O jaką ocenę porażki swego zespołu na stadionie imienia Alfreda Smoczyka pokusił się bydgoszczanin? - Jeżeli chodzi o drużynę, to były to na pewno dobre zawody, pokazaliśmy lwi pazur. Trochę tych punktów nam pouciekało. Na starcie generalnie byliśmy lepsi, koledzy z Leszna objeżdżali nas raczej na dystansie. Myślę, że wyniku nie możemy się wstydzić, w końcu wiadomo, Unia to wicemistrz Polski, a do tego dysponowała atutem własnego toru. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że mogło być lepiej. Po dwóch pierwszych zerach wyciągnęliśmy wnioski i z Witkiem Gromowskim trochę poprzestawialiśmy w motocyklu. Korzystałem też z pomocy mechanika Emila Sajfutdinova, Tomka Suskiewicza. Przy okazji tym panom chciałbym podziękować. Pozmienialiśmy trochę i w ostatnim biegu było już widać, że jechałem dużo lepiej. W swoim trzecim biegu dałem się objechać Kasprzakowi, była to tylko i wyłącznie moja wina. Nie mogłem opanować motoru na tym wirażu, bo było trochę dziur i pociągnęło mnie aż pod płot. Fajnie, że na stadionie w Lesznie jest telebim, bo zobaczyłem powtórkę, wyciągnąłem wnioski i w kolejnym wyścigu przywiozłem "trójeczkę" - komentuje Marcin Jędrzejewski.
Po ośmiu objechanych spotkaniach na koncie Polonii Bydgoszcz widnieje zaledwie pięć punktów. Czy w związku z zajmowanym aktualnie siódmym miejscem w Speedway Ekstralidze ten zespół stać na pozostanie w elicie po zakończeniu rozgrywek? - Myślę, że tym meczem z Unią pokazaliśmy wszystkim, że stać nas na utrzymanie. Prowadziliśmy w Lesznie, które przecież nie jest chłopcem do bicia. Dlatego będziemy walczyć do końca, by tę ligę utrzymać. Nie jest do końca powiedziane, że spadniemy, trzeba walczyć w każdym meczu o zwycięstwo, po to jeździmy - tłumaczy Jędrzejewski.
Jeszcze niedawno kibice mieli okazję oglądać młodego bydgoszczanina jeżdżącego na pozycji juniora. Po przejściu na wiek seniora nie dostrzega on większych zmian związanych z jazdą spod numerów 1-5. - Poza tym, że jestem starszy, to większych zmian nie widzę (śmiech). Ogólnie jest OK. Dzisiaj pokonałem takich zawodników, z którymi zdaniem zwykłego kibica nie miałbym szans wygrać. Pokazałem, że potrafię jechać. Myślę, że niektórzy to docenią i pojadę w kolejnych meczach. Nie można nikogo lekceważyć, ale trzeba po prostu wierzyć w siebie i jechać jak najlepiej - kontynuuje Siopek.
Zdaniem większość fanów, nie tylko bydgoskiego zespołu, w tej drużynie po prostu brakuje czwartego zawodnika, na którym mogłaby spocząć odpowiedzialność za wynik. W dotychczasowych spotkaniach ponosili ją głównie Andreas Jonsson, Emil Sajfutdinov i Antonio Lidnbaeck i to właśnie oni stanowili najczęściej o sile Polonii. Czy z takim twierdzeniem zgadza się Marcin? - Uważam, że na tak postawione pytanie powinien odpowiedzieć trener, a nie ja - ucina Jędrzejewski.
Jakie plany na drugą część sezonu ma ten sympatyczny zawodnik? - Staram się jeździć we wszystkich turniejach, które w ogóle są organizowane, o ile otrzymuję na nie zaproszenia. Wiadomo, chodzi o to, by było jak najwięcej jazdy. Szukałem klubu w Anglii i w Szwecji. W Szwecji nie udało się, w Anglii kilka klubów się zgłosiło, ale rozgrywki Premier League kolidują z ligą polską. Ponadto problemem jest za wysoka średnia. Występy w Elite League nie kolidowałyby mi z ligą polską, ale nikt z tej ligi się do mnie nie zgłosił. Moim celem jest to, by jak najwięcej jeździć i myślę, że wtedy będzie dobrze - kończy Marcin Jędrzejewski.