Prośba Speedway Stali Rzeszów o rozłożenie na raty niewielkiej w sumie płatności za wynajem stadionu potwierdziła obawy urzędników dotyczące sytuacji finansowej żużlowego klubu. Jeśli ktoś nie ma 21 tysięcy złotych, to znaczy, że z kasą w klubie nie jest dobrze. W mieście oczywiście wszyscy, na czele z prezydentem, są tym zmartwieni (tak zapewnia nas rzecznik Maciej Chłodnicki), ale z drugiej strony bezradnie rozkładają ręce.
- Pismo z prośbą Stali o rozłożenie na raty płatności za stadion faktycznie mamy - mówi nam Chłodnicki, dając też do zrozumienia, że miasto w tej sprawie problemów nie będzie robiło. A dodatkowa pomoc? - To jest prywatna spółka i to nam wiąże ręce. Pan Nawrocki, wchodząc do klubu, spotkał się z prezydentem miasta, panowie parę razy ze sobą rozmawiali. Ostatnio o nic nie prosił, ale jak wspomniałem, mielibyśmy kłopot, żeby teraz coś zrobić. Można wesprzeć klub ze środków na promocję, ale to dopiero w przyszłym roku.
Rzecznik parę razy powtórzył, że prezydentowi rola biernego obserwatora kompletnie nie pasuje, ale publiczne pieniądze i prywatna spółka, to jest pewien pomocowy problem. Inna sprawa, że to, co dzieje się w Stali już powoli staje się kłopotem dla miasta. Przede wszystkim wizerunkowym, bo klub jest wizytówką Rzeszowa. Za chwilę może się zdarzyć, że kibice, jak już wyleją wszystkie żale pod adresem prezesa Ireneusza Nawrockiego, przeniosą swój gniew na prezydenta i urzędników, że nie pomogli.
Przypomnijmy, że Stal nie dostała licencji. Klub zapewnia jednak, że złoży odwołanie i liczy na to, że 19 grudnia otrzyma papier upoważniający do jazdy w Nice 1.LŻ. Ze związku w sprawie Stali docierają jednak przeróżne informacje. Działacze już rozmawiają z innymi klubami o zastąpieniu rzeszowskiej ekipy w pierwszej lidze.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Na PGE Narodowym najlepsza atmosfera i pełne trybuny