- Na ten moment widać, że wszyscy są mocni u siebie. Przedsezonowe treningi na własnych torach najwyraźniej dały efekt. Największe wrażenie, zrobiła na mnie Unia Leszno. Jesteśmy jednak na takim etapie sezonu, że trudno wyciągać poważne wnioski i przewidywać, co wydarzy się później - komentuje w rozmowie z naszym portalem Per Jonsson.
Były mistrz świata nie ukrywa, że spodziewał się więcej po Betard Sparcie Wrocław, która przegrała w Lesznie 40:50. W tym przypadku wynik nie oddaje tego, co działo się na torze. Zespół Dariusza Śledzia miał bardzo mało atutów. Przed kompromitacją uratował go w zasadzie piekielnie szybki Tai Woffinden.
Zobacz także: Przemysław Pawlicki wolny jak żółw. Łaguta mówił, że nie dało się tego oglądać
- To dziwne, bo wydaje się, że na papierze Sparta ma całkiem silny zespół. Największym atutem tej drużyny powinni być juniorzy. Być może w kolejnych meczach będą wyglądać zupełnie inaczej, bo inauguracja na wyjeździe to zawsze trudna sprawa. W tym spotkaniu mieli ewidentny problem ze startami. Drużynie z Leszna wszystko przychodziło zdecydowanie łatwiej - podkreśla Jonsson.
ZOBACZ WIDEO W Toruniu jest duże ciśnienie na wynik. Od lat zespół nie zaskoczył in plus
Przez wiele tygodni przed startem sezonu w środowisku trwała dyskusja, czy wrocławianom potrzebny jest Greg Hancock. Władze klubu ostatecznie nie zdecydowały się na transfer, ale cieszyły się z dyskusji na ten temat. Podobno dzięki temu obudził się Vaclav Milik. W Lesznie nie było jednak tego widać.
- Sparcie z całą pewnością przydałby się ktoś taki jak Greg Hancock. To wielki sportowiec i osobowość w parku maszyn. Szczerze? Gdybym miał kiedyś budować zespół, to robiłbym wszystko wokół niego - mówi nam Jonsson. - Jest świetny i potwierdza to wszędzie, gdzie trafia. Nie musi zdobywać w każdym meczu 15 punktów, bo jego obecność i tak jest widoczna. Jak mało kto potrafi sprawić, że zawodnicy w drużynie są zjednoczeni. To wynika z jego ogromnego doświadczenia. Jego zakontraktowanie mogłoby okazać się świetnym ruchem - tłumaczy były mistrz świata.
Zobacz także: Krzysztof Cugowski: Motor pokazał, że nazwiska nie jadą
Niektórzy twierdzą jednak, że transfer Hancocka gryzie się z koncepcją Sparty, która woli stawać na młodych zawodników. Szwed nie widzi jednak żadnego problemu. - Nie za bardzo to rozumiem, bo dojście jednego bardziej doświadczonego zawodnika do młodej drużyny wcale nie burzy koncepcji. Wszystko zależy od tego, o kim rozmawiamy, a w tym przypadku chodzi o Grega Hancocka. To człowiek, który dzieli się wszystkim z wszystkimi, także z tymi młodymi zawodnikami - podkreśla.
Wrocławianie nie byli jedynym zespołem, który spisał się w pierwszej kolejce poniżej oczekiwań. Dość wysoką porażkę w Zielonej Górze zanotował Get Well Toruń. Bardzo słabo pojechali bracia Holderowie. Starszy z nich kolejny raz potwierdził, że na wyjazdach jest zdecydowanie mniej skuteczny.
- Chris jest dobrym zawodnikiem, ale mam wątpliwości, czy drużynę w Toruniu należało budować w ten sposób. Chodzi mi o dobór zawodników. Możesz zakontraktować Nickiego Pedersena, który zdobywa mnóstwo punktów, ale to nie oznacza, że masz zespół. Zawodnicy muszą chcieć razem pracować i mieć przyjemność z tego, że przebywają razem. Kiedy patrzę na Get Well, to widzę zbyt wiele indywidualności. Gdyby to ode mnie zależało, to poukładałbym to inaczej - komentuje Jonsson.
- Mógłbym powiedzieć, że do toruńskiej układanki brakuje mi kogoś takiego jak Greg Hancock. Na tym statku przydałby się prawdziwy kapitan. Kiedy spoglądam na obecny kształt tej drużyny, to nie widzę kogoś takiego. Mają nazwiska, ale to nie przekłada się na wyniki na torze - podsumowuje Szwed.
Jednak musimy zaczekać do Czytaj całość