[b]
Michał Mielnik, WP SportoweFakty: Gdy w ubiegłym roku dowiedział się pan o składzie, to pojawiła się myśl, że jest szansa awansować do PGE Ekstraligi?[/b]
Daniel Jeleniewski (zawodnik Orła Łódź, były kapitan Speed Car Motoru Lublin): Tak. Ja cały czas to podkreślałem, że ten skład jest bardzo dobry. Jak ktoś mówi, że ten awans jest zaskoczeniem, to mija się z prawdą, bo skład był na pewno na play-offy, ale także na finał. Wiadomo, że półfinały i finał rządzą się własnymi prawami i udało się.
W którym momencie uwierzyliście, że PGE Ekstraliga jest blisko?
Wiadomo, że początek ligi szedł bardzo dobrze. Wygraliśmy 11 spotkań z rzędu. Wtedy zaczęliśmy wierzyć, że jesteśmy naprawdę mocnym zespołem.
A czy po finale w Rybniku gdzieś ta myśl nie odleciała w dal?
Odleciała. Nie będę tego ukrywał. Myślę, że każdy kto powie szczerze, że był przekonany, że wygramy, to mija się z prawdą. Jak każdy z nas dawał czterdzieści procent szans to było maksimum, był promyk nadziei. Na szczęście się udało.
Za nami ciężki sezon, pełen wzlotów i upadków. Jaki to był rok dla Daniela Jeleniewskiego?
Myślę, że wzlotów i aż tak wielu upadków nie było w Lublinie. Jako drużynę nie można oceniać, że jakieś upadki były. Wiadomo, że jakieś problemy były, jak wpadka Oskara (Bobera dop.red.) czy moja kontuzja, jednak klub na tym za bardzo nie ucierpiał.
Jakby miał pan wskazać najlepszy moment tego sezonu, to co to byłoby i dlaczego?
Tak naprawdę to nie miałem jakiegoś najlepszego momentu w tym sezonie i chciałbym szybko o nim zapomnieć. Na początku z różnych przyczyn i dla mnie niejasnych sytuacji byłem odstawiany od składu. Później kontuzja się przydarzyła. Ten sezon nie miał dla mnie najlepszych momentów.
A najgorszy? Kontuzja na motocrossie?
Właśnie ta kontuzja dużo mi zabrała zdrowia psychicznego, bo wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku i się krystalizować, a jeden błąd na motocrossie i wszystko się zawaliło.
Skoro jesteśmy przy kwestiach zdrowotnych. Jak przebiega rehabilitacja i czy rozpoczął już pan przygotowania do sezonu?
Przygotowania do sezonu rozpocznę tak jak co roku, czyli na początku grudnia. Także nie będzie z tym problemu. Rehabilitacja tak naprawdę przebiega bardzo dobrze, bo noga nie sprawia mi już takich problemów. Wiadomo, że czasami coś odczuwam, coś się dzieje, ale mam na to jeszcze cztery miesiące, żeby to wszystko wzmocnić i nie będzie z tym problemu. Dochodzą do mnie słuchy, że jestem już inwalidą. Tak nie jest.
W tym sezonie wystąpił pan w zaledwie ośmiu spotkaniach i nie został sklasyfikowany. Jest lekkie rozczarowanie takim obrotem spraw?
Czuję rozczarowanie, że pojechałem tylko w ośmiu spotkaniach, w większości przez jakieś niejasne sytuacje. A to, że jestem niesklasyfikowany, to tak naprawdę nie ma większego znaczenia.
Po dwóch latach opuszcza pan Speed Car Motor Lublin. Jak oceni pan ten czas?
Na pewno bardzo fajnie. Bardzo dużo sukcesów, z roku na roku było wszystko coraz lepiej. Warto było tutaj wrócić.
Po siedmiu latach szykuje się powrót do Orła Łódź. Czym prezes Skrzydlewski pana przekonał?
Mówiłem to od początku. Chciałem w przyszłym sezonie jeździć w Orle Łódź. Byłem na to zdecydowany. Miałem kilka innych propozycji, ale dla mnie liczyła się tylko Łódź. Czuję, że mogę dużo wnieść do drużyny i chciałbym, aby tak było.
Podczas okienka transferowego Daniel Jeleniewski był łączony z wieloma klubami m.in. Kolejarzem Opole i Wilkami Krosno. Jest w tym cień prawdy?
Tak, jest. Jednak byłem zdecydowany na Łódź.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje