Rzeszowski Titanic zatonął. Co teraz z Nice 1.LŻ? Złotego środka brak, a działać trzeba szybko

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Kamil Brzozowski, Bjarne Pedersen, Karol Baran
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Kamil Brzozowski, Bjarne Pedersen, Karol Baran

Stal Rzeszów nie otrzymała licencji. Na zajęcie miejsca klubu z Podkarpacia nie ma jednak chętnych. Dużo wskazuje na to, że Nice 1.LŻ w sezonie 2019 będzie liczyć siedem drużyn. Czy to korzystne rozwiązanie?

W czwartkowe popołudnie dokonał się pogrzeb . Klub niczym Titanic rozbił się o górę lodową, która przybrała postać prezydium PZM. Statek pod dowództwem kapitana  zatonął. W prawdziwej katastrofie ocalało około 730 osób, przy Hetmańskiej informacja z centrali sprawiła, że nie uchowa się nikt.

Wiadomość o nieprzyznaniu licencji Stali oznacza, że wszyscy zakontraktowani zawodnicy mogą zacząć sobie szukać nowych pracodawców. I nie ma znaczenia, że okres transferowy trwał od początku do połowy listopada. Wiemy również, że w tym momencie Nice 1.LŻ liczy siedem drużyn. Czy zaplecze PGE Ekstraligi pozostanie w takim kształcie? Na razie trudno wyrokować. W każdym razie na pewno trzeba działać szybko, ale racjonalnie.

Nie ulega wątpliwości, że zgaszenie światła w Rzeszowie może wywołać szereg komplikacji. Idąc z duchem regulaminu, w pierwszej kolejności, zaproszenie na występy w Nice 1.LŻ powinny otrzymać dwaj spadkowicze - odpowiednio Polonia Piła, a później Speedway Wanda Kraków. I faktycznie w PZM sondowano, czy kluby przejawiają chęć zajęcia miejsca po Stali.

Jakiś czas temu informowaliśmy o tym, że zarówno jedni jak i drudzy stanowczo odrzucają poza sportowy wariant powrotu do Nice 1.LŻ. Na tę chwilę nic się w tym aspekcie nie zmieniło i raczej nie ma widoków żeby miało zmienić. Z resztą, oba ośrodki mają aktualnie inne problemy na głowie. Zmagają się ze sporymi kłopotami natury finansowej, na dodatek ciąży na nich licencja nadzorowana. Zamiast porywać się z motyką na słońce, w Pile i Krakowie wolą skupić się na spłacie zaległości. Jeśli to nastąpi będzie można myśleć o sukcesach sportowych.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

Jedną z ostatnich desek ratunku na uzupełnienie składu ligi było wystosowanie oficjalnego zapytania do przedstawicieli Kolejarza Opole. Prezes Grzegorz Sawicki jako jedyny z grona drugoligowców przejawiał wstępne zainteresowanie przedwczesną promocją klasę wyżej. Później pewnie usiadł w fotelu, dokonał wstępnych analiz i przeliczeń, podszedł do sprawy na chłodno i doszedł do wniosku, że jego klub nie jest jeszcze gotowy na Nice 1.LŻ.

Z tym, że rozmowy toczyły się jeszcze zanim oficjalnie wyrzucono Stal Rzeszów z ligi. W PZM liczą, że skoro decyzja nabrała już mocy prawnej, ktoś z drugoligowców podejmie rękawicę i uzupełni skład drugiego poziomu rozgrywkowego. Ale nikt też nie będzie nikogo uszczęśliwiał na siłę. W tym układzie nie ma bowiem złotego środka.

Nieparzysta liczba drużyn i kadłubowa Nice 1.LŻ (jedna drużyna w kolejce będzie pauzować) uderza w wizerunek ligi. Trzeba też założyć, że w przypadku zdekompletowanej obsady, zostaniemy poniekąd obdarci z emocji związanych z walką o utrzymanie w Nice 1.LŻ. Prawdopodobnie nie byłoby bezpośredniego spadku, a jedynie baraż.

Z drugiej strony osiem ekip z jednym wyraźnym outsiderem też nie jawi się jako dobre wyjście. Składy jakie zbudowały drużyny w 2.LŻ w ogóle nie umywają się do tego jaki skompletowała Stal. Już każde pojedyncze zwycięstwo zespołu wprowadzonego instytucją zielonego stolika trzeba by uznać za spory sukces.

Nie może więc dziwić, że szefowie w klubach 2.LŻ tak sceptycznie podchodzą do pomysłu o łapaniu szansy "last minute". Ta droga jest fajna, ale tylko na krótką metę. Koszty utrzymania zespołu w Nice 1.LŻ są nieporównywanie większe. Poza tym nikt nie chce oglądać drużyny, która regularnie zbiera baty. Łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Nie ma wyników, nie ma publiki, a co za tym idzie wpływów z biletów i narażamy się na pusty stadion. Zdecydowanie korzystniej jest awansować w sportowej rywalizacji. Jak powiedział jeden z prezesów. Nie dość, że cieszymy oko naszych fanów zwycięstwami, mamy pełne trybuny, to czy muszę dodawać, że taki awans smakuje lepiej?

Źródło artykułu: