Krzysztof Cugowski: Motor pokazał, że nazwiska nie jadą. Hancock by się jednak przydał (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert i Dawid Lampart
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert i Dawid Lampart

- Motor wygrał, ale łatwo miał nie będzie. Taki mecz, jak z GKM-em zdarza się raz na sto lat. Jak dojdzie Łaguta, to mogą jednak wygrać z każdym. Nie zmienia faktu, że przydałby się jeszcze Hancock - mówi Krzysztof Cugowski.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Oglądał pan mecz Motoru z GKM-em?

Krzysztof Cugowski, wokalista rockowy, kibic Speed Car Motoru Lublin: Nie na żywo, ale oglądałem i powiem od razu, że patrzyłem na to, co się dzieje z niedowierzaniem. Jak rozmawiałem przed meczem z kolegami, którzy podobnie jak ja interesują się żużlem, to mówiliśmy sobie, że Motor nawet z Jonssonem w dobrej formie będzie miał poważne kłopoty. Wyszło jednak inaczej. Jonsson szybko wypadł, a Motor jadąc z zębem i na dużej adrenalinie wygrał to spotkanie bardzo pewnie.

Jaki z tego wniosek?

Ano taki, że nazwiska nie jadą. I dobrze, bo jakby tak było, to zestawilibyśmy wszystko na papierze i już przed startem moglibyśmy podawać wyniki. Nie zmienia to faktu, że wciąż jestem w szoku i nie mogę uwierzyć w to, że to się dzieje naprawdę. Po kraksie Jonssona w pierwszej serii mówiłem, że jest po herbacie. Koledzy, którzy poszli na mecz, dzwonili i mówili to samo. Realnie patrząc na sprawę, Motor stracił w tym momencie szansę na dobry wynik.

Czytaj także: Lublin zwariował ze szczęścia. Show Pawła Miesiąca, goście na kolanach

Też muszę przyznać, że to, co zobaczyliśmy, z logiką wiele wspólnego nie miało.

No tak, bo skład był na styk jeszcze przed wypadkiem Jonssona. Bez pola manewru, bez konkretnego rezerwowego. Jednak powiedzenie, że tam, gdzie zaczyna się żużel, tam kończy się logika, jest prawdziwe.

ZOBACZ WIDEO W Toruniu jest duże ciśnienie na wynik. Od lat zespół nie zaskoczył in plus

Co dalej?

Łatwo miał Motor nie będzie. Z różnych powodów. Jestem kibicem żużla od 60 lat, jestem wielkim sympatykiem tego klubu, ale taki mecz, jak ten z GKM-em zdarza się raz na sto lat.

Spodziewał się pan, że Paweł Miesiąc, który 12 lat nie jeździł w PGE Ekstralidze, zrobi w niedzielę taki show, że będzie mijał bardziej utytułowanych rywali niczym tyczki?

Wiedziałem, że tak może się stać. Skąd? Mam przyjaciela, który przez 20 lat był lekarzem sportowym Motoru. On chodzi na treningi i to właśnie on powiedział mi, że Miesiąc na tych treningach jeździ najlepiej ze wszystkich zawodników Motoru. Zdziwiłem się, ale powiedziałem, no dobra, zobaczymy. No i zobaczyliśmy.

Nie będę oszukiwał. Jak liczyłem sobie, co może dać Miesiąc drużynie, to kalkulowałem, że zdobędzie 5-6 punktów.

Wszyscy tak liczyliśmy, a teraz okazało się, że źle nam to liczenie wyszło. Trzeba powiedzieć więcej, nie liczyliśmy na wygraną Motoru z GKM-em. Nawet po wypadku Artioma Łaguty rywal wydawał się za mocny.

To może warto zadać pytanie, czy Motor taki mocny, czy GKM taki słaby?

Uśmiechnąłem się pod nosem, jak przedstawiciele GKM-u mówili przed meczem, że oni aspirują do czwórki. Pomyślałem, że to jednak komedia, bo ja bym aż tak dobrze ich nie oceniał. Nie ulega jednak wątpliwości, że na papierze wyglądali lepiej od Motoru. Z drugiej strony modliliśmy się, żeby Motor z tym GKM-em wygrał, bo z kim, jak nie z nimi. 49:41 to jest na tyle dobry wynik, że daje szansę na punkt bonusowy.

Zobacz również: Znamy stan zdrowia Andreasa Jonssona

Kolejny mecz u siebie Motor jedzie z Unią Leszno. Wygrają?

Też bym chętnie o to pana spytał. Logicznie rzecz ujmując, to chyba nie ma na co liczyć. Oglądałem Unię i widzę, że mają taką pakę, że trudno będzie cokolwiek zrobić. Nawet bez Hampela będą dla Motoru za mocni. Jakby tak jeszcze mógł jechać Grigorij Łaguta, to dałbym Motorowi duże szansę. A tak, to pozostaje liczyć na cud taki jak w meczu z GKM-em.

Zanim przyjedzie Unia, to Motor czekają dwa wyjazdy. Jestem pod wrażeniem Motoru, ale jednak nie postawiłbym na to, że przywiozą cokolwiek z Gorzowa, czy Częstochowy.

Mam podobne odczucia, ale daj Boże, żeby one się nie sprawdziły. Chociaż w Gorzowie będzie bardzo ciężko. Prezes Władysław Komarnicki zapraszał mnie na ten mecz, ale nie pojadę, zobaczę w domu. Może wybiorę się na rewanż.

Mówiło się, że tor może być atutem Motoru i po spotkaniu z GKM-em możemy powiedzieć, że był.

Tak, bo o ile początek meczu był dla GKM-u, o tyle, kiedy tor zaczął się zmieniać, to jednak goście się pogubili, a Motor w mig łapał dobre ustawienia. Jak dojdzie Łaguta, jak wróci Jonsson, to lublinianie są w stanie powalczyć u siebie z każdym rywalem. Kilka drużyn jest do objechania. Mówię to z pełnym przekonaniem. Skoro udało się wygrać z teoretycznie słabszym rywalem bez trzech podstawowych, to można pokonać drużynę z topu jadąc w pełnym zestawieniu.

Zwłaszcza, jak Miesiąc pojedzie tak, jak w niedzielę z GKM-em.

Jest to tym bardziej godne pochwały, że w Lublinie nie jeździ się łatwo. Proste są długie, łuki wąskie, więc tam trzeba się dobrze wbijać w wiraż, żeby minąć rywala. Jestem pełen podziwu dla Miesiąca, w ogóle dla całej drużyny.

Ja jestem pełen podziwu dla kibiców.

24 lata bez Ekstraligi zrobiły swoje. To było wydarzenie na miarę debiutu Hansa Nielsena w polskiej lidze. Na dokładkę teraz dramaturgia była większa niż wtedy, gdy jechał słynny Duńczyk.

Przed sezonem ja sam prognozowałem, że Motor może polecieć z hukiem. Teraz wiem, że jak spadnie, to po walce.

Nawet niech pan tego nie mówi. Wejść i spaść po jednym sezonie to byłby dramat, to nie może się zdarzyć. Mam nadzieję, że Motor sięgnie jeszcze po Hancocka. A w ogóle, to zaczekajmy na wyjazdowy mecze ze Stalą, bo to będzie taki prawdziwy test wartości drużyny. Oby wypadł dobrze.

Źródło artykułu: