[b]
Doświadczenie i wiek:[/b]
Greg Hancock odjechał ponad 90 proc. wszystkich rund w historii SGP/IMŚ. Przy nim powodu do wstydu nie powinien mieć Nicki Pedersen, którego postać wpisała się w dzieje najważniejszych żużlowych mistrzostw. Z najlepszymi Duńczyk jeździł od 2001 roku, zaś dwa lata później zaskoczył wielu i wygrał pierwsze złoto. Lata 2007-2008 to jego dominacja na światowych torach. O czwarty tytuł walczył przez następne lata, a najbliższej był w 2012 roku, kiedy przegrał batalię z Chrisem Holderem. Ostatnie sezony to pasmo niepowodzeń i brak upragnionej czwartej wiktorii w IMŚ. Minione rozgrywki pokazały, że Grand Prix to nie liga, a Pedersen już nie ten sam co kiedyś.
Pierwszy pełny sezon w Grand Prix: 2001
Wiek: 41 lat
Osiągnięcia w IMŚ: złoto (2003, 2007, 2008), srebro (2012), brąz (2006, 2014, 2015)
Zdaniem eksperta:
Marta Półtorak (była prezes Stali Rzeszów): Wynik zaskakujący, tym bardziej, że w lidze błyszczał, ale wiemy jaki to jest sport. Niestety musi być ten pierwszy i ostatni. Nicki jest niezwykle ambitny i ten wynik na pewno nie satysfakcjonuje go. Lubi wygrywać i rywalizować, to indywidualista. Zawsze dobrze przygotowany, zorganizowany, z rozpisaną agendą jak wszystko ma funkcjonować. Przez lata mocno stawiał na swoją indywidualną karierę. Nicki nie przyzwyczaił nas, by przyjeżdżać czwarty, co na pewno było dla niego bolesne w tym roku.
Najlepsza runda:
Paradoksalnie 41-latek pojechał najlepsze zawody na torze, który nie podobał mu się tamtego dnia. Podczas rundy w szwedzkiej Malilli miał zastrzeżenia, co do stanu nawierzchni. Gdy organizatorzy uporali się z problemami, Pedersen wykazał się dużym cwaniactwem, bowiem przez cały turniej wygrał tylko dwa biegi, w tym najważniejszy w finale. Piętnaście punktów podreperowało jego kiepski dorobek w klasyfikacji generalnej.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"
Najgorsza runda:
Tylko dwa punkty. Nie w taki sposób powinno się rozpoczynać rywalizację w Grand Prix, jeśli marzy się o mistrzowskim tytule. PGE Narodowy od początku nie był jego ulubionym torem. Doświadczony żużlowiec czterokrotnie ścigał się na największym stadionie w Polsce i żadnego ze startów nie zaliczył do udanych.
Kluczowy moment:
Wygrywając w Malilli Pedersen odżył w cyklu i miał możliwość poprawić swoją kiepską pozycję w tabeli. Jednak Duńczyk nie sprostał zadaniu i w następnych turniejach na naturalnych torach był po prostu przeciętny. Balansował na granicy półfinału, a jego dorobki punktowe wynosiły od sześciu do ośmiu oczek. Końcówka sezonu miała być ważna z perspektywy pokazania się BSI, przed decyzją o przyznaniu dzikich kart. Jednak zawalił sprawę i nie przekonał organizatorów mistrzostw.
Sprzęt i team:
Wiele razy zmieniał mechaników i sprzęt. Silniki miał z najwyższej półki, bo od Ryszarda Kowalskiego. Współpracował z nim od pewnego czasu, co dawało mu kilkukrotnie dobre wyniki i medale na koniec sezonu. Inni jednak też zyskali jednostki napędowe od polskiego tunera. Pedersen od zawsze udowadniał swój profesjonalizm. Mógł być agresywny i impulsywny, ale osoby wokół niego były dla niego ważne. Zatrudniał osobistego trenera, a w jego teamie można widzieliśmy chociażby Marka Hućkę. Wszystkim opiekował się Helge Frimodt Pedersen, z którym pożegnał się wraz z wypadnięciem z cyklu.
Czynniki mające wpływ na formę:
W Polsce nikt go prawie nie chciał. Wszyscy bali się, jak poradzi sobie trzykrotny IMŚ po ciężkim urazie, który wykluczył go z jazdy w 2017 roku. Wybór Unii Tarnów okazał się znakomity. Pedersen znów poczuł się jak lider z prawdziwego zdarzenia. Niestety dla niego samego, forma z polskiej ligi nie przełożyła się na mistrzostwa świata. W cyklu Duńczyk nawet w połowie nie zaprezentował tego, co na torach w Polsce.
Ulubione tory:
Triumfował ł i stawał na podium na wielu obiektach. Z dumą może mówić o swoich startach w Pradze (trzy zwycięstwa). Rewelacyjnie czuł się w Bydgoszczy, gdzie miał najlepsze statystyki zaraz po Tomaszu Gollobie. W ostatnich sezonach dobrze mu się ścigało w Daugavpils oraz Malilli. Na szwedzkim torze wygrał jak do tej pory ostatnią rundę w karierze.
Psychika:
Najbarwniejsza postać w całym cyklu Grand Prix. Wrzaski, rzucanie przedmiotami, utarczki słowne, prowokacje i bójki z zawodnikami, to cały Nicki Pedersen. Praca, determinacja i skupienie w najważniejszych momentach były kiedyś jego mocną stroną. Potrafił być regularny i konsekwentny, a jednocześnie spiąć się na decydujący moment. Ostatnie lata nie były jednak najlepsze.
Ocena redakcji:
Z dużej chmury mały deszcz i to już nie pierwszy raz. Nicki Pedersen od kilku sezonów zapowiadał twardą walkę o zdobycie czwartego tytułu w karierze. Na próbach się skończyło. Forma z ligi polskiej nie zawsze jest odzwierciedleniem tej w Grand Prix i w przypadku Duńczyka potwierdziło się. Rewelacją w lidze polskiej jak i GP był Fredrik Lindgren, natomiast Pedersen przepadł w rywalizacji czołowych jeźdźców globu. Rozwiązania, które kiedyś się sprawdzały nie dają już tych samych efektów, co kiedyś.
Prognoza na przyszłość:
Nicki Pedersen ma nareszcie okazję, aby się wyluzować i znaleźć czas na inne zajęcia. Grand Prix pochłaniało mu dużo energii i czasu. Powracać do cyklu nie powinien. Spełnił się jako żużlowiec i rozmienianie dorobku na drobne jest w jego wypadku bezsensowne. Są zawodnicy bardziej zdesperowani i lepiej przygotowani do walki o tytuł. Ewentualny powrót wyrządziłby mu raczej więcej szkody, niż pożytku. Przed trzykrotnym mistrzem nowy rozdział w karierze. Niech pokazuje swoją moc w lidze polskiej i szwedzkiej, a longtrack świetnie wypełni mu lukę po GP.
A on wam pismaki pokazał środkowy palec :)