Mirosław Jabłoński bohaterem meczu. Dopasował się do innych i wygrał z bólem

WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński

W niedzielę Mirosław Jabłoński pojechał jak wirtuoz. Wychowanek Startu Gniezno rozstawiał rywali po kątach i ostatecznie zakończył mecz przeciwko PGG ROW Rybnik z płatnym kompletem punktów. Dopasował się do innych i wygrał z pobolewającymi kolanami.

- Kilka rzeczy bym poprawił. Na szczęście wygraliśmy ten mecz. Mam nadzieję, że zejdzie z nas wszystkich ciśnienie, stonują się emocje i skupimy się już wyłącznie na jeździe. Nie da się ukryć, że było ciśnienie i gorąca atmosfera. Dwie porażki nie nastroiły nas pozytywnie. W niedzielę wszystko zagrało tak, jak należy. Mam nadzieję, że uzyskamy takie wyniki i powtarzalność do końca sezonu - mówił Mirosław Jabłoński po niedzielnym meczu, w którym Car Gwarant Start Gniezno pokonał PGG ROW Rybnik 50:40.

Czytaj także: GTM Start Gniezno ukarany finansowo. Wina leży po stronie kibiców

W nocy z soboty na niedzielę w Gnieźnie spadło sporo deszczu. Jabłoński stwierdził, że może na początku spotkania miało to jakiś wpływ na stan toru. O sposobie przygotowania nawierzchni wypowiedział się w dość ciekawy sposób. Wychodzi na to, że musiał się dopasować pod to, co chcieli koledzy z zespołu.

- Wolałbym tor, na którym można powalczyć. Nie da się ukryć, że w niedzielę to głównie start decydował o tym, co się będzie działo. Takie było założenie. Większość chciała taki tor. Ja się dostosowałem do tego. Mam nadzieję, że podtrzymamy taki poziom do końca sezonu - dodał zawodnik Startu.

ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?

W niedzielę młodszy z braci Jabłońskich za dużo walczyć nie musiał. Dobrze wychodził ze startu, a później już tylko gnał do mety po doskonałe wyniki. - Trzeba dawać z siebie wszystko, a jak do tego jeszcze co nieco boli, to nie da się ukryć, że nie jest to najłatwiejsza sprawa. Na pewno jednak łatwiej jechać z przodu niż z tyłu - dodał zdobywca 14 punktów z bonusem.

Mirosław Jabłoński wygrywał nie tylko z rywalami, ale i z dyskomfortem związanym z kontuzjowanym kolanem. - Rezonans wykazał zerwanie tylnego więzadła krzyżowego. Funkcjonuję normalnie, ale przy większym zrywie czy ruchu kolano jeszcze boli. Na szczęście podczas jazdy wszystko jest pod kontrolą i nie stwarzam żadnego zagrożenia ani dla siebie, ani dla innych - wyjaśnił.

Czytaj także: Zoltan Adorjan odkrył karty. Gwiazdy w zespole Reszty Świata

Reprezentant Car Gwarant Startu nie ukrywał, że odczuwalna była gorąca atmosfera wokół zespołu. - Wszyscy dziennikarze robili taką napinkę, że dało się to odczuć. Na szczęście balon pękł i mam nadzieję, że teraz będziemy kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa, jak to miało miejsce w poprzednich sezonach i sprawi to, że drużyna się zbuduje w głowie, a ponadto opadną emocje wokół nas - podsumował Mirosław Jabłoński.

Źródło artykułu: