Po odejściu z Falubazu Zielona Góra po sezonie 2015 Andreas Jonsson zaczął tułaczkę po klubach, które nie były aspirującymi do jazdy o medale. Ba, były beniaminkami tak jak teraz Speed Car Motor Lublin. Zanim szwedzki żużlowiec zdecydował się na zejście do pierwszej ligi do Koziego Grodu, reprezentował ROW Rybnik i Włókniarza Częstochowa. Zarówno w jednym, jak i drugim klubie, daleko było mu jednak do pełnienia wiodącej roli w zespole.
CZYTAJ WIĘCEJ: Groźny upadek Patryka Dudka w Zielonej Górze
Wyniki Jonssona w PGE Ekstralidze gołym okiem stawały się coraz słabsze i po dziesięciu latach indywidualny wicemistrz świata z 2011 roku powrócił na front pierwszoligowy (w 2008 roku nie zostawił po spadku Polonii Bydgoszcz). Odżył momentalnie. Przy jego nazwisku z powrotem zaczęły pojawiać się trójki i dwójki, z miejsca stał się liderem Motoru. W jego jeździe znów pojawiła się typowa dla niego zawziętość i walka do ostatnich metrów. Koziołki zyskały nie tylko zawodnika numer jeden do składu, ale i mentora dla młodszych.
Finał był taki, że Jonsson poprowadził kolegów do awansu, a sam został najwyżej sklasyfikowanym żużlowcem w Nice 1. Lidze Żużlowej, legitymując się średnią biegową 2,389. Pozostanie Szweda w drużynie było więc pewne, zresztą z uwagi na niewielki wybór na rynku, trudno było myśleć, że lublinianie zrezygnowaliby z bądź co bądź, najlepszego lewoskrętnego zaplecza elity. W teorii dalsza współpraca broniła się rękami i nogami.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
Sam Jonsson, choć ewidentnie szczyt kariery ma za sobą (z cyklu Grand Prix wypadł po sezonie 2016), z pewnością liczył, że po rocznym resecie jeszcze będzie w stanie skutecznie zawalczyć wśród najlepszych w Polsce. Kreowany nawet na ponownego lidera, miał udowodnić, że mylą się ci, którzy skreślili go, pamiętając słabą postawę w Rybniku i Częstochowie.
Okazuje się, że... nie mylą się ci, którzy go skreślili, pamiętając słabą postawę w Rybniku i Częstochowie. Jonsson spisuje się bardzo słabo, żeby nie powiedzieć katastrofalnie. W elicie nie wygrał indywidualnie, sumując sezon 2017, już od 25 biegów. Oczywiście nie można zapominać, że miesiąc temu zastopował go paskudny upadek od razu w pierwszym biegu meczu z MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Kości były jednak całe i Szwed niemal w pełni zdrowy wrócił już na kolejny mecz w Gorzowie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Lotos MPPK: Stal Gorzów może przejść do historii
Jego wyniki są niestety permanentnie rozczarowujące i z meczu na mecz coraz gorsze. Najgorsze wydaje się jednak, że nie ma przesłanek, by coś uległo poprawie. W piątek w Zielonej Górze wyjechał na tor raptem trzykrotnie, po czym został wycofany. Punkt z bonusem na mocno poobijanym Patryku Dudku, a na koniec wykluczenie za dwa ostrzeżenia.
W kolejnym spotkaniu Speed Car Motor wzmocni długo wyczekiwany Grigorij Łaguta, pod numer osiem zostanie przestawiony Robert Lambert, więc Jonsson - co na dziś wydaje się nieuniknione - będzie z grona seniorów ostatnim wyborem Jacka Ziółkowskiego.