Mocny rezerwowy to dla wielu klubów z PGE Ekstraligi prawdziwy skarb. Podczas gdy słabo jedzie ktoś z podstawowego składu, taki żużlowiec może odwrócić losy meczu. Jack Holder jest niemal niezawodny i praktycznie zawsze potrafi dopasować się od pierwszego swojego biegu. - To nie jest łatwa sprawa, ale ja lubię wyzwania. Zresztą wystarczy spojrzeć, jak to wyglądało w sezonie 2018 - przypomina zawodnik. Ma rację, bowiem wielokrotnie z miejsca potrafił pojechać lepiej niż np. Paweł Przedpełski.
Ogólnie ekipa Get Well Toruń rozczarowała i nikt tego nie ukrywał. Brak awansu do fazy play-off to porażka klubu. - Fakt, było nam wszystkim źle z tym. Myślę jednak, że trochę sobie osłodziliśmy sytuację drugą częścią rozgrywek. To była naprawdę świetna robota, ale niestety za późno - tłumaczy żużlowiec. Należy jednak przypomnieć, że jego drużyna była bliska dokonania cudu i omal nie wygrała meczu we Wrocławiu. Gdyby zwyciężyła, wywalczyłaby awans do najlepszej czwórki.
Jak to możliwe, że drużyna zupełnie bezradna w niektórych meczach, nagle budzi się i zaczyna jechać jak z nut? - Bierze się to z tego, że na początku sezonu jest wszystkim najtrudniej. Nowe silniki, części motocykla. Potrzeba czasu, by to sprawdzić i wybrać najlepsze rzeczy. Może każdy z nas doszedł do tego zbyt późno? Pozostaje wierzyć, że za rok już takiej sytuacji nie będzie - zakończył Jack Holder.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje
1. Zielona Góra,
2. Leszno,
3. Wrocław
4. Toruń
5. Częstochowa
6. Gorzów
7. Grudziądz
8. Lublin.