W pierwszej lidze mamy dwa kluby, które nie otrzymały licencji. Stal Rzeszów i Orzeł Łódź mają czas na odwołanie do 13 grudnia. W obu przypadkach sytuacja jest trudna, ale większe problemy ma klub Ireneusza Nawrockiego, który musi uporządkować swoją sytuację finansową. Łodzianie żadnych zaległości nie mają. W ich przypadku chodzi o brak umowy na wynajem stadionu.
Sytuacja obu klubów martwi sponsora rozgrywek i telewizję. Nikt nie wyobraża sobie, żeby pierwsza liga miała ruszyć w niepełnym zestawieniu. Problem w tym, że w drugiej lidze nie widać klubów, które chciałyby wcześniejszego "awansu".
- Sportowo poradzić mogliby sobie pilanie i opolanie, ale widzę, że jedni i drudzy nie są do tego przekonani. Oba kluby mają raczej inne założenia - komentuje były prezes Włókniarza Częstochowa Marian Maślanka. - W przyszłym roku w pierwszej lidze wszyscy będą mocni. Poziom bardzo się wyrównał. Nie widzę w drugiej lidze kandydata, który mógłby zastąpić Stal i powalczyć spokojnie o utrzymanie. Taki awans w miejsce Stali Rzeszów dla większości mógłby okazać się później pocałunkiem śmierci. Nie wiem, czy droga na skróty do pierwszej ligi to dobry pomysł. Chyba lepiej wywalczyć awans na torze - zauważa z kolei były menedżer Unibaksu Toruń Sławomir Kryjom.
Jego zdaniem idealnym kandydatem do uzupełnienia pierwszej ligi byłaby w tej sytuacji Stainer Unia Kolejarz Rawicz. Dla rawiczan wynik sportowy nie jest przecież najważniejszy. Celem działalności klubu jest przede wszystkim rozwój zawodników, którzy w przyszłości mają startować w Fogo Unia Leszno. Władze polskiego żużla nie miałaby z kolei problemu z telewizją i sponsorem.
- Rawiczanie to rzeczywiście inna bajka. Mam jednak wątpliwości, czy dla tej młodzieży pierwsza liga nie byłaby zbyt głęboką wodą. Uważam, że oni powinni się objeżdżać w drugiej lidze - przekonuje Marian Maślanka. - A ja się z tym nie zgadzam - kontratakuje Kryjom.
- Dla Damiana Balińskiego, Szymona Szlauderbacha, Jaimona Lidsey'a pierwsza liga to wcale nie będą za wysokie progi. Formacja juniorska z Kacplem Pludrą czy Krzysztofem Sadurskim również nie odstawałaby od tego, co mają inne ekipy. Nie twierdzę, że rawiczanie by się utrzymali, ale w wielu meczach nie byliby bez szans. Trzeba podejść do tematu rozsądnie. Rawiczan by ewentualny spadek nie zabolał, bo im nie chodzi aż tak o wynik. Unia Leszno mogłaby sporo zyskać dzięki występom swoich młodych talentów na pierwszoligowych torach. Wielu z nich by sobie poradziło. A jeśli ktoś miałby problemy, to nauka zaprocentowałaby w przyszłości - wyjaśnia Kryjom.
Osobną kwestią jest ustalenie zasad, na których do pierwszej ligi mógłby trafić zespół z Rawicza. W ubiegłym sezonie Stainer Unia w niektórych meczach posiłkowała się żużlowcami z PGE Ekstraligi. - Nie widzę sensu, żeby otwierać rawiczanom dodatkowe furtki. Zawodnicy z PGE Ekstraligi nie są im potrzebni, bo wynik sportowy nie jest najważniejszy w tym projekcie - tłumaczy Kryjom.
- Pomysł może i jest ciekawy, ale chciałbym, żeby w grze pozostała Stal. Pan Nawrocki jest mocno kontrowersyjny, ale liczę, że ostatecznie spłaci wszystkie zobowiązania. To byłoby najlepsze dla ligi i rzeszowian. Odbudowywanie klubów jest znacznie trudniejsze od przerwania ich działalności. Przy wszystkich wątpliwościach, które sam mam, lepiej będzie pozwolić Stali na działanie. Warunkiem jest jednak spłacenie zaległości - podsumowuje Maślanka.
ZOBACZ WIDEO Ile żużlowcy wydają na opony?