by w przypadku pana Nawrockiego nutkę optymizmu?
Galewski: Jeśli mam się doszukiwać pozytywów, to coś by się znalazło. Drużyna awansowała, a wielu było takich, którzy twierdzili, że nie dojedzie nawet do końca rozgrywek. Niektórzy zawodnicy chwalili się w mediach, że dostali diamenty. Dodawali, że Ireneusz Nawrocki to fajny człowiek. No i kontrakty na sezon 2019. Stali zaufali zawodnicy o dużych możliwościach. Z drugiej jednak strony liczba tych negatywnych wydarzeń nie napawa optymizmem...
Hynek: No i ja mam dalej obawy, czy dojedzie do finiszu, ale najbliższego sezonu. A jak Stal ukończy rozgrywki, to możliwe, że na casusie podobnym do tego, który przerabiała Wanda Kraków. Zakontraktować jak najwięcej zawodników i w razie kłopotów finansowych brać następnego, a potem kolejnego. W okresie transferowym dalej uzupełniać kadrę jakimiś mniej znanymi nazwiskami. Sprawdziłem i Stal ma piętnastu seniorów. Jest w czym wybierać. A potem i tak powiedzą, że musieli dawać się objeżdżać juniorom.
Galewski: Chciałbym wierzyć, że będzie inaczej. Zastanawia mnie jednak Diamond Cup. Sytuacja z nieszczęsnym samochodem to tylko jedno z dziwnych wydarzeń. Po co był ten cykl Ireneuszowi Nawrockiemu? Mam wrażenie, że z tego jest więcej problemów niż pożytku.
Hynek: Wydaje mi się, że pan Nawrocki nie do końca poznał realia panujące w żużlu. Chciał wejść z buta w to środowisko, bez przygotowania. Pokazać wszystkim, że jestem i będę się tu od pierwszego dnia rozpychał z całych sił łokciami. Ja nazywam takich ludzi wizjonerami.
Hynek: Chłopaki z One Sport zanim fajnie opakowali SEC czy Best Pairs przygotowywali się do tych przedsięwzięć, badali dogłębnie rynek itd. Nawrocki nie ma też przy sobie ludzi, którzy zjedli zęby na tej dyscyplinie. Swoją drogą ciekawe jak idzie Nawrockiemu walka o prawa do reprezentacji Polski, które tak szumnie zapowiadał. Inna sprawa jeszcze mnie nurtuje. Zawodnicy przecież nie są ślepi, rozmawiają ze sobą. Porsing dał upust emocjom w internecie, opieszałość Morrisa też nie była bez przyczyny.
Galewski: To właśnie mnie martwi. Nie chcę mówić, czy rację ma Porsing czy Stal, bo tego nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć. Tych negatywnych sygnałów jest jednak coraz więcej i to rodzi obawy. Nie mówimy przecież o jednej sytuacji. Ich liczba rośnie z bardzo szybkim tempie, a retoryka, że ktoś się uwziął na Rzeszów już mnie nie przekonuje.
Galewski: A z reprezentacją dajmy spokój. Myślę, że właściciel Stali ma teraz inne priorytety. Ten największy to zapłacenie rodzinie Tomasza Jędrzejaka. Sprawa z samochodem też powinna zostać szybko wyjaśniona. Dla dobra Stali i rzeszowskich kibiców. Przecież teraz powinniśmy rozmawiać o przeprowadzonych transferach, szansach drużyny...
Hynek: A wyobraź sobie teraz taką sytuację. Leży przed tobą oferta z Rzeszowa i nowego klubu w Krośnie. Ta ze Stali jest lepsza o tysiąc złotych. Rzeszów trochę kusi, bo jednak liga wyżej. Ale jednak czytasz media i widzisz co się dzieje. Co wybierasz?
Galewski: Myślę, że Krosno jest trochę kiepskim punktem odniesienia dla Rzeszowa. Wilki to jednak nowy klub, o którym niewiele jeszcze wiemy. Zauważ inną rzecz. Zawodnicy, którzy związali się ze Stalą, mieli oferty z innych ośrodków pierwszoligowych. A tam solidnych płatników nie brakuje. Nie chcę mówić, że na pewno zrobili źle, ale wychodzę z założenia, że nie zawsze należy wybierać teoretycznie większe pieniądze. Na miejscu Ernesta Kozy i Linusa Sundstroema wolałbym jeździć w Ostrowie, z którego obaj mieli propozycje. To jednak ich wybór. Czas pokaże, czy zrobili dobrze.
Hynek: Myślę, że oni powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że dokonali niefortunnego wyboru, który może odbić się czkawką. A nagadaliśmy się o sympatycznym panie Ireneuszu. Aż chyba zaraz wyciągnę Eurobusiness. Spróbuję wejść w jego buty. Tam też się fajnie płaciło dolarami, budowało domki, hotele...
Galewski: A ja mam mimo wszystko mam nadzieję, że po sezonie 2019 będziemy mówić o Stali tylko dobrze.
ZOBACZ WIDEO Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja.