Występ Przemysława Pawlickiego na torze w Lublinie to największe rozczarowanie inauguracyjnej kolejki w PGE Ekstralidze. Zawodnik, który miał poprowadzić grudziądzan do zwycięstwa, zdobył pięć punktów. Pokonał tylko jednego zawodnika drużyny przeciwnej. Doszło do tego w wyścigu siódmym, kiedy za jego plecami linię mety minął Paweł Miesiąc.
- Od kompromitacji w Lublinie minęło ponad 12 godzin. Na ten moment mogę powiedzieć jedynie tyle, że wszyscy zawodnicy będą musieli pofatygować się do Grudziądza i wyjaśnić nam, co się stało. Dotyczy to także Przemysława Pawlickiego. Kibice mają prawo wiedzieć, dlaczego drużyna pojechała w taki sposób - mówi nam Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej MRGARDEN GKM-u.
Zobacz także: Znamy stan zdrowia Andreasa Jonssona
Grudziądzanie z Pawlickim jeszcze nie rozmawiali. W Lublinie widzieli, że ich zawodnik był przerażająco wolny. Będzie jednak dla niego lepiej, jeśli swojego występu nie będzie tłumaczyć problemami sprzętowymi. - Od razu mówię, że takiej wymówki nie przyjmiemy do wiadomości - podkreśla Cichoracki.
- W ostatnim biegu jechał na sprzęcie Krzysztofa Buczkowskiego. To może świadczyć o problemach z silnikami, ale dla nas to nie ma znaczenia. Przed meczem nie mieliśmy kompletnie żadnych sygnałów, że coś jest nie tak. Gdyby tak było, to na pewno otrzymałby pomoc. Mogliśmy jej udzielić w różny sposób. Proszę mi wierzyć, że opcji było naprawdę wiele - tłumaczy Cichoracki.
Zobacz także: Skórnickiemu okradziono dom, a Zmarzlika zapytano o jazdę w Falubazie
Gdyby Pawlicki zasygnalizował, że ma problemy sprzętowe, to mógł od razu dostać do dyspozycji silniki kontuzjowanego Artioma Łaguty. - Z Artiomem rozmawialiśmy w nocy i kolejny raz powtórzył, że może pomóc sprzętowo każdemu z naszych zawodników. Jego motocykle były i są do dyspozycji. Możemy je udostępnić, ale najpierw musimy wiedzieć, że istnieje problem. Przed meczem w Lublinie nikt jednak na nic nie narzekał. Artiom w niedzielę naprawdę bardzo "cierpiał", bo nie mógł w żaden sposób pomóc drużynie. Powiedział, że podczas oglądania meczu robiło mu się słabo. Nie potrafił na to wszystko patrzeć - podsumowuje Cichoracki.
ZOBACZ WIDEO Ciężka praca u Pawlickiego? "Dużo wymagam od siebie i od swoich mechaników"