Działacze z Tarnowa zapewnili zawodnika i jego otoczenie, że tuż przed jego wjazdem na stadion nie postawią w bramie ochroniarza, a do sforsowania wejścia nie będzie potrzebny ciężki sprzęt. We wcześniejszych latach nie było to takie oczywiste. Może niekoniecznie względem Jakuba Jamroga, ale innych wychowanków klubu. Po odejściu raczej nie byli mile widziani na treningach w Jaskółczym Gnieździe.
- Kuba rozstał się z klubem w zgodzie i na normalnych, ludzkich zasadach. Jamróg jest takim człowiekiem, że nie pali za sobą mostów. Z każdym stara się dojść do porozumienia - zaznacza menedżer żużlowca Paweł Racibor.
- Mamy obietnicę, że jeśli wyrazimy ochotę pojeździć w Tarnowie, a będzie odbywał się akurat trening nikt nam nie będzie robił z tego tytułu kłopotów. Wystarczy uprzedni telefon. Chodzi głównie o szybkie przetestowanie jakiegoś silnika, którego nie uda się sprawdzić we Wrocławiu. Należy jednak podkreślić, że na tę chwilę najważniejsze są dla nas sesje w zespole klubowym i jak najlepsze spasowanie się z nawierzchnią toru Stadionu Olimpijskiego - kontynuuje.
Czytaj także: Unia Tarnów wybrała nowego kapitana. Młody Cierniak jest wpatrzony w niego jak w obrazek
ZOBACZ WIDEO SEC na Stadionie Śląskim. Tak było w 2018 roku!
O dobrych stosunkach na linii Unia Tarnów - Jamróg świadczy zdarzenie jeszcze sprzed okresu transferowego. Dzięki uprzejmości prezesa Sadego żużlowiec mógł rozpocząć rozmowy kontraktowe z innymi klubami nieco wcześniej niż dopiero w listopadzie.
- Unia Tarnów spadła, sezon zakończyła wcześnie, bo jeszcze w sierpniu. Wykorzystując zapisy w regulaminie zwróciliśmy się z prośbą do klubu o wydanie pisemnej zgody na umożliwienie nam przedterminowych negocjacji z klubami z PGE Ekstraligi. Przedstawiliśmy sprawę jasno i byliśmy wobec siebie szczerzy. Przekazaliśmy bowiem, że odchodzimy z Tarnowa tylko w przypadku przyjęcia oferty z najwyższej klasy rozgrywkowej. Jeśli z nikim się tam nie dogadamy, w Nice 1 LŻ. bierzemy pod uwagę tylko pozostanie w Tarnowie. Inne opcje nie wchodziły w grę - zdradza były dziennikarz, a obecnie opiekun Jamroga.
W takiej sytuacji uchylenie furtki w przepisach i uzyskanie aprobaty było tylko formalnością. A jak pokazała przyszłość obaj panowie nie rzucili słów na wiatr i nie złamali danego słowa, do końca wykazując wobec siebie duży szacunek i lojalność. - Spotkaliśmy się z pełnym zrozumieniem i przychylnością władz Unii Tarnów, za co jesteśmy wdzięczni. Wszystkim zależało na tym, aby rodzimy żużlowiec, któremu losy macierzystego klubu nie są obojętne i który wiele tej drużynie dał, wręcz za nią umierał do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu, by Jaskółki utrzymały się w PGE Ekstralidze, mógł dalej się rozwijać - dodaje Racibor.
Czytaj także: Mateusz Cierniak jak Łaguta. Przerwa nie zrobiła na nim wrażenia
Powodzenia Kuba!