Grzegorz Zengota: Wiadomość o Łagucie tchnęła w drużynę wiarę. Czekamy na niego (wywiad)

YouTube / MotorTV / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota w barwach Speed Car Motoru Lublin.
YouTube / MotorTV / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota w barwach Speed Car Motoru Lublin.

- Naszym celem jest utrzymanie w PGE Ekstralidze, a pojawienie się Grigorija Łaguty może nam pomóc go zrealizować. Czekamy na Griszę - mówi Grzegorz Zengota. Nowy zawodnik beniaminka nie kryje, że w Motorze czeka go spore wyzwanie.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Coraz bliżej nowy sezon, który w nowym klubie będzie dla pana pewnie sporym wyzwaniem?

Grzegorz Zengota, żużlowiec Speed Car Motor Lublin: Na pewno. Wyzwanie jest dosyć spore zarówno dla mnie jak i dla mojego nowego klubu. Motor Lublin wrócił po 23 latach do elity. Miło byłoby zachować ją na dłużej niż tylko na rok.

[b]

Większość osób, kibiców, dziennikarzy czy ekspertów - przynajmniej do czasu pojawienia się w składzie Grigorija Łaguty - skazywała was na pożarcie i pewny spadek. Te opinie jeszcze bardziej motywują, by na przekór wszystkim, utrzymać się?[/b]

Cel jest taki, żeby utrzymać PGE Ekstraligę dla Lublina i będziemy starali się to osiągnąć. To, co teraz się spekuluje, nie ma najmniejszego znaczenia. To są tylko teoretyczne rozważania. Mało nas to w tej chwili interesuje.

Jak przyjął pan fakt, że klub ogłosił pozyskanie Grigorija Łaguty? Co prawda Rosjanin będzie w stanie was wesprzeć dopiero niemalże w połowie sezonu, ale dzięki temu wielu zaczęło inaczej was postrzegać...

Sama informacja, że Grigorij Łaguta będzie w naszym zespole, tchnęła w drużynę większą wiarę, że uda się zrealizować cel. Kiedy "Grisza" wróci na tor, to myślę, że tylko potwierdzi swoje umiejętności. Czekamy na jego powrót i pierwszy mecz, który wspólnie z nami odjedzie.

Zobacz także: Dobrucki telewizyjnym ekspertem?

Zdążył pan już poznać atmosferę w Lublinie, która towarzyszy powrotowi do najwyższej klasy rozgrywkowej po 23 latach? Jest presja środowiska czy może większość liczy, że z pozycji czarnego konia przystąpicie do rozgrywek i sprawicie niespodziankę?

Owszem, zdążyłem poznać atmosferę. Pierwsze spotkania z fanami w Lublinie mam już za sobą. Wiem, jaka jest tam radość i euforia z racji tego, że zespół po tylu latach przerwy wrócił do elity. Chcielibyśmy te oczekiwania kibiców spełnić. Sam awans do PGE Ekstraligi to nie wszystko. Starty w niej to jest podstawa. Każdy z nas chciałby odjechać dobry, a nawet bardzo dobry sezon, by utrzeć nosa nie jednemu, kto skazywał nas na pożarcie. Utrzymanie na dłużej PGE Ekstraligi w Lublinie może sprawić, że później dla klubu będzie już tylko lepiej.

Wybiega pan dalej w przyszłość niż tylko jeden sezon...

Bo uważam, że dla Motoru może to być bardzo istotna sprawa. Sam mam, co prawda, kontrakt na jeden sezon, ale jeśli uda się utrzymać w PGE Ekstralidze, to liczę, że współpraca będzie kontynuowana, tak byśmy razem budowali pozycję Motoru na lata.

Abstrahując od tego, jaki macie skład personalny. W Lublinie jest tor, który może stanowić zagadkę dla wielu rywali, którzy dawno tam nie jeździli, choćby z racji tego, że Motoru 23 lata nie było w elicie. Pana zdaniem to może być wasz istotny atut?

Niby tak się mówi, że tor może być naszym atutem. Uważam jednak, że dla zawodników, którzy ścigają się w Grand Prix i są doświadczeni, odczytanie warunków torowych nie będzie stanowiło większego problemu. Oni sobie poradzą. W Grand Prix mierzą się w różnych sytuacjach, na odmiennych torach, czasami układanych tylko na jedne zawody. Myślę, że nasz tor nie będzie jakąś wielką przeszkodą dla tych chłopaków.

Zobacz także: Piotr Pawlicki: Nie wysyłałem zwolnienia. Kadra to duma i zaszczyt

Ale na początku możecie nim chyba zaskoczyć?

Pierwsze mecze mogą być ciekawe, bo zawodnicy zagraniczni nie mieli częstego kontaktu z tym torem. Ja sam będę musiał odbyć kilka solidnych treningów, by złapać geometrię i znaleźć ustawienia na ten tor. Mam jednak ten komfort, że tych treningów odjadę znacznie więcej niż zawodnicy, którzy przyjadą z marszu na mecz.

Pozostało około miesiąca do wyjazdu na tor. Ciągnie już na motocykl?

Luty szybko minie i pracy jest już naprawdę sporo. Najwięcej w warsztacie, gdzie praca wre. Składamy motocykle i organizujemy wszystko od A do Z, by w marcu, jak tylko pogoda dopisze, wyjechać na tor. Ewentualnie jak pogody jeszcze nie będzie to chciałbym chociaż skorzystać z treningów na motocrossie. Faktycznie jest to już okres, w którym wypatruje się pierwszych treningów.

Jak pan przyjął nowość, że mecze będą rozgrywane także w piątki? W przypadku Motoru będzie ich naprawdę sporo.

Ze swojej perspektywy, zawodnika, mogę powiedzieć, że jest to nowe doświadczenie. Do tej pory piątkowych meczów było jak na lekarstwo. Teraz będzie ich zdecydowanie więcej, szczególnie mojego zespołu. Weekendy będę miał więc z reguły wolne. Jest to o tyle fajne, że do tej pory niedziela była punktem kulminacyjnym i wszystkie przygotowania były podporządkowane meczowi. Teraz sobota i niedziela będzie czasem dla rodziny i najbliższych.

Kibice pana zdaniem zaakceptują nowe terminy meczów i przyzwyczają się do piątkowych wieczorów z żużlem?

Myślę, że tak. Tak naprawdę teraz wielu patrzy na to sceptycznie, bo myśli, że może nie zdążyć ogarnąć się po pracy ze wszystkimi innymi obowiązkami. Mam nadzieje, że z perspektywy czasu, jak każdy się zorganizuje i będzie wiedział, że piątkowy wieczór rezerwuje na wizytę na stadionie, to po wygranym meczu będzie się nawet cieszył, że sobotę ma wolną. Chciałbym, aby kibice w ten sposób to odbierali. Faktycznie są to nowe pomysły i nowe doświadczenia. Zobaczymy czy się sprawdzą w praktyce.

ZOBACZ WIDEO Protasiewicz przez Golloba płakał i kłócił się z żoną

Źródło artykułu: