Krzysztof Jabłoński: Trzeba ostro "naginać" i się nie poddawać

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

PSŻ Milion Team Poznań pokonał w niedzielę Start Gniezno 48:42 i odniósł drugie zwycięstwo w tym sezonie. Bardzo dobrze w tym pojedynku zaprezentował się zawodnik gości, Krzysztof Jabłoński.

- Powiem szczerze, że nie jestem w zbyt dobrym nastroju. Po kilku mniej udanych występach na poznańskim torze, wreszcie jeździło mi się tutaj bardzo dobrze. Można powiedzieć, że zanotowałem solidne odbicie. Szkoda tylko, że przegraliśmy niedzielny pojedynek. Wydaje mi się, że w naszej drużynie panuje przesyt zawodników. Powinniśmy skoncentrować się na jednym zestawieniu i nie dokonywać zbędnych roszad nawet w przypadku słabszego dnia któregoś z naszych jeźdźców. W moim odczuciu trochę traci na tym atmosfera w naszej drużynie i cały ten monolit. Musimy zawiązać prawdziwego ducha walki - tłumaczy po meczu Krzysztof Jabłoński.

Żużlowcy Startu przegrali w Poznaniu zaledwie sześcioma punktami i z pewnością wynik osiągnięty w stolicy Wielkopolski pozwala im realnie myśleć o wywalczeniu punktu bonusowego w dwumeczu z PSŻ-em. - W tym roku nasza liga jest naprawdę bardzo wyrównana. Praktycznie każdy zespół odnosi zwycięstwa na własnym torze, czasami nawet dość wysokie i przekonywujące. Wyjątkiem jest jedynie tarnowska Unia, która odstaje od całej stawki w sposób zdecydowany. Na pewno jednak szkoda, że straciliśmy w Poznaniu dwa punkty. Należy pamiętać, że wcześniej przegraliśmy u siebie z Rybnikiem i w niedzielę mieliśmy doskonałą okazję, by to nadrobić. Na pewno w kolejnych meczach nie będzie łatwo. Przed nami jeszcze sporo jazdy i trzeba ostro "naginać" i się nie poddawać. Trzeba walczyć, co najlepiej pokazuje moja sytuacja w niedzielnym meczu. Po pierwszym słabym biegu mogłem rozłożyć ręce, a tymczasem potrafiłem wrócić do normalnego rytmu - powiedział zawodnik Startu.

Wiele kontrowersji w niedzielnym spotkaniu wzbudził wyścig dziesiąty, w którym na tor upadał Daniel Pytel. Kibice z Gniezna mieli sporo pretensji do sędziego zawodów, który dwukrotnie dopuścił do powtórki zawodnika gospodarzy. Jabłoński przyglądał się całej sprawie z perspektywy parkingu. - Pierwszej sytuacji z udziałem zawodnika miejscowego klubu nie widziałem. W drugim przypadku żużlowiec w kasku niebieskim raczej nie powinien być dopuszczony do powtórki. Według mnie nie było tam żadnego kontaktu. Taka jednak była decyzja sędziego i nie mam zamiaru jej krytykować. Prawda jest taka, że bez względu na takie sprawy powinniśmy odnieść w niedzielę zwycięstwo. Niestety, nie udało nam się tego dokonać. Praktycznie żadna zastosowana przez nas rezerwa taktyczna nie przyniosła dodatkowych punktów - zakończył Jabłoński.

Źródło artykułu: