Plusy i minusy weekendu. Motor znowu szokował. Za chwilę to Get Well będzie faworytem do spadku

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: bracia Chris i Jack Holderowie
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: bracia Chris i Jack Holderowie

Speed Car Motor Lublin był o krok od sprawienia wielkiej sensacji w Gorzowie. Do pokonania Stali beniaminkowi zabrakło niewiele. Blady strach pada z kolei na Toruń. Get Well do złudzeń przypomina bezradną drużynę sprzed roku.

PLUSY

Zacznijmy od beniaminka z Lublina. Speed Car Motor zaskakująco dobrze radził sobie w Gorzowie w pojedynku z truly.work Stalą. Szokująco było do tego stopnia, że gospodarze musieli posiłkować się rezerwami taktycznymi. O mały włos, a bylibyśmy świadkami olbrzymiej sensacji. Za tę postawę wielkie brawa dla podopiecznych Macieja Kuciapy. Po tym spotkaniu chyba żadna drużyna, która będzie gościć u siebie lublinian ani przez chwilę nie pomyśli o tym, że ten mecz będzie spacerkiem. Taki Motor chcemy oglądać.

Kolejny, duży plus dla Taia Woffindena. Mistrz świata u progu sezonu jest w wielkiej formie. Na wrocławskim torze w meczu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra wręcz fruwał. Nie wszystkie starty były w jego wykonaniu idealne, ale świetnie patrzyło się na jego szarże po zewnętrznej, kiedy m.in. dwukrotnie mijał Nickiego Pedersena. Brytyjczyk dał rywalom jasny sygnał - w tym sezonie znów zamierza jechać o kolejny tytuł.

Na wyróżnienie zasługuje również dwójka - Janusz Kołodziej i Przemysław Pawlicki. Obaj zaliczyli imponującą przemianę po niezbyt dobrych występach na inaugurację. Pierwszy z nich powoli pretenduje do miana króla Moto Areny, a z kolei zawodnik MRGARDEN GKM-u Grudziądz swoją jazdą przypominał najlepsze szarże Tomasza Golloba na tym torze. To był ich weekend.

Betard Sparta Wrocław - Stelmet Falubaz Zielona Góra: z tak szybkim Taiem Woffindenem goście nie mogli wygrać (relacja). Czytaj więcej!

ZOBACZ WIDEO Norbert Kościuch: Lubię trudne tereny i wyzwania. Bardzo chciałem PGE Ekstraligi

MINUSY

Sędzia Jerzy Najwer. Jakby nie dojechał na mecz do Gorzowa. Kilka bardzo kontrowersyjnych decyzji. Co gorsza, trudno nie odnieść wrażenia, że miały one kluczowy wpływ na losy meczu pomiędzy Stalą a Motorem. Gdyby arbiter w paru sytuacjach podjął prawidłowe decyzje, to spotkanie mogłoby skończyć się zupełnie inaczej.

Bura należy się też Stali za przygotowanie toru. Miało być w tym roku wielkie show, a tymczasem w pierwszym meczu obejrzeliśmy zwyczajnie nudny żużel. Start, dojazd do optymalnej ścieżki i jeżeli zawodnik nie popełnił błędów, to najczęściej dowoził swoją pozycję do mety. Chyba nie na takie widowiska liczyli miejscowi kibice.

I na koniec bracia Holderowie. Żeby było jasne, Chris nie położył jakoś szczególnie meczu Get Well Toruń. Po prostu jechał tak, jak w ostatnich sezonach, a chyba nie tego wszyscy od niego oczekiwali. Nie ma za to najmniejszych usprawiedliwień dla jego młodszego brata. Jack był cieniem samego siebie. Wolny, zupełnie bez przekonania. Jego punktów torunianom zabrakło zdecydowanie. Jacek Frątczak musi teraz usiąść spokojnie i pomyśleć co dalej. W ciemno można założyć, że gdyby podobną liczbę szans otrzymał Norbert Kościuch, to gorzej niż Australijczyk by nie pojechał. W Toruniu szybko muszą coś wymyślić, bo za niedługo kibice zaczną wypominać im kolejne mecze bez zwycięstwa.

Czytaj także: Holder nie ma żalu do Kopeć-Sobczyńskiego. Wszystko zostało wyjaśnione

Źródło artykułu: