Po tym, jak Stal Rzeszów nie otrzymała licencji, kilkunastu jej zawodników otrzymało wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Najwięcej zainteresowania wzbudza sytuacja Grega Hancocka. Wielu ekspertów widziałoby Amerykanina w Speed Car Motorze Lublin. Beniaminek PGE Ekstraligi nie jest jednak zainteresowany doświadczonym żużlowcem.
Zdaniem Jana Krzystyniaka nikt nie powinien się dziwić, jeśli Hancock ostatecznie nie będzie występował w najlepszej lidze świata. - On ma z przodu głowy już koniec kariery, ale na pewno chciałby na zakończenie jeszcze coś wyciągnąć. Przecież poziom naszej ligi jest lepszy niż Grand Prix. Niemniej Hancockowi ciężko byłoby już rywalizować w PGE Ekstralidze. Zresztą cisza w tym temacie też jest pewnym znakiem - podkreśla były żużlowiec.
Nasz rozmówca podkreśla, że Amerykanin osiągnął praktycznie wszystko. Jest czterokrotnym mistrzem świata, nieraz zdobywał też Drużynowe Mistrzostwo Polski. To daje mu duży komfort w rozmowach z działaczami. - Wszyscy wiedzieliśmy, dlaczego Hancock podpisał kontrakt z drugoligową Stalą. Na pewno nie zrobił tego z miłości do Rzeszowa. Przychodzi jego zmierzch, chociaż generalnie na przykład w Grand Prix radzi sobie - kończy Krzystyniak.
Przypomnijmy, że w ubiegłym sezonie Greg Hancock był liderem Stali Rzeszów i najlepszym zawodnikiem 2. Ligi Żużlowej. Wystąpił w 12 meczach i notował średnią biegową na poziomie 2,596. Przed sezonem 2018 zapowiedział, że nie interesuje go jazda w PGE Ekstralidze ze względu na zbyt wiele zasad i zastrzeżeń regulaminowych.
ZOBACZ WIDEO Turniej "Gramy dla Tomka"
A redaktorzy którzy tak opisują czyjeś wypowiedzi podsycając i szukając tanic Czytaj całość