Spalona ziemia po Nawrockim. Nikt nie podzielił środowiska tak jak Vaculik (tak minął mi rok)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Martin Vaculik i Leon Madsen walczą o punkty
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Martin Vaculik i Leon Madsen walczą o punkty

Prezes Stali Rzeszów zostawił po sobie spaloną ziemię, na której trudno będzie budować. Pedersen zamiast emeryta, który wykorzysta Unię Tarnów, okazał się bohaterem, a Vaculik jak nikt inny podzielił środowisko. Tak minął mi rok 2018.

KOMENTARZ. Zacznijmy od PGE Ekstraligi. Wielkich niespodzianek nie było, a z emocjami bywało... różnie. Na plus elektryzująca walka o utrzymanie, która toczyła się do ostatniej kolejki. Przed startem rozgrywek nikt nie dawał najmniejszych szans Unii Tarnów. Beniaminek wprawdzie ostatecznie spadł, ale moim zdaniem i tak zasłużył na słowa uznania. Mimo braku spektakularnych wzmocnień do samego końca był w grze. Niech to będzie dobrą wróżbą dla Speed Car Motoru, choć osobiście uważam, że lublinian czeka jeszcze trudniejsze zadanie.

Imponująca była również walka awans do czwórki, którą wygrał forBET Włókniarz. W tym przypadku mieliśmy bitwę do ostatnich metrów. Lepszy scenariusz trudno było sobie wyobrazić. Centrymetry decydowały o tym, kto pojedzie o medale, a kto zakończy przedwcześnie rozgrywki.

Rundę zasadniczą należy zatem uznać za pasjonującą. Mam jednak wrażenie, że rozczarowała za to faza play-off, w której mocno z tonu spuścili częstochowianie. W samym finale emocji również było mniej niż się spodziewaliśmy. Srebrny medal to z pewnością sukces Cash Broker Stali, ale liczyłem, że gorzowianie mocniej postawią się ekipie Piotra Barona.

Ciekawie było również w pierwszej lidze. Papierowi faworyci z różnych względów zawiedli. Trudno jednak mówić, że awans Speed Car Motoru był niespodzianką. Pod każdym względem była to zdecydowanie najlepiej zbudowana drużyna na zapleczu PGE Ekstraligi. Wyrazisty lider, silna formacja seniorska i brak dziur w zestawieniu juniorskim. Zespół idealny. Niech inni biorą przykład, jak należy to robić.

Co do rywalizacji w Grand Prix, to mamy kolejny sukces. Wprawdzie liczyłem po cichu na złoty medal któregoś z Polaków, ale najważniejsze, że nasi reprezentanci ciągle są w czołówce. Jestem przekonany, że moment jednego z nich nadejdzie już wkrótce.
Pozostali reprezentanci Polski na arenie międzynarodowej również nie zawiedli.
Wzszystko byłoby idealnie, gdyby nie Speedway of Nations we Wrocławiu. Drużyna Marka Cieślaka pojechała poniżej oczekiwań, a na koniec mieliśmy jeszcze słynne zamieszanie z warningami. Na tym poziomie i w tak ważnej imprezie nie powinno było się to wydarzyć.

BOHATER. Nicki Pedersen. Przed startem sezonu niektórzy wysyłali go na emeryturę, nazywali kotem w worku lub snuli teorie, że Duńczyk skasuje pieniądze za podpis, a później nie będzie miał motywacji, żeby umierać za Tarnów. Były mistrz świata bardzo szybko zamknął usta swoim przeciwnikom. Przez długi czas dominował na torach PGE Ekstralgi. Unia mogła na niego liczyć, nawet kiedy nie był do końca sprawny. Ostatecznie zawiódł w decydującym o utrzymaniu spotkaniu, ale gdyby nie jego doskonała jazda, to beniaminek w Zielonej Górze jechałby już o nic. Szkoda tylko, że wycofał się z rywalizacji Grand Prix. Bez niego to nie będzie już to samo.

KONTROWERSJA. Wszystko to, co działo się w Rzeszowie i zakończyło się brakiem licencji na sezon 2019. Ireneusz Nawrocki zapewne odejdzie za chwilę ze Stali i zostawi po sobie spaloną ziemię. Żal tylko kibiców, którzy uwierzyli w jego nierealny projekt. Decyzja Zespołu ds. Licencji i Prezydium ZG PZM to jednak krok w dobrą stronę i nadzieja na lepsze jutro w polskim żużlu. W końcu ktoś uderzył pięścią w stół. Oby w kolejnych latach nie zabrakło konsekwencji.

AKCJA ROKU. Od razu na myśl przychodzi mi to, co zrobił Leon Madsen w spotkaniu forBET Włókniarz Częstochowa - MRGARDEN GKM Grudziądz. Duńczyk kapitalnym atakiem na ostatnich metrach uratował sezon swojej drużynie. Może nie był to najlepszy wyścig tego sezonu, ale ta jedna akcja ważyła zdecydowanie więcej niż wszystkie inne mijanki na torach PGE Ekstraligi.

CYTAT. - Kłamie, zmieniał ustalenia i chciał nam rozmontować skład - tak prezes Ireneusz Maciej Zmora skomentował odejście z klubu Martina Vaculika. Tego samego żużlowca, o którym gorzowianie mówili, że wprowadza świetną atmosferę w zespole. Trzeba przyznać, że ostatni okres transferowy w PGE Ekstralidze nie należał do szczególnie ciekawych, ale akurat przejście Słowaka do Zielonej Górze wzbudziło sporo emocji. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie żaden inny zawodnik nie podzielił tak środowiska.

LICZBA - 3. Trzeci rok z rzędu najskuteczniejszym zawodnikiem PGE Ekstraligi jest Bartosz Zmarzlik. W tym sezonie zawodnik Cash Broker Stali przechodził samego siebie. Rywalizację zakończył ze średnią biegopunktową 2,575. Tylko raz minął linię mety na ostatniej pozycji. Przez sześć lat nikt nie mógł pochwalić się takim osiągnięciem. W sezonie 2012 lepszy był tylko Nicki Pedersen, który wykręcił średnią 2,605.

ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba

Źródło artykułu: