Straciliśmy jedną dziką kartę na eliminacje SEC. Dlaczego tak się stało?

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Dominik Kubera
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Dominik Kubera

Dominik Kubera dostał od GKSŻ dziką kartę na eliminacje SEC, choć z góry było wiadomo, że w nich nie pojedzie. W środowisku pytają, czy GKSŻ przed rozdaniem kart zapomniała zajrzeć do terminarza.

Polska miała do obsadzenia sześć dzikich kart na eliminacje do SEC (mistrzostwa Europy). Jedną z nich dostał Dominik Kubera. Zawodnik Fogo Unia Leszno ostatecznie jednak zrezygnował ze startu (wybrał odbywające się w tym samym dniu eliminacje do IMŚJ), a jego miejsce zajął Niemiec Martin Smolinski. Ojciec jednego z polskich żużlowców pyta nas anonimowo, jak to jest, że tracimy w tak głupi sposób jedno miejsce. Dowodzi on, że przecież można było zajrzeć do terminarza, zorientować się, że dwie rundy eliminacyjne są w tym samym dniu i dać kartę komuś innemu.

Zapytaliśmy w GKSŻ, jak to było z dziką kartą na eliminacje do SEC dla Kubery. Czy faktycznie nikt nie wiedział o tym, że data imprezy pokrywa się z rundą eliminacji do IMŚJ? Oficjalnego stanowiska nie otrzymaliśmy. Nieoficjalne jest takie, że z kilku powodów, ale m. in. w związku z wydarzeniami na finale Złotego Kasku w Pile kurs wobec zawodników uległ zmianie. Przypomnijmy, że w Pile doszło do buntu żużlowców, którzy odmówili startu w imprezie (tłumacząc, że tor jest niebezpieczny), choć trener kadry prosił, by wystąpili. Finał został odwołany, zamiast wyścigów mieliśmy wizerunkowy skandal.

Czytaj także: Prezes Stali załatwił Zmarzlika. To skandal

Od jednego z działaczy słyszymy też, że poza wszystkim lepiej było dać dziką kartę Kuberze, żeby on sam mógł wybrać, czy jechać w SEC, czy IMŚJ, niż nagradzać innych. Zwłaszcza że w poprzednich latach zawodnicy nie doceniali takich gestów centrali, jak przyznanie dzikiej karty. Rok temu jeden z żużlowców, były uczestnik Grand Prix, w ostatniej chwili odwołał start w eliminacjach, bo wolał w tym samym czasie uczestniczyć w imprezie dla sponsorów.

W GKSŻ podają nam też przykład żużlowca, który w tym roku pojechał na zawody eliminacyjne, a po trzech biegach miał dzwonić do sędziego, żeby imprezę odwołano. Skarżył się na tor, do którego inni zawodnicy nie zgłaszali zastrzeżeń.

Czytaj także: Łaguta w Get Well Toruń. To jakaś bzdura

Poza wszystkim w żużlowej centrali panuje przekonanie, że zamiast dawać kolejne szanse zawodnikom, którzy albo zawodzą, albo w ostatniej chwili wynajdują powody, by się wycofać, lepiej było poświęcić jedną kartę na młodego, perspektywicznego żużlowca, który dotąd nie sprawiał zawodu. Problem w tym, że jest szum, bo Kubera musiał wybrać między IMŚJ i SEC, a jego miejsce zajął Niemiec. I nie ma znaczenia, że jest to Niemiec polskiego pochodzenia.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool i Tottenham w finale Ligi Mistrzów. "To będzie angielska piłka w najlepszym wydaniu"

Źródło artykułu: