Za i przeciw Hynka. 60 tys. zł. kary dla Unii Leszno i 30 dla GKM-u to żart. Traktujmy 16-latków jednakowo

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak

GKSŻ, PGE Ekstraliga czy Komisja ds. Licencji sprawiają, że martwy okres pomiędzy sezonami nie musi być nudny. Postanowiliśmy odnieść się do paru tematów i wnieść kilka postulatów pod rozwagę.

ZA

Równym traktowaniem juniorów. Na wstępie chcę zaznaczyć, że są to moje subiektywne, z nikim nie konsultowane wywody i niekoniecznie ktoś musi się z nimi zgadzać. Najpierw chciałem poruszyć kwestie juniorów, którzy nie mogą startować w lidze, bo są "źle urodzeni". Taki przywilej zyskują zawodnicy kończący szesnasty rok życia. Wcześniej swoje umiejętności mogą prezentować wyłącznie w zawodach młodzieżowych. Szczęście mają więc ci obchodzący urodziny w przedziale od stycznia do kwietnia, no góra czerwca. Nie tracą bowiem całego sezonu. Ułomność regulaminu jest w tym przypadku aż nadto widoczna. Karze się w ten sposób Bogu ducha winnych "talenciaków".

Do refleksji i zmian skłaniają dwa przykłady z minionego sezonu. Zdunek Wybrzeże Gdańsk czekało na swojego wychowanka Karola Żupińskiego jak na zbawienie. Zielone światło od kalendarza otrzymał w czerwcu. Być może Grupa Azoty Unia Tarnów uniknęła by spadku z PGE Ekstraligi gdyby mogła skorzystać w kilku spotkaniach z Mateusza Cierniaka. Niestety syn Mirosława przyszedł na świat na początku października i swoją prawdziwą ligową karierę zacznie od siedemnastego roku życia. To niedorzeczność, bo rok w sporcie żużlowym to naprawdę bardzo wiele. Dlatego jestem zdecydowanie ZA tym, aby traktować wszystkich równo i "iść" rocznikowo. Jeżeli urodziłeś się 2003 roku to możesz być do dyspozycji od początku sezonu 2019. Proste? Proste. Jest przejrzyście i fair wobec wszystkich.

Nie tylko trzy okienka transferowe. Bardzo podoba mi się idea otwarcia więcej niż trzech okienek transferowych. W poprzednim sezonie oprócz tradycyjnego okresu transferowego przypadającego na pierwsze dwa tygodnie listopada, kluby mogły kontraktować dodatkowych zawodników jeszcze w trzech innych terminach. Od połowy maja, lipca i na początku września. To szansa dla zespołów, które nie trafiły z transferami i słabą wejdą w ligę. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to komfortowa sytuacja dla samych żużlowców. Będą siedzieć jak na tykającej bombie ze świadomością, że muszą odpalić od początku sezonu, bo zaraz otworzy się okno, w którym prezes sprowadzi mu rywala chętnego wygryźć go ze składu. Niestety nastały takie czasy, że na pierwszym miejscu stawia się wynik zespołu i jego dobro, a dopiero na drugim miejscu, to czy zawodnik punktuje na satysfakcjonującym poziomie. Do żużla wchodzą coraz większe pieniądze, a to one od dawna rządzą sportem na najwyższym poziomie. Stracisz kontakt z czołówką możesz się już nie podnieść.

Epoka romantyzmu w speedwayu dawno się skończyła. Zawodnicy muszą być świadomi tego, że zanim się oglądną wylądują na trybunach. To nie przestroga, a realna ocena sytuacji. Ale to też dobre rozwiązanie dla całej ligi. Po trzech, czterech przegranych meczach, jednym udanym ruchem, roszadą i wstrząsem w drużynie można wrócić do gry i sezon już w połowie nie musi być stracony. A im dłużej nikt nie będzie z tego powodu pewny play off, awansu, czy spadku tym lepiej.

PRZECIW

Karaniu Fogo Unii Leszno.
Przyznam się, że z wielkim zdziwieniem przeczytałem informację o karach finansowych za uchybienia w wyszkoleniu młodych adeptów jakie zafundowała klubom Komisja ds. Licencji. Największy szok wywołał fakt, że wezwanie do zapłaty otrzymała nawet Fogo Unia Leszno. Do siedziby klubu, który dostarcza nam w ostatnich latach gros medali w międzynarodowych zawodach młodzieżowych, a szkółka prowadzona przez trenera Romana Jankowskiego jest uznawana za wzór, wpłynął rachunek na kwotę 60 tys. zł. W minionych sezonach to właśnie leszczynianie mogą pochwalić się najlepszą parą młodzieżową w kraju.

O ironio najmniejszy "kwit" otrzymali tylko w Grudziądzu, a więc tam gdzie posiadali ostatnio najgorszych młodzieżowców w PGE Ekstralidze. Regulacja nie jest sama w sobie złym pomysłem, ale trzeba do niego podejść z głową inaczej będą wychodzić takie "kwiatki". Nie sztuką jest bowiem "produkować" młodzieżowców na masową skalę, z których potem niewielu potrafi przetrwać. Sztuką jest wyselekcjonować grupę, która w przyszłości będzie decydować o sile reprezentacji Polski na arenie międzynarodowej.

Boję się, że taki sposobem dojdzie w niedługim okresie do nienormalnych sytuacji. Jeden z drugim prezesem pójdzie do trenera szkółki i każe mu jak najszybszej przygotować młokosa do egzaminu, bo jest szansa, że dzięki temu zbije koszty i nie zapłaci np. 100 tys. a 20 tys. kary. Na końcu tego łańcucha będzie adept o którego aktualny poziom nikt nie zapyta. Masz ręce, nogi, potrafisz prowadzić motocykl? To jedź! Unii należy się medal lub nagroda za lata szkolenia, a nie kara!  Bartosz Smektała zdobył dla naszego kraju w ostatnich dwóch latach srebro i złoto IMŚJ. Prezes Byków Piotr Rusiecki powinien wysłać do centrali pismo z zapytaniem, czy może liczyć w związku z posiadaniem w swoich szeregach takiej perełki na jakąś zniżkę.

Produkowaniu juniorów na sztukę. Ten temat niejako łączy się z poprzednim. Rozmawiałem ostatnio z Krzysztofem Cegielskim. A ten skierował mnie do Marka Cieślaka i Rafała Dobruckiego, więc do szkoleniowców opiekujących się naszą odpowiednio - dorosłą i młodzieżową reprezentacją. Obaj uczestniczą praktycznie w każdym egzaminie na licencję "Ż". Ale i bez ich głosu wiadomo, że wnioski jakie płyną nie są optymistyczne. Poziom adeptów jest mizerny i woła o pomstę do nieba. Być może na komisji ciąży jakaś presja żeby ci zawodnicy zdawali. Pewnie wiąże się to też z rygorem posiadania w swoim składach odpowiedniej liczby wychowanków. Później dochodzi do sytuacji, że wypuszczamy na tor żużlowców nieprzygotowanych do jazdy.

GKSŻ powinien bardziej restrykcyjnie potraktować kolejne egzaminy i podnieść przyszłym żużlowcom poprzeczkę. Niech taki delikwent nie zda raz, drugi. Niech zagryzie zęby, popracuje mocniej, dostanie po tyłku. Zostaną tylko najwytrwalsi i charakterni. Będzie to z korzyścią nie tylko dla nich samych, ale również dla obserwujących. Panowie nie ilość tylko jakość! Niech zdanie egzaminu będzie sukcesem i zaszczytem, a nie przykrym obowiązkiem.

ZOBACZ WIDEO: Hołowczyc o Orlenie wspierającym Kubicę: To dobrze wydane pieniądze. Znak na bolidzie to coś dużego

Źródło artykułu: