Wydawało się, że podpisując przed tym sezonem umowę z Orłem Łódź Piotr Pióro raz na zawsze uwolnił się od szarganej wszelakiej maści kłopotami Wandy Kraków. Nic bardziej mylnego. Prezes Paweł Sadzikowski robi wszystko, aby uprzykrzyć życie jemu jak i nowemu pracodawcy. Takie zachowanie i podejście do tematu mocno dziwi, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że młody żużlowiec nie otrzymywał z Wandy praktycznie żadnej pomocy, a na dodatek skończył mu się kontrakt i jest wolnym zawodnikiem. Mało tego, ośrodek z Krakowa nie przyłożył ręki do jego wyszkolenia. Chyba, że za takie uznamy wystawianie zawodnika w meczach.
Działacze Speedway Wandy Kraków od wielu lat zmagają się z olbrzymimi problemami finansowymi. Zaległości klubu wobec byłych zawodników są bardzo duże i sięgają nawet kilku sezonów. Teraz znaleźli w ich odczuciu świetny pomysł na podratowanie mocno nadszarpniętego budżetu. Pewne kroki zostały już nawet poczynione. Prezes Sadzikowski postanowił bowiem zażyczyć sobie ekwiwalentu za wyszkolenie Piotra Pióro. Strona krakowska utrzymuje, że regulamin jest w tym aspekcie na tyle niejasny, iż pieniądze im się należą i basta. Niewykluczone, że cała historia znajdzie swój finał w PZM.
Kwota 120 tys. zł (maksymalna jakiej można się domagać) za jaką Pióro miałby być oddany do Łodzi przyprawiłaby o zawrót głowy niejeden klub z PGE Ekstraligi, a mówimy przecież o przedstawicielu Nice 1.LŻ. Znając prezesa łodzian Witolda Skrzydlewskiego pewnie wspomniałby coś o szukaniu frajera. Nie ma wątpliwości, że takich pieniędzy nikt Wandzie nie zapłaci.
ZOBACZ WIDEO Maciej Wisławski o decyzji Jerzego Owsiaka: Dla mnie ta reakcja jest dziwna
Sytuacja jest o tyle dziwna i zastawiająca, że Wanda przed sezonem 2018 uiściła już podobną opłatę macierzystemu klubowi Pióro - Unii Tarnów. Właśnie w Tarnowie Pióro został wyszkolony i zdawał w barwach Jaskółek licencję. Na miejscu związał się kontraktem amatorskim, ale chciał odejść do Krakowa. Tam widział większą perspektywę na rozwój, a przede wszystkim szansę jazdy w lidze. Najpierw poszedł na wypożyczenie, a po jakimś czasie definitywnie go wykupiono.
Unia otrzymała ekwiwalent, ale był on najmniejszy z możliwych. Mówi się o sumie rzędu 30 tys. zł. Tak niska rekompensata wynikała z tego, że Pióro jako żużlowiec Unii Tarnów nie odjechał dla niej żadnego wyścigu.Teraz Wandzie marzy się nie tylko odzyskanie zainwestowanych środków, ale na dodatek jeszcze zarobienie na całej transakcji. Nie trzeba być wielkim matematykiem, aby oszacować na piechotę, że przebitka jest czterokrotna.
Pomijając już fakt, że żądania szefów Wandy są bezpodstawne, nie zrobili oni nic, by zawodnik czuł się u nich komfortowo. Żużlowcy są jeżdżącymi firmami. Mają pozakładane działalności gospodarcze, płacą wynagrodzenie mechanikom, opłacają składki. Pióro musiał się w Krakowie utrzymywać sam.
W trudnych chwilach największe oparcie uzyskał ze strony Ernesta Kozy. W sezonie 2017 Pióro dysponował tylko jednym motocyklem. Drugiego użyczał mu Koza. Rok później wcale nie było lepiej, lecz Koza nie zostawił kumpla w potrzebie. Złożył z myślą o 20-latku kolejny kompletny motocykl. Klub obiecał, że kupi go dla Pióro na własność, tak ażeby jego park maszyn był lepiej wyposażony. Krakowianie sprzęt wzięli, ale pieniędzy Koza nie ujrzał do teraz.