Transfer Martina Vaculika z Cash Broker Stali Gorzów do Falubazu Zielona Góra to z pewnością jeden z najważniejszych ruchów w listopadowym okienku. Zielonogórzanie przekonują, że wcale nie było łatwo nakłonić Słowaka do przenosin. Dawali mu więcej kasy niż rywal zza miedzy, ale Vaculik powtarzał, że nie przyjdzie, bo w Stali jest mu dobrze. Ta wersja jest mocno na kontrze, do tego, co mówią w Gorzowie. Tam można bowiem usłyszeć, że Vaculik wciąż podbijał stawkę, a zanim odszedł do Falubazu, to próbował namówić kolegę z zespołu Krzysztofa Kasprzaka na kontrakt z Speed Car Motorem Lublin.
W Falubazie mieli w pewnym momencie ochotę, by wziąć swojego nowego zawodnika w obronę i zająć oficjalne stanowisko w sprawie zarzutów Stali, ale ostatecznie odpuścili. Mówią natomiast, że nie można nazywać "złotówą" żużlowca, który nie palił się do podpisania kontraktu w Zielonej Górze, choć był on korzystniejszy finansowo, niż ten w Stali. Vaculik miał się przekonać do Falubazu dopiero wówczas, gdy gorzowscy działacze zaczęli przeciągać sprawę. Martin spodziewał się, że postawienie kropki nad "i" nastąpi na uroczystej kolacji po sezonie. Jednak żadna z osób decyzyjnych w klubie nie podjęła tematu, choć warunki umowy były dawno ustalone. Po tym zdarzeniu przestał stać po stronie prezesa Stali Ireneusza Macieja Zmory. Wcześniej złego słowa nie dał na niego powiedzieć.
Brak decyzji po stronie Stali był na rękę Falubazowi, bo w pewnym momencie zielonogórzanie bali się, że zostaną z niczym, że transferowy plan nie wypali. Bo też Vaculik był od początku jedynką na liście życzeń. Prezes Adam Goliński znał zawodnika jeszcze ze startów w Wybrzeżu Gdańsk. Goliński jeździł tam na mecze, bo pomagał Adamowi Skórnickiemu (obecnie trener Falubazu, wtedy zawodnik Wybrzeża). 19-letni wówczas Vaculik przypadł mu do gustu na tyle mocno, że długo i cierpliwie walczył o jego transfer. Momentami był już bardzo zmęczony, ale nie tracił nadziei.
Nieoficjalnie wiemy, że na przenosinach Vaculika ze Stali do Falubazu miał skorzystać Kasprzak. Gorzowianie musieliby się mocno nagimnastykować, żeby zmieścić w budżecie na rok 2019 obie gwiazdy. Skoro Martin odpuścił, to Krzysztof dostał dobry kontrakt i na dokładkę odzyskał wszystkie zaległości.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje
Mówią, że towar wart jest tyle ile Czytaj całość