10 Years challenge: Od Półtorak do Nawrockiego. Jak w dekadę zniszczyć żużel

Newspix / Fotonews / Na zdjęciu: Marcin Janik, Ireneusz Nawrocki na prezentacji Stali Rzeszów.
Newspix / Fotonews / Na zdjęciu: Marcin Janik, Ireneusz Nawrocki na prezentacji Stali Rzeszów.

Przykład Stali Rzeszów pokazuje jak wiele może zmienić się w żużlu na przestrzeni dekady. "Żurawie" przeszły w tym czasie drogę od solidnie zarządzanego klubu do ośrodka pozbawionego licencji na starty w lidze.

Mimo wsparcia finansowego Marty Półtorak, przełom lat 2008 i 2009 nie był zbyt udany dla Stali Rzeszów. Zespół zaliczył dość niespodziewany spadek z Ekstraligi wskutek przegranych barażów z gdańskim Wybrzeżem.

Już wtedy "Żurawie" znalazły się na zakręcie, bo początkowo Półtorak zapowiadała odejście z klubu i wycofanie się ze sponsoringu. Stało się jednak inaczej, ale okres niepewności wpłynął na opóźnienie w budowie składu. Ten nie gwarantował natychmiastowego powrotu na ekstraligowe tory.

2009 - miejscowi chłopcy plus Mikael Max

Nawet jeśli rzeszowianie w roku 2009 nie wywalczyli awansu do Ekstraligi, to kibice Stali z radością przychodzili na stadion. Działacze zbudowali bowiem skład oparty na wychowankach, co już wtedy bywało rzadkością. Plastron z żurawiem zakładali m. in. Maciej Kuciapa, Dawid Stachyra, Paweł Miesiąc i Dawid Lampart, który wyrastał na czołowego lidera w Polsce.

Klasą samą dla siebie był Mikael Max, którego jeszcze przed startem sezonu niektórzy wysyłali na sportową emeryturę. Podczas gdy drużyna miała problemy na wyjazdach i twardych torach, on sam świetnie radził sobie w każdych warunkach. Najlepszym dowodem na to jest średnia biegowa na poziomie 2,129.

Sezon 2009 był o tyle ważny dla rzeszowian, że stworzył podwaliny pod drużynę, która rok później rozniosła w pył I-ligowych rywali. Wzmocniona Chrisem Harrisem, Lee Richardsonem czy Rafałem Okoniewskim nie dała konkurencji żadnych szans.

2019 - tęsknota za Półtorak

Po dekadzie spore grono kibiców zrobiłoby wiele, aby Półtorak wróciła do klubu. Pani prezes miała swoje wady, bywała ekscentryczna i mimo wyłożonych ogromnych środków nie osiągnęła wielkich sukcesów, ale była gwarantem żużla na dość dobrym poziomie.

Bo jakie są obecnie realia speedwaya w stolicy Podkarpacia? Żadne. W najbliższych miesiącach na stadionie przy ul. Hetmańskiej najprawdopodobniej nie zobaczymy ligowego ścigania. To efekt działań Ireneusza Nawrockiego, który w dwanaście miesięcy położył finansowo Stal na łopatki.

To, co łączy Półtorak i Nawrockiego to odważne wizje i wydawanie zawrotnych sum na żużlowców. Za rządów pani prezes w Rzeszowie jeździli Jason Crump czy Nicki Pedersen, będąc wtedy najlepiej opłacanymi gwiazdami ligi. Nawrocki nie bał się sięgnąć po Grega Hancocka, choć jego klub przystępował do rywalizacji na najniższym szczeblu rozgrywek.

Być może to był właśnie główny grzech Nawrockiego, który pogrzebał jego i klub z Rzeszowa. Prezes nie wyciągnął wniosków z błędów popełnionych przez poprzedników. Wręcz przeciwnie, powtórzył je na jeszcze większą skalę. Najmocniej ucierpieli na tym kibice. Zostaje mieć nadzieję, że żużel w Rzeszowie nie umrze na dobre i za kolejną dekadę takie zestawienie będzie bardziej optymistyczne dla Stali.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia

Źródło artykułu: