Gorzowianie nie mieli łatwego życia i niemal do samego końca drżeli o wynik spotkania 2. kolejki PGE Ekstraligi. Ostatecznie wygrali 49:41, choć lublinianie początkowo prowadzili, co wywołało niemałą konsternację. - Jestem dumny z naszej drużyny, bo przy tej nerwowej sytuacji pokazaliśmy zimną krew. Nie spanikowaliśmy. Konsekwentnie bieg po biegu robiliśmy swoje, zbieraliśmy informacje na temat toru - przyznał Szymon Woźniak.
Żużlowiec truly.work Stali Gorzów nie po raz pierwszy tłumaczył specyfikę toru na Stadionie im. Edwarda Jancarza, który przez dach i umiejscowienie ma problemy z wyschnięciem. - Proszę mi wierzyć, że zaczynać sezon w Gorzowie jest naprawdę trudno. Ten dach jest fajny dla kibiców, ale dla nas na wiosnę jest utrapieniem. Tak naprawdę pierwszy porządny trening na tym torze, który cały czas dochodzi do siebie po zimie, odjechaliśmy w czwartek i to jest bardzo mało czasu, żeby wszystko sobie krok po kroku posprawdzać - kontynuował wychowanek Polonii Bydgoszcz.
25-latek ogromnie docenia to, co robią trener Stanisław Chomski i toromistrz Jarosław Gała i jego zdaniem to nie jest pora, by rozliczać ich z atrakcyjności spotkań, o czym mówiło się przed sezonem. - Tym ludziom należą się oklaski na kolanach. Dajcie sobie spokój z tymi mijankami. Cieszymy się z wygranego wyścigu. Nie ma problemu żebyście widzieli mijanki, ale pewnie teraz nie cieszylibyśmy się z wygranej. Proszę i apeluję: nie pompujcie balonu, że miały być mijanki, a ich nie ma. Póki co, my walczymy, żeby na tym torze jeździć szybko. Na dopracowanie szczegółów i zabawę w uruchomienie ścieżek przyjdzie czas - zapewniał.
Dodatkowym utrudnieniem była niska temperatura, co odbiło się zarówno na frekwencji na trybunach, jak i jeździe po torze. Zawody rozpoczynały się przy 4 stopniach Celsjusza. - Nie jest to komfortowa sytuacja dla nas. Pogoda jest równa dla wszystkich, ale te anomalie pogodowe są bardziej dotkliwe dla gospodarzy. To również się dało we znaki - mówił Szymon Woźniak. - Początek sezonu jest specyficzny. Cały czas szukamy, testujemy silniki, przełożenia. Ktoś jedzie lepiej, za chwilę ma wpadkę i kolejny zawodnik musi odrabiać. Staramy się być drużyną. Nieważne, kto zrobił tych punktów mniej. Jesteśmy zespołem, dużo ze sobą rozmawiamy, pomagamy sobie. To mi się podoba. Z tego jestem dumny - dodał na zakończenie.
ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?