[b]
Doświadczenie i wiek:[/b]
Wiele lat startów w mistrzostwach świata i żadnego medalu na koncie. Po drodze przychylność BSI w postaci dzikiej karty, męczenie telewidzów swoją przeciętnością i w końcu wypadnięcie z cyklu. Tak wyglądał obraz Fredrika Lindgrena do 2015 roku. Szwed wrócił do elity po roku. Znów przytrafił się sezon bez fajerwerków i musiał liczyć na dziką kartę. Był jednak i jeden pozytyw. Podium na Friends Arenie, na silniku od Marcela Gerharda, które eksploatował w następnym roku startów. W 2017 roku zaprezentował się najlepiej w życiu. Gdyby nie kontuzja skończyłby w pierwszej piątce, a tak zajął ostatnie miejsce gwarantujące utrzymanie. Miniony sezon był przełomowy w jego karierze.
Pierwszy pełny sezon w Grand Prix: 2008
Wiek: 33 lata
Osiągnięcia w IMŚ: brąz (2018)
Zdaniem eksperta:
Krzysztof Mrozek (prezes ROW Rybnik): Zawodnik tej klasy chce jeździć na najwyższym poziomie, a Freddie to jest bardzo ambitny człowiek. Być może tak się wszystko poukładało, że wskoczył do czołówki dopiero teraz, choć mógł to zrobić parę lat wcześniej. To jest Ekstraliga, jeśli chodzi o żużlowców na świecie. Pamiętam go sprzed tej kontuzji i naszych rozmów kontraktowych i już wtedy miał cały cykl przygotowań rozpisany od A do Z. Odniosłem wrażenie, że jest bardzo profesjonalny i nie potrzebuje specjalnych bodźców, aby go mobilizować. Każda kontuzja w jakiś tam sposób hamuje zawodnika i mógłby być jeszcze wyżej, gdyby to się nie wydarzyło. Jeśli chodzi o jego atuty, to najmocniejszą stroną jest jazda na dystansie, ze startem bywa różnie. Psychicznie niczego mu nie brakuje i w wielu wyścigach wytrzymuje ciśnienie.
Najlepsza runda:
Rozpoczęcie rozgrywek ligowych w Polsce pokazało w jak fenomenalnej formie był Fredrik Lindgren. Przełożyło się to na starty w Grand Prix. W Warszawie i Pradze zdobył po szesnaście punktów. Wygrał w Pradze, a w Warszawie lepszy w finałowym wyścigu okazał się tylko Tai Woffinden. Występy na tych dwóch stadionach otworzyły mu drogę do życiowego sukcesu.
Najgorsza runda:
Tak naprawdę u Lindgrena wszystko wyglądało dobrze i z powodzeniem zmierzałby po srebrny medal, gdyby nie katastrofa w Gorzowie. Gdy w pięciu poprzednich rundach zdobywa się od siedmiu punktów wzwyż, a w kolejnej przywozi dwa, to nie da się utrzymać drugiej pozycji w klasyfikacji przejściowej. Notabene Zmarzlik nadgonił wtedy do Lindgrena aż szesnaście punktów! Szwed startem w Gorzowie zaprzepaścił sobie srebro.
Kluczowy moment:
Dla Fredrika Lindgrena tytuł był celem głównym, jednak gdy zaczął odjeżdżać mu Tai Woffinden, a potem przeskoczył go w klasyfikacji Bartosz Zmarzlik, trzeba było obronić medal, bo zakończenie roku poza podium, w którym się tak wspaniale jechało od początku, byłoby wielkim rozczarowaniem. Lindgren toczył walkę o trzecie miejsce z Maciejem Janowskim. Zważywszy, że Polak średnio czuje się na Motoarenie, udało się żużlowcowi ze Szwecji wykorzystać ten fakt i pozbawić go nadziei. Historyczny brąz wywalczył rzutem na taśmę.
Czynniki mające wpływ na formę:
Wielu pukało się w głowę, po co Włókniarzowi Częstochowa zawodnik po tak poważnej kontuzji. Działacze mieli jednak nosa, bo Lindgren po rehabilitacji, z nową energią jechał jak z nut i gromił rywali jak chciał. Inwestycje w sprzęt, współpraca z Flemmingiem Graversenem i odpowiedni plan przygotowań zaowocowały.
Sprzęt i team:
Jest to jeden z tych żużlowców, którego warsztat przeszedł spore zmiany, w porównaniu do lat poprzednich. Eksperymenty z GTR od Marcela Gerharda zdawały pozytywne efekty, a za tym poszły i wyniki. Jednak to nie są jednostki napędowe mogące na dłuższą metę rywalizować z GM. Toteż Lindgren powrócił do silników włoskiej konstrukcji, tuningowanych przez Graversena. Ze sprzętem było dobrze, ale zdarzały się słabsze momenty jak w Gorzowie, Horsens czy Cardiff, gdzie nie łapał się do półfinałów. Lindgren zwrócił też większą uwagę na przygotowania ogólnorozwojowe, a tym zajmuje się w jego teamie Carolina Jonasdotter.
Ulubione tory:
Lindgren w ostatnim czasie najlepiej czuje się w Warszawie, Malilli i Krsko. Poprzednie dwa sezony rozpoczynał z dobrymi wynikami. W stolicy naszego kraju sięgnął dwukrotnie po szesnaście "oczek". Widać, że magia dużego stadionu daje mu pozytywnego kopa, aby jechać na najlepszym poziomie. Zawody na Słowenii nie są widowiskowe, a ścigania w dosłownym tego słowa znaczeniu jest naprawdę niewiele. Jak widać Szwed ma swój sposób na tamtejszy owal. Przyzwoite wyniki osiągał też w Malilli, gdzie nawierzchnia i ścieżki tamtego toru mu odpowiadają.
Psychika:
Podobnie jak u większości Skandynawów u Lindgrena widać stonowanie i chłodne podejście do swoich obowiązków. Uśmiech na jego twarzy pojawia się niezwykle rzadko. Z jego startami bywa różnie, ale mając szybki sprzęt pod sobą ściga rywali niczym dzikie zwierzę. Z koncentracją i odpornością w kluczowych momentach nie ma problemu. Szwed nie wymięka i idzie na całość.
Ocena redakcji:
Jedenaście sezonów startów w Grand Prix to bardzo długi okres, aby zdobyć medal mistrzostw świata. Lindgren potrafił wygrywać i stawać na podium w pojedynczych turniejach. Jednak dopiero teraz było widać efekty intensywnych prac nad sobą. Nie było już przeciętności, ale momenty skutecznej, twardej i momentami na pograniczu faulu jazdy. Za 33-latkiem najlepszy sezon w karierze.
Prognoza na przyszłość:
Do momentu, kiedy sprzęt funkcjonował poprawnie, tak Lindgren liczył się w rywalizacji o tytuł. Walka o powrót do pełnej sprawności po ciężkiej kontuzji wyzwoliła w nim pokłady pozytywnej energii. Szwed zainwestował duże środki, aby spełnić swoje marzenie. Apetyt na kolejne sukcesy wzrósł, ale wydaje się, że Lindgren ma pewne wahania formy, mogące stanąć na drodze do złota albo srebra. Ostatnie otwarcia sezonu są w jego wykonaniu mocne, ale później jest pogubiony. Medal w 2019 roku i utrzymanie się na podium będzie dużym wyczynem w jego karierze.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji