Biegałem po Motoarenie i ścigałem się z mistrzem świata (tak minął mi rok)

Archiwum prywatne / Cezary Kozanecki / Na zdjęciu: Mateusz Kozanecki na torze w Rawiczu
Archiwum prywatne / Cezary Kozanecki / Na zdjęciu: Mateusz Kozanecki na torze w Rawiczu

Miniony rok dostarczył wielu wrażeń i ciekawych historii. W Ostrowie świętowaliśmy awans do Nice 1. LŻ, sporo dobrego wydarzyło się także w żużlu amatorskim, a bohaterem sezonu zdecydowanie został Dariusz Karwacki.

[b]

[/b]KOMENTARZ. Mijający rok był całkiem udany, ale jednocześnie nieco zwariowany. Po Grand Prix Grand Prix na PGE Narodowym, po zaledwie trzech godzinach snu, przyszło mi udać się w szaloną podróż do Poznania na egzamin z literatury romantyzmu. Dwa tygodnie później w praktycznie tym samym, właściwie rodzinnym składzie (w naszej wyjazdowej grupie są mój tata i brat mamy, a także nasi serdeczni przyjaciele), prosto z pracy, w równie szybkim tempie, pojechaliśmy do Liberca na zawody Kaczmarek Electric Speedway Cup. Jeszcze o 9 byliśmy pod Ostrowem, a już o 13 - przebrani w kevlary - czekaliśmy na próbę toru w Libercu.

Po raz pierwszy w życiu miałem okazję pojeździć (a nawet pobiegać z motocyklem! - filmik można zobaczyć na facebookowym profilu AKŻ Speedway Ostrów) na Motoarenie - świetne uczucie, choć trzeba przyznać, że ten tor jest wymagający. Zdobyłem także swoją pierwszą trójkę, kiedy na ostatnim łuku w Libercu udało mi się po wewnętrzenej minąć Wojtka Marciniaka, który imponował formą w tym sezonie (do zobaczenia na torze, Wojtek!). Oprócz tego spróbowałem gry... w curling i napisałem przynajmniej kilka tekstów, o których mogę powiedzieć, że jestem z nich zadowolony, nawiązałem nowe kontakty i rozpocząłem kilka interesujących projektów.

BOHATER. Dariusz KarwackiTa historia była już przeze mnie kilkukrotnie przytaczana, ale mój wybór nie mógł być inny. Dariusz Karwacki, znany w środowisku żużlowym jako "Kazek", nie przestaje bowiem zadziwiać. W poprzednim roku zdał egzamin na licencję w wieku 44 lat, choć od jego pierwszego podejścia minęły blisko trzy dekady! Później jego marzenia przerwał koszmarny wypadek w pracy, wskutek którego groziła mu nawet amputacja nogi. Po serii operacji i żmudnej oraz bolesnej rehabilitacji wrócił do sprawności szybciej niż ktokolwiek się tego spodziewał.

ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba

Co więcej, "Kazek" zapowiedział, że jeszcze w tym samym roku utrzyma licencję i przebiegnie maraton. I oba te cele zrealizował! Najpierw pomocną dłoń wyciągnął do niego Iveston PSŻ Poznań, zapraszając go na zawody "Poczuj speedway - nie dopalacze", a ja po cichu dodam, że małą cegiełkę do tego dołożył mój tata, Cezary, zapalony kibic i żużlowiec-amator. "Kazek" odjechał pięć biegów, a dwa tygodnie później ukończył maraton. Niezniszczalny człowiek! Teraz ciężko pracuje, aby zebrać fundusze na treningi i starty w sezonie 2019. Powodzenia.

KONTROWERSJA. To przykre, że każdego roku kontrowersyjnych sytuacji jest tak dużo, że wybranie jednej to spory dylemat. Szkoda, że przez niekompetentne osoby czy wizjonerów niemających większego pojęcia o żużlu, cierpią później zawodnicy i kibice. W ostatecznym rozrachunku to oni tracą najwięcej. To jednak pokazuje, że nie można zbyt łatwo obdarzać zaufaniem osób, co do których nie ma się stuprocentowej pewności.

Przykrym doświadczeniem było także obserwowanie sytuacji, jaka miała miejsce kilka godzin po śmierci Tomasza Jędrzejaka. Tym bardziej szkoda, że brał w tym udział jeden z dwóch "moich" ośrodków żużlowych. Wzajemne obrzucanie się kolejnymi oświadczeniami było zdecydowanie nie na miejscu w obliczu tamtych wydarzeń. Oczywiste jest, że śmierć wywołuje skrajne emocje. Wzajemne kłótnie co do terminu rozegrania meczu TŻ Ostrovii ze Stali Rzeszów było po prostu niepotrzebne i z pewnością nie pomogło w zaleczeniu ran po stracie zawodnika. Wierzę jednak, że ta sytuacja wiele nauczyła obie strony i drugi raz nie doszłoby do czegoś takiego.

AKCJA ROKU. Każdy wyścig jest na swój sposób wyjątkowy, nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy, kiedy czterech zawodników przy prędkości przekraczającej 100 km/h wejdą w pierwszy łuk. Biorąc pod uwagę, że na całym świecie rozgrywane są tysiące wyścigów, trudno wybrać ten jeden najciekawszy. W tym miejscu mogłyby się pojawić opisy biegów z najlepszej ligi świata czy cyklu Grand Prix. Zanim jednak przejdę do przedstawienia wybranych przeze mnie akcji, chciałbym pochwalić za efektowną jazdę dwóch kolegów z amatorskich torów - Mateusza Durkowiaka i Leszka Nowickiego - oglądanie waszej jazdy, zwłaszcza przeciwko sobie, to czysta przyjemność.

Tak się złożyło, że bohaterem obu wyścigów, które tu zaprezentuję, jest ten sam zawodnik - Chris Harris. Brytyjczyk w Polsce miał praktycznie jeden udany sezon - 2007 i zazwyczaj kojarzony jest jako ten na siłę wpychany do GP. Zupełnie inną pozycję ma w swojej ojczyźnie, gdzie po raz kolejny został bohaterem. W finale Elite League z 2010 roku wprawił wszystkich w osłupienie, kiedy uczestniczył w fatalnym wypadku, po kilku minutach wstał, pobiegł do parku maszyn i do końca dnia był niepokonany. Osiem lat później stoczył kapitalny bój z Jasonem Doylem, którego minął na ostatnich metrach, wprowadzając Poole Pirates do finału.

Kapitalnie pojechał także w czwartym biegu Grand Prix na długim torze w Eenrum. Po starcie znajdował się na ostatniej pozycji z dość dużą stratą do rywali. Na początku trzeciego okrążenia walczył już o drugie miejsce z Josefem Francem. W tym momencie wydawało się, że prowadzenie Jamesa Shanesa jest niezagrożone. Harris nie dał jednak za wygraną, odrobił około 50-60 metrów i na kresce minął swojego rodaka. Niesamowite!

CYTAT. Sporo szumu wywołało zdanie wypowiedziane na żywo przez Sebastiana Niedźwiedzia. Nie nadaje się do przytoczenia, ale trzeba przyznać, że te słowa w pewnym sensie mogły zaimponować. Zawodnik nie szukał wymówek w torze czy sprzęcie, ale otwarcie przyznał, że wina leżała po jego stronie.

Moim ulubionym cytatem z sezonu 2018 są jednak słowa wypowiedziane przez Kamila Brzozowskiego. "Żużel w każdej postaci mnie interesuje, a zawody amatorów podziwiam. Ile tam jest zapału i chęci! Nie jeden junior po licencji nie ma tyle ambicji co amatorzy. Podziwiam ich za odwagę i ciężką pracę." To było bardzo bardzo miłe i budujące. Dzięki Kamil za wszystkie wywiady, nawet wtedy, kiedy być może trudno było zdobyć się na rozmowę. A także za obecność wraz z Dawidem Kownackim na zawodach amatorskich w Ostrowie. Mamy nadzieję, że będziemy mogli cię jeszcze gościć.

LICZBA - 6. Tyle punktów tracił Bartosz Smektała przed ostatnią rundą IMŚJ do prowadzącego Maksyma Drabika. Wydawało się, że Smektała będzie piekielnie trudno zniwelować tę różnicę. W Pardubicach stało się jednak coś nieoczekiwanego. Bartek jeździł jak natchniony, wygrywał nawet z najbardziej niekorzystnego pola startowego i z każdym wyścigiem jego zwycięstwo stawało się coraz bardziej realne.

Bartosz Smektała wywalczył komplet 21 punktów, co już samo w sobie jest niesamowitym wyczynem. W klasyfikacji generalnej przeskoczył także Drabika i został mistrzem świata juniorów. A ja mogę się pochwalić, że ścigałem się z mistrzem świata. W 2012 roku stanęliśmy z Bartkiem do jednego wyścigu podczas Pikniku Żużlowego w Śremie. Dodam, że 14-letni wówczas szkółkowicz Unii Leszno, wygrał ze znaczącą przewagą.

W tym miejscu chciałbym również podziękować wszystkim tym, którzy wiele razy okazywali mi wsparcie - moim rodzicom, dziewczynie Ewie oraz niezastąpionemu teamowi - wujkowi Pawłowi, Jarkowi, Maciejowi, Grzegorzowi, Arturowi i Michałowi. A także moim fantastycznym przyjaciołom, którzy potrafili przejechać pół Polski, aby dopingować mnie podczas zawodów amatorskich w Toruniu, Ostrowie i Rawiczu. To było coś niesamowitego i naprawdę dodawało skrzydeł. Słowa podziękowania należą się także żużlowcom-amatorom, których spotkałem na swojej drodze.

Ponadto dziękuję moim redakcyjnym kolegom i koleżankom, którzy zawsze służą radą, a współpraca z Wami to czysta przyjemność. Dziękuję również Wam, Czytelnikom, bo przecież to dla Was powstają wszystkie teksty, dziękuję za wszystkie komentarze, ale również słowa krytyki, bo pozwalają one stale doskonalić mój dziennikarski warsztat. Przepraszam, jeżeli nie wszystkich wymieniłem z imienia, tym bardziej, że na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi, którym wiele zawdzięczam. Życzę Wam wszystkim pogodnych i wesołych Świąt, spędzonych w gronie najbliższych. Do zobaczenia w przyszłym roku na WP SF i żużlowych torach.

Źródło artykułu: