PRZESZŁOŚĆ. Jeden z najwybitniejszych wychowanków Włókniarza Częstochowa. Zresztą już przy okazji cyklu "Żużlowa mapa Polski" pisaliśmy, że jest jedną z legend tego klubu. W swojej kolekcji posiada wiele medali, w tym te o światowy czempionat (w drużynie). Indywidualnie trzykrotnie uczestniczył w finałach mistrzostw świata. Był skuteczny w lidze i czołową postacią Lwów. Całą karierę jako zawodnik spędził w swoim macierzystym klubie. Wydaje się, że niegdyś było to normą, ale i tak również za to cieszy się dodatkowym uznaniem u częstochowskich kibiców, bo lata 80. były chudymi dla biało-zielonych.
SUKCESY. Półkę z medalami i pucharami na dobre zaczął zapełniać jako szkoleniowiec. Uderzył z grubej rury, bo w 1996 roku, w trzecim sezonie pracy jako trener sięgnął od razu po Drużynowe Mistrzostwo Polski. Swoją drogą była to sensacja, bo jego Włókniarz skazywany był wtedy na spadek z ligi. Również w tamtym roku krajowym mistrzem został indywidualnie Sławomir Drabik.
Chyba sam Marek Cieślak zgodzi się, że późniejszy sezon może odhaczyć jako ten najbardziej wstydliwy w jego trenerskiej karierze, bowiem jego zespół, czyli aktualny mistrz kraju, spadł do drugiej ligi i to dopiero był szok. Po blamażu rozstał się z Włókniarzem i ruszył w Polskę. W Rzeszowie z Van Pur Stalą wywalczył brąz, zaś w Pile wicemistrzostwo kraju. Worek z sukcesami rozwiązał we Wrocławiu, gdzie z tamtejszym Atlasem, a obecnie Spartą, świętował 5 medali DMP, w tym ten najcenniejszy (2006 rok). Do tego w swoim dorobku ma miejsca na podium z drużynami z Zielonej Góry i Tarnowa.
Czytaj także: Mariusz Staszewski. Skromny i na dorobku. Ma smykałkę do tego fachu (analiza menadżerów)
Marek Cieślak może pochwalić się nie tylko licznymi osiągnięciami jako trener drużyn ligowych, ale także, a może przede wszystkim, jako selekcjoner kadry narodowej. Siedmiokrotnie doprowadzał naszą reprezentację do Drużynowego Pucharu Świata, a więc nieformalnych mistrzostw świata na żużlu. Za sukcesy na płaszczyźnie szkoleniowej został uhonorowany państwowymi odznaczeniami. W 2007 roku otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju polskiego sportu żużlowego, natomiast w 2010 przyznany został mu Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju sportu żużlowego w Polsce i osiągnięcia w pracy szkoleniowej oraz trenerskiej.
ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły
PRZYGOTOWANIE TORU. Przeciwnicy Marka Cieślaka, a tych ma wbrew pozorom niemało, gdy tylko mają okazję przypominają wypowiedź trenera sprzed ponad 20 lat, kiedy to stanowczo mówił, że tor ma być przygotowany tak, aby sprzyjał gospodarzom. Cieślak tymi słowami nie odkrył Ameryki, bo przecież po dziś dzień jest tak, że miejscowi chcą, aby nawierzchnia była ich atutem, ale i tak od malkontentów obrywa mu się za to po uszach. To było przy okazji finału IMP w 1997 roku. O kantowaniu mówił wtedy Władysław Gollob, Cieślak się bronił i mieliśmy słowo przeciwko słowu. Tym niemniej, trener Włókniarza dorobił się przydomku "Polewaczkowy", co miało sugerować, że przygotowywane przez niego owale były wyjątkowo grząskie, a co za tym idzie, niebezpieczne.
Prawda jest jednak taka, że Cieślak zawsze myślał nad atutami swoich zawodników i starał się je maksymalnie wykorzystywać. Dla przykładu, we wspomnianym złotym dla Lwów sezonie 1996, skutecznie na torze w Częstochowie można było jeździć po szerokiej i przy krawężniku, bo po zewnętrznej uwielbiali szaleć Joe Screen i Sławomir Drabik, zaś jazda "po małej" to był konik Janusza Stachyry. Oczywiście, błąd w sztuce zawsze się przytrafi, jak wtedy, gdy uwagi miał Piotr Protasiewicz za czasów prowadzenia przez Cieślaka Falubazu.
Od kilku lat mecze w Częstochowie są bardzo chętnie oglądane, bo jak nigdzie indziej nasycimy się tam fantastycznymi widowiskami. Powrót Marka Cieślaka w rodzinne strony tego nie zmienił. Drużyna była tak pewna swego, powtarzalności nawierzchni, że nikt z seniorów nawet nie chciał wyjeżdżać na jej próbę. Dodajmy, że biało-zieloni w poprzednim sezonie przegrali u siebie tylko jeden mecz, półfinał PGE Ekstraligi z gorzowską Stalą. Pamiętać jednak należy o okolicznościach - w trakcie spotkania kontuzjowany został Matej Zagar, zaś nie w pełni sił był Fredrik Lindgren.
Zobacz również: forBET Włókniarz Częstochowa powalczy o medal. Na mistrzostwo nie ma co liczyć (Nasz Typ)
TAKTYKA I ROZGRYWANIE MECZU. Ma nosa podczas prowadzenia drużyny w trakcie spotkania, a czasami sprzyja mu szczęście. Wykonuje jednak racjonalne i przemyślane ruchy, a nie zasadzie "a może się uda". Gdy fenomenalne spotkanie przeciwko gorzowianom jechał Michał Gruchalski, nie wahał się użyć go pięciokrotnie. Nadarza się okazja do rezerwy taktycznej? Marek Cieślak nie zawaha się jej użyć. Ponadto nie da sobie wejść zawodnikom na głowę. Zresztą, oni darzą go wielkim szacunkiem i z uwagą słuchają jego wskazówek.
DODATKOWE ATUTY. I to właśnie jest kolejna zaleta trenera Cieślaka. Przez swoje osiągnięcia i podejście do zawodników, ci lgną się, aby móc być pod jego opieką. Między innymi przez postać szkoleniowca, we Włókniarzu są dzisiaj Jakub Miśkowiak czy Bartłomiej Kowalski, choć zabiegały o nich inne, bogatsze ekstraligowe kluby. Jason Crump, trzykrotny mistrz świata, wielokrotnie chwalił sobie współpracę z Markiem Cieślakiem. Nazywał go najlepszym trenerem na świecie.
Inna sprawa to cięty język trenera, ale to przynosi mu plusy i minusy. Miał odwagę wskazać, że nie podoba mu się sposób przygotowania toru w Gorzowie, czym narobił sobie w tym mieście wrogów, ale przecież walczył o dobro swojej drużyny. Z drugiej strony, po ostatnim meczu w Częstochowie palnął przed kamerą, że nie dogaduje się z zarządem Włókniarza czym wywołał lawinę spekulacji. Ostatecznie wszystko się wyjaśniło, ale medialny cyrk był zbędny. Zresztą nie był to pierwszy raz, gdy mówiło się o nieporozumieniu trenera ze swoim pracodawcą. Pamiętamy przecież sytuację z Ostrowa i "aferę alkoholową".