Vaclav Milik w piątek nie znalazł się składzie Betard Sparty Wrocław, która przegrała w Grudziądzu. Czech oczywiście nie imponował formą od początku sezonu, a piątkowa absencja miała wyjść mu na dobre. Terapia wstrząsowa zadziałała natychmiastowo. Oczywiście, pół żartem, pół serio, bo pewnie skuteczna jazda Milika w Landshut nie miała nic wspólnego z odstawieniem go od składu jego ligowej drużyny w Polsce.
Świadczą przede wszystkim o tym słowa Czecha, który zawody Speedway of Nations potraktował na luzie. - Po prostu nie myślę o tym wszystkim. Odpocząłem i zacząłem do nowa. Nie ma takiej presji. Może to zadecydowało, że jadę tak dobrze. Miałem słabszy okres, ale jak widać, jest to już za mną. Jestem znów szybki - mówił uśmiechnięty od ucha do ucha w rozmowie z Łukaszem Benzem z NC+ Vaclav Milik.
Czech zwrócił uwagę na ważny szczegół. W SoN specjalnie na jego reprezentację nikt nie liczył. W PGE Ekstralidze oczy wszystkich skupione są m.in. na takich zawodnikach jak Milik, którzy mogą zrobić różnicę. Być może właśnie ta presja gubi sympatycznego Czecha. W najlepszej lidze świata nie ma mowy o luzie. Walczy się nie tylko z rywalami, ale czasami także myśli się po prostu o tym, by nie wypaść ze składu swojej drużyny.
Milik w Landshut pokazał kapitalny speedway. Nie tylko w wyścigu, gdy musiał odpierać ataki Bartosza Zmarzlika, ale przede wszystkim w walce barażowej o awans do finału SoN Czech błysnął żużlowym kunsztem. Po fantastycznej walce pokonał na dystansie Niemców. Szkoda, że naszym południowym sąsiadom nie dało to awansu. Milikowi zwycięstwo na kresce sprawiło pewnie ogromną satysfakcję. Zdobył 16 punktów w serii zasadniczej i później dorzucił jeszcze sześć kolejnych. Wyczyn godny podziwu.
Co na to Betard Sparta Wrocław? Pewnie wrocławianie przecierali oczy ze zdumienia, widząc co wyczynia ich zawodnik w Landshut. Zakładam, że na kolejny mecz Milik wróci do składu, a Dariusz Śledź na przedmeczowej odprawie powinien powiedzieć: Vaszka, to SoN, a nie PGE Ekstraliga...
Czytaj także: Nowe informacje w sprawie Macieja Janowskiego
ZOBACZ WIDEO Fotokomórka w żużlu jest potrzebna co najmniej od dwóch lat