Bartłomiej Ruta. Szprycą w twarz: Tylko kto to powie Pedersenowi?

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: żużlowcy Falubazu Zielona Góra
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: żużlowcy Falubazu Zielona Góra

Falubaz Zielona Góra uzbroił się po zęby, po tragicznym sezonie 2018. Tylko co z tego, jak zrobiono to bez głowy i perspektywicznego pomysłu? Zielonogórski dream-team to zespół bomba, z opóźnionym zapłonem.

"Szprycą w twarz" to cykl felietonów Bartłomiej Ruty, dziennikarza WPSportoweFakty.

***

Nie dalej, jak kilka dni temu przygotowałem dla czytelników zestawienie cen karnetów. Jasno z niego wynika, że aby zobaczyć wszystkie mecze sezonu zasadniczego 2019 kibic w Zielonej Górze musi zapłacić najwięcej. Najtańszy pakiet na mecze Falubazu kosztuje 279 złotych. Aktywność na giełdzie transferowej kosztuje, a na niej Lubuszanie tej jesieni zaszaleli.

Ściągnięcie Nicki Pedersena z Tarnowa oraz Martina Vaculika z Gorzowa to największe bomby transferowe PGE Ekstraligi. Niewiele mniejszą jest też pozyskanie utalentowanego Norberta Krakowiaka z Gniezna. Tylko że te transfery powinny zostać przeprowadzone na odwrót. Falubaz cierpi od kilku sezonów na brak młodzieżowców i mimo ogromnej kasy pompowanej w szkółkę to efekty są mizerne.

W Zielonej Górze już zdążyli zapomnieć, jaką moc dawał zespołowi Patryk Dudek, gdy mógł jeździć pod numerami 6-7. W międzyczasie Falubaz ściągnął Sebastiana Niedźwiedzia, którego talent rozmienił się na drobne. Alex Zgardziński nigdy nie pokazał nic więcej poza jednorazowymi peakami formy w poszczególnych wyścigach. Ostatnio do składu dobił się Mateusz Tonder, ale jak na razie również nie pokazuje nic szczególnego. Czy jeden Krakowiak będzie w stanie zastąpić któregoś z seniorów, jeśli ten będzie zawodził?

Zestawienie seniorów zostało zbudowane, tak aby pokazać całej Polsce: "Hej patrzcie! Takie mamy muskuły! O takie!" Ostatnio widzimy w żużlu właśnie taki trend. Przychodzi nowy prezes i pokazuje mięśnie, ściągając głośne nazwiska. Szkoda tylko, że te zielonogórskie muskuły już w dużej części są mocno podstarzałe.

Do dziś nie otrząsnąłem się z informacji, że zespół, który teoretycznie chce budować drużynę na lata (gdzieś w kuluarach usłyszałem, że celem jest DMP w 2020 roku), pozbywa się Grzegorza Zengoty, a zostawia w składzie Piotra Protasiewicza. Ten drugi zanotował fatalny jak dla niego sezon i mimo że go nie skreślam, to nie widzę wielu przesłanek, aby w kolejnym roku było lepiej. Całkiem inna wydaje się sytuacja tego pierwszego, ale na niego nie postawiono.

Protasiewicz ma ogromne ambicje. Trudno się temu dziwić, skoro mówimy o jedynym żużlowcu, który swego czasu dotrzymywał kroku Tomaszowi Gollobowi, ale takie same aspiracje ma Nicki Pedersen. Nie potrafię pojąć, jak można było Duńczyka wcisnąć do tego zestawienia gwiazd. On już w Lesznie pokazał, że wystawienie go wśród czterech równorzędnych liderów przynosi negatywne efekty. Pedersen musi być armatą, a reszta ma być tylko wsparciem. Ani Vaculik, ani Dudek, ani Protasiewicz na to nie będą chcieli pozwolić.

Adam Skórnicki za czasów pracy w Fogo Unii Leszno zasłynął z rządów, które kreowały doskonałą atmosferę w szatni. Tylko że tam nie miał do dyspozycji dwóch zawodników u progu emerytury, którzy za wszelką cenę będą chcieli pokazać, że oni jeszcze mogą. Kiedyś, gdy zdecydował się zmienić Pedersena w jednym z wyścigów, mikrofony NC+ wychwyciły hasło: "Tylko kto to powie Pedersenowi?" W nadchodzącym sezonie hasło może być aktualne, a jeśli sprawdzi się czarny scenariusz, to nazwisko Duńczyka może być wymieniane na Protasiewicza.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

Źródło artykułu: