Żużlowiec z Australii kontraktowany był z myślą o tym, by najpierw rozjeździć się w Stainer Unii Kolejarzu Rawicz i tam ugruntować swoją pozycję, a następnie zasilić Fogo Unię Leszno. Nastolatek już w pierwszym sezonie pokazał, że jest bardzo utalentowany i obok Damiana Balińskiego był liderem drugoligowego zespołu. Pojawiło się pytanie, czy może nie powinien już w roku 2019 startować wśród najlepszych? Sam zawodnik jednak nie jest przekonany do takiego rozwiązania.
- Nie mam prawa narzekać na ten rok. Dobrze mi się jeździło, ale nie jestem pewien czy już nadaję się do PGE Ekstraligi. Dużo na ten temat powie początek następnego sezonu w moim wykonaniu. Oczywiście, chciałbym zdobywać punkty dla Fogo Unii. Jednocześnie z kolei fajnie mi się jeździ w Rawiczu. Zobaczymy, co pokażę na torze za kilka miesięcy - ostrożnie mówi Jaimon Lidsey. Widać, że młody żużlowiec ma poukładane w głowie i póki co "sodówka" mu nie grozi.
Dla Australijczyka tak długi rozbrat z domem i rodziną z pewnością był trudną sprawą. Zawodnik został otoczony opieką przez Piotra Rusieckiego i to u niego mieszkał. Jakie ma zatem wrażenia z pobytu w Polsce? - Bardzo mi się wasz kraj podoba. Liga jest naprawdę wymagająca, nawet druga. Przed sezonem nie wiedziałem, czego się spodziewać. Podszedłem więc do tego na luźno, bez zbędnych oczekiwań. Co bowiem innego miałem zrobić? To było właściwe podejście - zakończył z uśmiechem Jaimon Lidsey.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"